Wczoraj mieliśmy przemiłego gościa i jak to zwykle bywa, właśnie gość zauważył na liściach nasturcji wielgachne gąsienice, których jeszcze poprzedniego wieczoru tam nie było, a już po 24 godzinach z liści zostały gołe "druty z parasola"

Wieczorem odbyło się więc zbieranie robali. A potem pryskanie p/szkodnikom ssącym, bo na jabłonce znowu cóś pajęczynowatego się zagnieździło w liściach. Na koniczynie gość znalazł jakieś białe grzyby, hm, pryskać, ściąć, zmienić klimat na mniej wilgotny? Mokro i ciepło, i zaraza gotowa.
Dziś, dla odmiany, odbyło się wielkie cięcie. Wszystkie trzy hyzopy urżnęłam w połowie wysokości, wiesiołki straciły 1/3, nasturcje lekko ołysiały, bo urwałam im wszystkie żółte liście, lebiodka wisi pod sufitem i schnie, kwitnące pędy kolendry też, nawłoć tuż przed kwitnieniem poleciała na kompost (ależ to ma korzenie!!!), dąbrówka znowu została przerzedzona i połowa roślinek powędrowała w skarpę, własne sadzonki żagwinu znalazły inne miejsce, złocień też, na jego miejsce weszła nowa lawenda, nieznana z nazwy tujka z północnej strony domu odleciała na skarpę koło dwóch nowych jałowców i tujki - prezentu od Grzesia (dziękuję bardzo

), wyrwałam wszystkie chwasty, które do tej pory uznawałam za ładne (!), przeniosłam jakieś dwadzieścia aksamitek na skalniako-studnię, wykopałam cebulki tulipanów botanicznych, bo w innym miejscu będzie im lepiej, a na koniec podlałam całość "z ręki".
Już wiem, że kalina koralowa ma rude liście, bo jakiś parszywiec podgryzł jej jeden z dwóch głównych pędów tuż przy ziemi. Czym to załatać? Funabenem z trocinami? Z torfem? A może niczym?
Wierzba płacząca trzyma się ziemi rękami i nogami, więc korzenie ma chyba całe, a nie podcięte. Poczekamy, zobaczymy.
Pełno u nas nornic, więc wizyta suni z sąsiedztwa zawsze wiąże się z wyczesywaniem jej długiej i gęstej sierści. Ona to lubi, a ja mam kłęby kudłów do wtykania w dziury od norek i korytarze, a nuż nornica wystraszy się zapachu wroga i sobie pójdzie... Chociaż jedna...
Pół dnia psy bawiły się na trawniku, biegały i tupały, a ja zamiast cieszyć się, że Prot ma sympatyczne towarzystwo, myślałam tylko o czmychającym krecie i zwiewających zestrachanych nornikach
Jednym słowem działo się ostatnio sporo, sama się dziwie, że jeszcze dycham, czego też wszystkim Forumkom życzę
