

Aga, kilka lat, to przecież szmat czasu. Pobędziesz z nami troszkę dłużej, to sama się przekonasz, że Twój ogród jest tak samo piękny

Ja już i dopycham nogą i siadam na walizce, byleby tylko wcisnąć to, co zakupię


Ewuniu, Dorotko, Wam odpowiem razem, bo poruszyłyście ten sam temat. Fakt, Kraków jest wielkim miastem i mieszkać na stałe tam bym nie chciała. Ale dla mnie, przyjezdnej ma swój niepowtarzalny klimat i urok

Najchętniej sama uciekłabym na wieś, ale niestety eM zapuścił korzenie w chodnikowe płyty i nie idzie go wyrwać

Elżuniu, sama już niecierpliwie spoglądam za okno i ciągle jestem zawiedziona, że jeszcze za nim nie stoi wiosna we własnej osobie



Lucynko, niestety w takich sytuacjach, nie potrafię utrzymać emocji na wodzy. Na szczęście jak dotąd los jest dla mnie łaskawy i nie zmusza mnie zbyt często do uczestnictwa w takich wydarzeniach. Niestety nie będzie to trwało wiecznie.
Kiedyś do Krakowa jeździłam na prawie każde wakacje, teraz jestem tam rzadziej, ale zawsze z chęcią wracam

Danusiu, mam dwa fisie dotyczące zdjęć. Uwielbiam fotografować wszelkiego rodzaju krople zdobiące liście, kwiaty czy pajęczyny oraz rośliny na tle nieba



Jadziu, trudno mi się z Tobą nie zgodzić, ale nie mogę przesadzić, bo wiosną nie zmieszczę się na rowerowym siodełku. I zamiast czuć wiatr we włosach będę musiała się wozić autobusem


Powojnik, to Little Mermaid, mój ubiegłoroczny nabytek. Zakwitł tylko tymi trzema kwiatuszkami, ale co tam


Marysiu, w Krakowie bywamy nie tylko na starówce. Odwiedzamy różne miejsca, ale na rynku jesteśmy zawsze.
Tak, to antykwariat, ale nie na Tomasza (na Jana). Czasami trafi się tam i maszyna do szycia, jednak w większości są tam książki. Od podłogi, po sam sufit. I to w większości dużo starsze niż ja

Kaprys uwielbia pieszczoty. Jak raz się zacznie, to trudno przestać, bo ciągle dopomina się o ich nową porcję


Agnieszko, wieczorem na Rynku właściwie nie bywaliśmy. Jakoś się nie składało, do domu daleko, a i nie chcieliśmy budzić po nocy rodziny, no i dzieci zawsze mieliśmy małe. Kilka lat temu byliśmy na 750-leciu Krakowa i wtedy wracaliśmy późno

Na ogrody w takiej odsłonie, czekamy chyba wszyscy. Kokoryczka jest cudna, bardzo ją lubię nie tylko na działce, ale i w wazonie

Elu, okazja wyjazdu na działkę niestety już minęła. Białej zimy już nie ma. Pozostało po niej tylko błoto, więc nie bardzo jest po co się tam wybierać. Chyba musimy poczekać na bardziej sprzyjającą pogodę, a ta przyjdzie nie wiadomo kiedy

Kaprys chyba lepiej sobie radzi z nadmiarem ciasteczek, jakoś nie widzę, żeby przybyło mu tu czy ówdzie


Zima poszła sobie tak samo szybko, jak przyszła. A może nawet i szybciej. Śnieg stopniał błyskawicznie, ani się obejrzeliśmy a już go nie było. I jakoś "nie wzdycham, nie płaczę, nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;. Jak dla mnie może już tak pozostać. Poproszę tylko trochę więcej słońca

Miałam dzisiaj siać gazanię i stokrotkę afrykańską, ale stanowczo przesadziłam ze znajdywaniem sobie zajęcia i już nie tylko nie starczyło mi czasu, ale przede wszystkim sił. Wykorzystałam, że eMa nie ma dzisiaj w domu i działałam zupełnie bez planu. Rano wróciłam po dyżurze do domu, zabrałam Kaprysa na spacer i zrobiłam zakupy. Filip wymyślił na obiad krokiety po meksykańsku, ale jak zwykle kupiłam wszystkiego za dużo i tym sposobem mamy krokietów na jakieś cztery obiady. I to nie tylko meksykańskich ale i pieczarkowych






Lecę Kochani spać, bo jak na mnie, to już najwyższa pora

