Marysiu...
Pracowita jesteś dziewczyna, tyle rzeczy chce Ci się robić i cieszy Cię to...
Filiżanka, to moje prawie pierwsze "dzieło", więc tyle miało niedociągnięć, że jak teraz patrzę, to nawet na fotce widzę... Są sposoby zabezpieczenia takich rzeczy, żeby były zdatne do domowego użytku, ta nie jest zabezpieczona...
Biżuterii nie umiem robić, nigdy nie próbowałam zresztą...
Dunajec znam, mieszkam nad nim od urodzenia... Tu ludzie mają respekt przed tą rzeką... Przyjezdni, już niestety nie i czasem różnie się kończy...
Perełka wygłaskana, zadowolona, śpi na parapecie...
Renatko, tam nic trudnego nie ma, tylko ciut cierpliwości trzeba mieć i materiał... Jak kiedyś będziesz chciała, to służę... Sama cały czas też się uczę, bo robię to z dużymi przerwami i wielu rzeczy nie umiem...
Ozdoby już zmurszały, drewno, a raczej korzenie się rozłożyły... To wspomnienie tylko zostało...
A znaczników nie mam, bo pewnie bym też deptała... Czasem nie mam umiaru w sadzeniu...
Moniko, witam Cię serdecznie...
Dziękuję za pochwały...
A decu... też zapomniałam, ale zimą trzeba będzie coś podłubać... Ciekawy to sposób na przywrócenie starym, czy nieładnym rzeczom, nowej jakości...
Aniu, witaj...
W ogrodzie ciepło, pięknie, a ja przez okno tylko oglądam...
Kotka lubi się grzać na płytkach, zwłaszcza zimą, bo są cieplutkie...
Filiżanki nie wypalałam, używam jej do dekoracji... Ona nie jest malowane, tylko naklejana...
Widoki mam piękne, szkoda tylko, że nie mam kiedy z nich korzystać... Ale może przyjdzie taki czas, że będę mogła się wybrać na długi spacer...
Dalej wspomnieniowo... Te miejsca tylko na fotkach tak wyglądają, bo już ich nie ma na żywo... Zmieniły się i zyskały inny wymiar... Tak kiedyś wyglądały moje niektóre rabaty...
Fotki z przed kilku lat... Historia...
