coś mi się pomyliło i myślałam, że tamarillo kwitnie w 2 roku i tak czekam i czekam i nic...
Jak macie ogródek to polecam na lato wsadzać tamarillo do ogródka, super rośnie.
Przepraszam, że powtarzam pytanie w innym temacie, ale nie wiedziałam, że Tamarillo ma swój osobny wątek. Czy możecie mi powiedzieć co dzieje się z moim tamarillo? Wygląda jakby mu się żyć odechciało. Listki się zwinęły, jakby obkurczyły, ale nadal są żywo-zielone i nie usychają. Zaczęło się to jakiś miesiąc temu. Przesadziłam więc do większej donicy, podlałam nawozem interwencyjnym do pomidorów i nic. Drugie drzewko mniejsze jak na razie w porządku. Dodam, ze oba drzewka wyhodowane z nasionek, większe ma rok, mniejsze 6 m-cy. Jakiś czas temu przyplątał się wełnowiec, ale już go nie widzę. Zwalczyłam niestety chemią. Uprawiane są wyłącznie w domu.
Czy ktoś wie co mu teraz dolega? Proszę o radę. Zamieszczam zdjęcia:
Może trochę Cię pocieszy że i w moim Tamarillo tak liście wyglądają. Ja z kolei niedawno walczyłem z mączlikiem szklarniowym na roślinie. Nie zauważyłbym szkodników gdybym nie dojrzał czegoś w rodzaju malutkiej białej mszycy która przefrunęła mi przed oczami. Okazało się że jest tego zatrzęsienie pod liśćmi, gdzie zdążyły już złożyć krocie mikroskopijnych, również białych jak mąka jajeczek i wylęgły się z nich larwy. Dwa liście dość szybko zmarniały zanim zdobyłem właściwe antidotum. Resztę przed truciem umyłem wodą z mydłem. Nie było łatwo bo liście były miękkie jak ścierka i podwinięte brzegami a mączliki pokryły je lepką wydzieliną. Chowają się właśnie pod tymi zawiniętymi krawędziami liści. Teraz, jesienią wszelkie paskudztwo przylatuje z zewnątrz i chroni się w mieszkaniach. Miałem także w ostatnich dniach walkę z ziemiórkami. One też potrafią osłabić roślinę. Warto zatem poruszyć doniczkami i gałązkami i poobserwować czy coś nie fruwa w powietrzu a poza tym często zaglądać pod liście gdzie przebiegłe bestie mogą żerować.
Teraz wszystkie moje rośliny stoją pod namiotem foliowym nadbudowanym nad stołem koło okna. Taka izolacja od otoczenia pomaga kiedy trzeba zastosować zbiorczo jakieś mocniejsze środki chemiczne a także umożliwia podniesienie wilgotności w zamkniętej przestrzeni, nie zagrzybiając przy okazji całego mieszkania. Czasem liście Tamarillo sztywnieją lekko i unoszą się ale nie znalazłem jeszcze reguły- od czego to zależy. Wiem że ta roślina jest pijakiem więc podlewam ją często i dość obficie. U mnie przynajmniej nie cierpi na brak światła bo już uruchomiłem doświetlanie całej gromadki (głównie cytrusów) ściśniętej gęsto na tym stole. Tamarillo też tam znalazło dla siebie kawałek miejsca, póki jest niewysokie. Jak u Ciebie z temperaturą w mieszkaniu? Jeżeli jest chłodno a światła słonecznego nie za wiele to można ograniczyć podlewanie i nawożenie
Diodas1 nie pocieszyłeś mnie :/ . Wolałabym, aby wszystkie nasze roślinki rosły sobie zdrowo, a wszelka zaraza omijała je szerokim łukiem. Sprawdziłam jednak co podpowiadasz. Mączlika nie ma, nic przecinkowatego nie lata i nie gnieździ się w zakamarkach liści. Ziemiórki też nie skaczą po powierzchni ziemi. Myślę, że zastosowanie ?Długo Działającego POLYSECT-u? zabiło wszystko co mogło żyć na tej roślinie. Środek działa kontaktowo i żołądkowo przez 21 dni na mączlika szklarniowego, mszyce, miseczniki, tarczniki, wełnowce i wciornastki, więc mam nadzieję, że przez dłuższy czas nic się nie pojawi. Jeśli chodzi o warunki klimatyczne w domu, to ma takie same od ?urodzenia?. Północne okno balkonowe, sypialnia często wietrzona, temperatura około 19-20?C. Lepiej, czyli chłodniej, nie będzie. Innego miejsca nie mam. Ale co ciekawe, te liście sprawiające wrażenie obwiędłych, są w dotyku sztywne, jędrne, wręcz ?chrupiące? tylko takie ściągnięte jakby miały skurcz mięśni. Nawet zieleń jest intensywna, nigdzie się nie przebarwiają ani nie żółkną. Tyle tylko, że ogonki liściowe nie chcą już ich dźwigać do góry, a zwieszają się ku dołowi. Już nie wiem jak drzewku pomóc.
