No to
Aluś-tak ,jakbyśmy prawie się znały
Płynęliśmy dokładnie w tym samym czasie ,ale my zaczęliśmy 26 lipca od stanicy w Bieńkach ,
a skończyliśmy 1 sierpnia w Iznocie.
To wy mieliście ekspresowe tempo -nam nie udało się dopłynąć do Rucianego (chociaż
mój mąż tak sobie marzył)-ale z nami płynęli znajomi z dwójką małych dzieci (takim charakterystycznym dużym "canoe")
i nie mogliśmy im narzucać szybkiego tempa...
Pogoda nie była taka zła- padało każdej nocy ,ale w dzień dało się spokojnie płynąć.
A czy może spotkaliście takich dwóch panów ,którzy płynęli
wpław ciągnąc za sobą plecaki???
To był dopiero szok !! Faceci w piankach ze sprzętem do oddychania pod wodą przemierzali po kilkanaście km
trasą spływów kajakowych...Ciągnęli za sobą deski (chyba takie jak na basenie),a na tych deskach -bagaż...
Mieliśmy tez szczęście ,bo nocowaliśmy zupełnie sami na takiej pięknej wyspie na Jez. Zyzdrój.
Na ogół jest tam duży tłok,ale tym razem było pusto..
A na spływie zawsze baardzo mi się podoba- dla mnie to takie najprawdziwsze wakacje: woda na wyciągnięcie ręki,
cisza (no ,chyba ,ze przepływasz koło dużej grupy rozbawionych kajakarzy ..

), spanie w namiocie,
ognisko , gotowanie obiadku na trawie..ech !! Fajnie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc zgłaszam się po urlopie -wywołana praz Alę
