W tym roku komary popowodziowe były tak zjadliwe, że
nic ich nie zrażało!. Ani plektrantus, ani chemiczne odstraszacze. Nawet moje najnowsze odkrycie, olejek lawendowy lub goździkowy smarowany prosto na skórę, był skuteczny przez jakieś pół godziny może. Ale był. Witaminy B nie brałam, bo musiałam zażywać inne leki, więc nie powiem.
Inny roślinny specyfik, którym nauczono mnie w tym roku odstraszać komary nad Biebrzą, to... kawa. Bierze się dużą szczyptę kawy mielonej i podpala na spodeczku zamiast kupnych świeczek. Dobre na tarasie czy podczas grilla, ale nie da się wykorzystać podczas pielęgnacji ogródka
Miałam nadzieję, że te cholery już wyginęły, ale podczas ostatnich słonecznych dni niektóre pobudziły się jeszcze i atakują nocami podczas snu.