Szkoda że rośliny nie mówią do nas zrozumiałym dla ludzi językiem. Poza atakami szkodników które oboje już mamy za sobą, nasze drzewka pomidorowe żyją w odmiennych warunkach. Twoje stoi w otwartej przestrzeni mieszkalnej, przy północnym oknie a moje pod kloszem z folii gdzie wilgotność powietrza bliska 100%, pod sporym oknem po wschodniej stronie budynku a dodatkowo jest doświetlane lampami LED kilka godzin dziennie. Temperatura u mnie dzisiaj 16?C więc chłodniej niż u Ciebie. Mimo to, jak powiedziałem wcześniej, moja roślina też ma podobnie oklapnięte i podwinięte liście i także są zdrowo zielone. Od początku, czyli od zakupu wyrośniętego już na 50cm i rozkrzewionego drzewka, wyglądały one tak samo. Dałem do doniczki palik podtrzymujący bo gałęzie były tak wiotkie że nie chciały o własnych siłach się wyprostować do góry. W takiej skołtunionej wręcz formie wyjąłem zakup z paczki. Może taka jest właśnie naturalna uroda cyfomandry. Psy też bywają różne. Jednym uszy sterczą sprężyście a innym zwisają jak ścierka. Gdzieś przeczytałem że niczym nadzwyczajnym jest odpadanie w ogóle najniższych liści. Nie mam pełnej jasności odnośnie podlewania. W jednym miejscu znalazłem pouczenie że to roślina która jest żarłoczna i potrzebuje ciągle wody. Gdzie indziej z kolei informację żeby podlewać umiarkowanie byle nie przesuszać. Na razie podlewam dość mocno choć pod doniczkę nie dałem podstawki. Nadmiar wody wycieka na szczelny foliowy obrus przykrywający stół. Stamtąd powoli paruje utrzymując wysoką wilgotność pod osłoną z folii. Użyłem po prostu folię malarską. Nie zauważyłem dotąd negatywnych skutków takiej wilgotności, chociaż przez chwilę pojawiła się bujna pleśń, którą też szybko zwalczyłem. Ogólnie cyfomandra należy do psiankowatych więc traktują ją jak pomidory które trzymałem w skrzyni na balkonie. Lałem im wodę ile wlazło i pięknie urosły i zaowocowały. Kiedy zapomniałem o podlaniu to wszystko smutnie zwisało ale wystarczyło sięgnąć po konewkę i po godzinie znowu gałązki się prężyły. Kiedy zaczyna się sezon grzewczy, powietrze się osusza a rośliny szybciej wyparowują wodę z liści. Mam nadzieję że pojawi się jeszcze ktoś hodujący cyfomandrę dla porównania warunków i uzyskanych wyników.
Moja roślina po roku , pojawiają się zalążki owoców. Ze względu na przeprowadzkę na pierwszą jej zimę do domu musiałem obciąć wielkie liście oblezione mszyca której nie mogłem i nadal mam problem się pozbyć. Wsadzilem z ziarenka a już mnie przerosła ma 190 cm. W tle mam ananasa i marakuje.
Mój pomidorek po wniesieniu do mieszkania nie może dojść do siebie (bloki). Zgubił wszystkie stare liście, a nowe są malutkie. Czekam aż dojrzeją kontrolne owocki. I powędruje na chłodny korytarz.
ups miało być w wątku o Tamarillo
Od dłuższego czasu przeglądam forum,ale do tej pory milczałam, a czas się ujawnić i pokazać swoje rośliny moje tamarillo ma ok 4 lat i od dwóch pięknie kwitnie i zawiązuje owoce
co by tu o nich napisać, moje mają bardzo duże donice, wiosną i latem pija dużo wody- w upalne dni podlewam praktycznie codziennie. Cały rok stoją na zabudowanym balkonie, latem bardzo wysokie temperatury a zimą ok 12/15 stopni. kilka razy w roku robię profilaktyczny oprysk na mszyce (te paskudy uwielbiają pomidory i jak już wlezą strasznie ciężko je wytępić...) co jakiś czas zasilam nawozem do pomidorów i papryk. Jak za bardzo się rozhulają mocno przycinam, i to na tyle i wbrew temu co piszą inni nie śmierdzą chyba że bardzo je zaczepiamy i pocieramy
Witam, jestem tu nowy, ale właśnie posadziłem Tamarillo mam mini szklarenke nad kaloryferem przy parapecie więc jest światło i wilgoć oraz ciepło. Zainteresowała mnie ta roślina ponieważ psiankowate to moja ulubiona rodzina roślin, mam z nimi doświadczenie, do tego mam w tym roku zamiar skrzyżować kilka roślin w sumie międzyrodzajowo. W tamtym udało mi się skrzyżować papryke z miechunką peruwiańską ale siewki w zime mi padły Zastanawiam się jak zmusić Tamarillo do kwitnięcia (chodzi mi o pyłek) w tym roku, zastanawiam się czy gdyby zaszczepić je na pomidorze może jego hormony zastymulowały by kwitnięcie rośliny hmmm.....