Pogoda u nas od poniedziałku całkiem przyzwoita, szkoda tylko, że popołudniami
popaduje deszcz. Dziś w zasadzie pierwszy
w całości suchy dzień. Codziennie dosadzam sukcesywnie nowe cebulowe, poszerzam miejscówkę Nostalgii w większą rabatkę, a tu czasem ręce (dosłownie) opadają z bezsilności. Miejsce zaraz za tarasem, dosłownie jeden kamień na kamieniu. Większe, mniejsze, kawałki cementu, folii.. Wczoraj poprosiłam M. o wykopanie ogromnego kamienia, na który natrafiłam łopatą. Był tak ogromny, że nagle zaczęła się podnosić do góry rosnąca obok Nostalgia

Wyrwałam M. od razu łopatę, nakrzyczałam na niego "co ty robisz!", no ale co on winien? Kazano wykopać, to wykopywał. Dlatego ciągle mam wrażenie, że stoję z pracą w miejscu. Ale kiedyś przyjdzie ten moment, że
odkamienionych rabatek będzie całe mnóstwo, a wtedy zapewne zacznę przeklinać te stada nornic, które nadciągną do ogrodu

Podobno taki los ogrodnika
Marysiu - jak się okazało całkiem niedawno, przez pół sezonu robiłam różom (i pomidorom) opryski octanem wapnia w zbyt silnym stężeniu. Miast 5 litrów wody, brałam 4. Coś sobie ubzdurałam, że kiedyś odmierzałam i te 5 litrów wypadało w moim "baniaczku" troszkę niżej

Może tu tkwi klucz do całkiem przyzwoitego zdrowia róż? Przecież u mnie prawie codziennie pada, sezon jest tak parszywy, że już gorszy chyba być nie może. W dodatku wysoki poziom wód gruntowych i glina... Powojniczka polecam z ręką na sercu - zdrowy, dość szybko u mnie się rozrósł, a urocze "pompony" po przekwitnięciu będą jeszcze długo go zdobić. Tzn. jeszcze nie u mnie, bo mój zbyt dużo kwiatów nie ma, ale mądrzy ludzie tak napisali w necie
Ewuniu - byłam już nieraz
psią mamą, to mogę być i
różaną 
Byłam dziś myślami cały dzień z Tobą, czekam na wieści od Ciebie...
Aniu (akl62) - ale miłą niespodziankę sprawiłaś mi fotkami leszczyny

Jeśli wydała orzechy, to musisz się pośpieszyć, wiewiórki teraz pracują na pełnych obrotach
Aniu (Annes77) - Jubilee u mnie też już zaczyna się rozbierać

Na razie jest na etapie podkolanówek

Ten kwitnący aktualnie pęd wypuściła już u mnie (sadzona latem), ma zupełnie inny odcień zieleni - jaśniejszy. Czyżby czegoś mu brakowało? Podobnie na części pędów ma Louise Odier, nawet gdzieś wyczytałam, że akurat ona ma skłonności do chwytania chlorozy. Usiłowałam sobie przypomnieć, gdzie to wyczytałam, ale jak na złość nie potrafię... Liczi wczoraj przybiegł z ogrodu strasznie uradowany i... pachnący jakąś
padlinką. Może to jest rozwiązanie zagadki jego ostatnich problemów? Podtrutej myszce zdechło się gdzieś u mnie w krzakach, a on ją sobie sukcesywnie podgryza...
Aprikola:
Astry:
Bratki kupione pod koniec lutego, posadzone w donicy - najpierw zdobiły wejście do domu, teraz zdobią/przysłaniają najbrzydszy zakątek ogrodu. Latem nie miałam serca wyrzucić, a teraz z przyjemnością patrzę na te ich słodkie pyszczki

No i niech się sieją..
Jeszcze się nie rozwinęła, a już pretenduje o miano mumii

First Lady:
Na tym etapie spore podobieństwo do powyższej. Ale ta ma zdecydowanie większe szanse się rozwinąć ;) Charming Piano:
Bardziej dzielżan czy pszczółka?
Emilien Guilot:
Friendship - bidula cierpi na niedobór słońca. W przyszłym roku jeszcze bardziej przytnę tuję, która je zasłania:
Fuksja Queens Park:
Garden of Roses przywiozłam sobie latem od Chodunów z kwiatami, ten jest pierwszy "gruntowy"

Ciężko uchwycić jej odcień - w rzeczywistości jest kremowo-morelowa:
Graham Thomas przeżył już śmierć kliniczną, utopił się. Miesiąc temu składał się z kilku zupełnie gołych, krótkich patyków. Na nowym miejscu odżył, a nawet w podziękowaniu szykuje jeszcze jakieś pączuszki
O, tu sobie rósł - za tym rowem. Rów wykopaliśmy w sobotę. Zapachy podczas kopania w tym miejscu nie do opisania.. Zapewne bakterie beztlenowe mają tu raj. Chcieliśmy okopać całą rabatę, wysypać żwirem.. Poprzestaliśmy jednak na tym, bo chyba jednak przymierzymy się do odrenowania tej podmokłej części. Zdjęcie wcale nie było robione po silnych opadach
Umierający grudnik, niosłam już go do śmietnika, ale stwierdziłam, że co mi szkodzi odstawić go w cieniste miejsce. Zlany kilka razy porządnie deszczem - odżył a nawet zaczyna rosnąć! W domu po prostu go przesuszałam
Podbrzózkowy jakiś jadalny grzybek (smakuje ślimakom ;) ):
Jubilee Celebration:
W gąszczu kosmosów znalazł się jeden pełny biały - mam nadzieję, że uda się zebrać z niego nasionka:
Lady of Shalot jeszcze w pogotowiu - może chociaż na jesień się uczesze?
Miniaturka - roboczo nazwana przeze mnie Magnolią Kordana:
Jestem pozytywnie zaskoczona jej ulistnieniem:
Dla porównania - tu z drugą miniaturką. Pomarańczowej w donicy rosną 4 szt., Magnolii - 2. Pomarańczowa dziś trafiła do gruntu.
Wysoki marcinek, a za marcinkiem wciśnięta pod płot pnąca Iceberg. Bo przecież wiosną marcinek spał, a ja zapomniałam, jaki to potwór... Na szczęście przelazła przez płot i tam łapie oddech i trochę słonka. Marcinek na wiosnę obowiązkowo do zmniejszenia.
Pająki i poranne mgły pracowicie dziergają moherowe ozdoby na roślinach:
Pastella też już typowo jesienna:
Pomponella:
Queen Elizabeth:
Rododendron - może zdąży się rozwinąć?
Rosarium Uetersen - wstawiam sobie ku pamięci. Choć obawiam się, że słońca tu dla niej zdecydowanie za mało...
Motyle w tym roku to rzadkość...
A na koniec - już częściowo oklapłe, ale wciąż cieszące oko zimowity:
