Taka wiosna nastała, że poleciałam na działkę. Ostatnio też byłam, ale jeszcze były połacie lodu i wrażenie było jakby się chodziło po zamarzniętym stawie i miało zaraz wpaść do środka. Teraz ani grama śniegu, za to kąpiele błotne w pełni...
Gdzieś tam spod tego błocka wychodzą kwiaty...

Zerkam za wiosennymi ale albo jezcze nie ma albo nie będzie. Mam nadzieję że to pierwsze. Widziałam trochę przebiśniegów i chyba czosnkowe czupryny, zdaje się że są też anemony.
Na drzewkach nawet nie pąki a listki...

To budleja z patyka który wsadziłam jesienią. Chyba z jednej zrobiłam 4. Czekam na dalszy rozwój sytuacji, z chęcią bym nimi obsadziła i pół działki.
Szczególnie to pół mniej reprezentacyjne

Po obcięciu jesiona krajobraz jak po wojnie, ogrodzenia brak, poukładane to co wydobyliśmy, a liście dalej są na całej działce. Ale widząc jego brak czuję jakąś taką ulgę i mam nadzieję ze się dosprzątam. Planuję przywieźć ze si rozdrabniarke, bo jak mam agregat to czas go wykorzystać i skasować cały ten syf. Zmiana ogrodzenia też coraz bardziej wychodzi na pierwszy plan.
Jestem ciekawa jak wiosną pójdą krzewy ścięte na jesień na krótko. Widzę że na wolnej przestrzeni wyprostowały się . Sa przycięte w formę cywilizowaną i mają szansę odrosnąć w ładzie. Bardzo by mnie to cieszyło.
Niestety pomimo tych zelaznych zasieków dalej włazi mi tam stwór.
Jesienią zostawiłam w piaskownicy zamknięte jabłka. Plan był taki że będę je po trochu wyciągać i dawać ptakom. Tym czasem je coś zżarło. Wyrzuciłam więc skrzynki na kompost i zamknęłam szczelnie piaskownicę. I to był błąd, bo widocznie stwór przyzwyczajony do konsumpcji tam zaprotestował i upiłował mi dechę w piaskownicy.

No niemiło zrobił...
Do tego znowu porozbebeszał mi zlożone po zimie rzeczy, ale biorę go jako trenera motywacyjnego do sprzątania działki. Nadal tylko klnę jak o wynoszenie śmieci chodzi, bo nie ma gdzie. Ostatnio była taka akcja...

To kolejny raz jak jest wielkie sprzątanie i... syf za 2 dni. Mało tego ta grupa porządkowa nie wyniosła śmieci tylko je zostawiła na alejce przy działce pana starszego ( czyli vis a vis mojej bramki) i są znów rozniesione wszędzie. W tym grzebią tam ptaki i upuszczają je tu i ówdzie. Czekam jak wroćą zebrania i chyba wreszcie na któreś pójdę i zwrocę na to uwagę, bo płacić trzeba ale wynieść nie ma gdzie ani komu.
No i muszę się pochwalic że przy tym czyszczeniu krzaków uschniętych wykopałam z ziemi bulwy topinambura ( a przynajmniej doszłam do wniosku że to on) i zrobiłam na patelni jak frytki.
Omomom jaki dobry. Nie spodziewałam się. Pychotka!