Ewo, pozostaję przy tamtych, gł będę poszukiwać Flammentanz, Teresę, Lykkefund oraz rozważę Dainty Bess - to na dobry start. Wiem, Lykkefund to olbrzym ale jestem dobrej myśli, że da się i ją trzymać w ryzach.
Krysiu - pożyczę Ci na któryś z weekendów

wszelkie te studniowe akcesoria, heh.
Co do czerpaków też się zastanawiałam nad ich wykorzystaniem, ale po oględzinach stwierdziłam, że poprzednicy właśnie tak z nimi postępowali, są wyraźne tego ślady. Ale oczywiście mocniej zabezpieczę, masz rację.
Co do gór i krokusów, to Doliną Chochołowską całą w krokusach też udało mi się kiedyś zachwycać osobiście. Polecam zatem takie miejsca - tylko, że to "ruchome święto", ha ha - trzeba szczęścia żeby utrafić odpowiedni moment kiedy te widoki na prawdę chwytają za serce.
Reniu, trwaj ze mną trwaj! Będzie mi łatwiej przejść przez to wszystko.
Malwy były na pewno - jak pierwszy raz oglądałam dom to wynosiły się do słońca z należną im dostojnością - zachwycałam się, bo były bordowe. Ale jak potem "przejmowałam" działeczkę to prawie wszystko było ścięte do zera, zobaczymy czy coś po nich zostanie, bo nie wysiewałam. Co do floksów to nie wiem - muszę się uzbroić w cierpliwość i czekać co się kolejnego pokaże.