Tak,
Soniu to fiołki afrykańskie

Mam aktualnie cztery w domu. Niebieski , ten o który piszesz juz przekwita, ale będzie ładnie kwitł fioletowy ten stojący z drugiej strony.. Kolejne dwa nie maja jeszcze pąków i są w trakcie "urlopu zdrowotnego "

Lubię kupować mizerne egzemplarze fiołków i reanimować je. Soniu ja też mam dwie sansewierie.

.Rok po zakupie nie przyrastały ale na wiosnę w nowym sezonie pokazały co potrafią .Dość łatwe w obsłudze są też zamioculcasy. Nie trzeba często podlewać, wytrzymają nawet przy suchym powietrzu
Fiołeczek po zakupie.
I po półrocznej" kuracji " u mnie na wspólnym selfie z niebieskim kolegą
Mariuszu rok temu chciałam wzorem forumowiczów ( tych z forumowego działu doniczkowych ) wszystkie ściany we wszystkich pomieszczeniach w domu pozastawiać kwiatami. Doszłam jednak do wniosku, że po pierwsze nie do końca jest to praktyczne (żyć przecież też gdzieś trzeba, a przeciskanie się przez dżunglę przy wykonywaniu codziennych czynności nie jest zbyt komfortowe

) a po drugie potrzebuję większych wyzwań. ( i więcej pracy

) Dlatego zdecydowałam się na przejście do ogrodu.. O ile doniczkowiec trafi na dobre warunki, to naprawdę , niewiele się przy nim robi

( najbardziej czasochłonne jest przesadzanie towarzystwa raz do roku ) A w ogórku zdecydowanie nudzić się nie będę
Aniu zdecydowanie milej . I ładniej ;) Ja mam dwa duże i stosunkowo puste pokoje w których nikt nie śpi, więc tam spokojnie mogą się moje okazy rozrastać..Są tam dobre warunki. Okna od południa, a jednocześnie w zimie nie jest tam najcieplej ( nawet przy grzaniu temp. wynosi od 17 do 20 stopni ) Jakoś te bluszcze , paprotki, fikusy i fiołki lubią taki klimat. Storczyków nie mam , ale jeśli będę kupować to na wiosnę, bo teraz będę musiała mieć parapety wolne na wiosenną rozsadę. A roślinki są niesamowite i nieraz zaskakują. Rok temu Tata dostał na imieniny cyklamena.I ten kwiat kwitnie u mnie cały rok bez przerwy.Czytałam że na wiosnę obsycha, traci liście.a u mnie nie.Mój jest jakiś dziwny, ale wcale mi to nie przeszkadza
Marysiumój sposób nie jest opatentowany, bo sprawdził się tylko raz i tylko jednej osobie ..czyli mi

Nie ma gwarancji że u każdego podziała. Bardzo ważna jest izolacja rośliny po zauważeniu szkodnika. Ja białą watkę zauważyłam na gruboszu dość wcześnie, zanim zaraził sąsiadów. Z jednym chorowitym jest łatwiej sobie poradzić niż z grupą. Roślinka od razu powędrowała do łazienki, gdzie nie ma innych kwiatów. Męczyłam ją kuracja parę miesięcy. Najpierw zbierałam szkodniki płatkami kosmetycznymi zamoczonymi w szarym mydle. Marysiu przy ręcznym usuwaniu szkodników ważne jest, aby nie dotykać zbrudzonym wacikiem zdrowych liści roślinki ( tak przenosi się jaja pasożyta) Każdy listek = nowy wacik. Roślinka była mała wiec się dało. Było troszkę spokoju a potem od nowa to samo. Grubosz został wiec dwukrotnie spryskany Polysectem ( niby raz wystarczy..ale tak dla pewności) w odstępie dwóch tygodni. Po nich dorzuciłam jeszcze oprysk Mospilanem. Wiem , ze to była końska dawka chemii ale.. podziałała

Po oprysku roślinkę zawijałam w worek foliowy i wiązałam go. Wełnowce podobnie do przędziorków kochają suche powietrze i wilgoć niszczy je. Trzymałam w worku gruboszka około 4 dni , ale co drugi wietrzyłam go tak z 15 minut , aby nie złapał choroby grzybowej. Mama myślała że grubosz padnie po kuracji workowej, ale tak się nie stało. A ratowany od przędziorków bluszczyk trzymałam w kapturku ponad tydzień . Tylko nie usuwałam pajączków ręcznie, bo tego się nie da . Robiłam za to roślince codzienne prysznice, gdy tylko wysechł środek chemiczny na liściach, a po nich wilgotna roślina lądowała znów w worku .Po siedmiu dniach workownia kwiatek nadal brał prysznic przez kilka tygodni, ale już co drugi, trzeci dzień. Rośliny bez problemów zniosły takie traktowanie i od 4 miesięcy są zdrowe. W przypadku doniczkowych ważna jest wilgotność powietrza. Ja trzymam większość roślinek na podstawkach z wilgotnym keramzytem , a gdy jest bardzo sucho ( poniżej 40 procent..mam w domu termometr z higrometrem, więc wiem kiedy wilgotność zbytnio spada ) to spryskuje je wodą ( te które można bo nie wszystkie się da - sukulentom i fiołkom to szkodzi ) lub po prostu wieszam na grzejniku wilgotny ręcznik ( można mieć nawilżacz powietrza, ale u mnie bardzo sucho nie jest na tyle często, abym musiała go kupować )
Chłopaki ( Tata i Brat ) szykują komórki. .Ostatnio zostałam konsultantem do spraw koloru ścian w "jedynce"..( skład ogrodniczy ) oraz "dwójce" ( narzędziownia majsterkowa ) .Trójka to drewutnia, wiec nie będzie malowana.. Rozśmieszyło mnie to, bo nie ma dla mnie znaczenia w jakim kolorku będę trzymać swoje graty
Stary ogródek zostanie w tym tygodniu zlikwidowany. Wilca i cynii już nie ma .Aksamitki podzielą ich los bo już nieciekawie wyglądają. Ziemie do róż sobie odłożyłam z tej nowo nawiezionej. Mam jeszcze wór kory i.. .sporo szczęścia. Pomimo, że nie mam u siebie ani jednego iglaka to kilka dni temu sąsiadka zaoferowała mi gałązki świerkowe do okrycia moich pań. Wybrałam sobie aż 3 skrzynki. Teraz będę śledzić prognozy aby wybrać dobry moment na kopczykowanie. Z liśćmi jestem już poza półmetkiem, więc powolutku będę przechodzić w fazę planowania i dokształcania się na przyszły sezon

jeszcze tylko kilka wspomnień ostatnich październikowych róż.
