Hej, Sułtanki mojej duszy
.
Tak by Was przywitał Sułtan Sulejman Chan, Osmański padyszach z imperialnymi zapędami.
Ja, natomiast, za pomocą czarodziejskiej różdżki (ech, te wirtualne możliwości!), przeniosę Was ze śnieżnej, mroźnej zimy poprzedniej sekwencji w atmosferę dyszącego upalnym powietrzem lata.
Taką mam dziś fantazję...
Lisico!
Co my chcemy od tej zimy? Niech Ci odpowiedzą Starsi Panowie Dwaj:
"Mało co mnie bawi w zimie -
Ani zamieć, ani wymieć.
A w zakresie łyżew, nart
Mi nie dopisuje hart.
Kiedy mróz na rtęć napiera
I wypiera niżej zera -
Już cholera trzęsie mnie!"
I całe szczęście, że zima ma tylko 1/4 miejsc w rocznym Parlamencie. Gdyby zdobyła parlamentarną większość, przyszłoby się pochlastać

.
A
Kadabra w czasie letniej kanikuły prezentuje się równie atrakcyjnie.
PS. Dla ciekawych: cassis został ze smakiem wypity, zaś knucie zaowocowało złożeniem zamówienia na dalie w kolorach sułtańskiej purpury

.
Ewelino 88, dzięki, ale dziś inna pora roku i koty w innej scenerii

, powalone kanikułą...
Dario 
, jak pięknie i trafnie scharakteryzowałaś
Ibrę 
.
Kłosowce przez cały sezon mają dla mnie niesamowity urok, mimo pokrzywowatych liści, a zimą, nad śniegiem szczególnie. Chyba żadne inne suche badyle tak nie wyglądają... Gorzej, kiedy śniegu nie ma, np. teraz, ogród wygląda wyjątkowo paskudnie. Mimo uporczywego sprzątania jesienią jest brzydko i brudno

.
Groszku broń, on nie jest winien, że tak rośnie, całkiem jak bohater piosenki: " Cóż winien Zygmuś, że jest taki śliczny"

.
A to dla Ciebie nagroda -
Ibrakadabra na straży snopa ściętej kocimiętki.
Yoll, taką zimę jestem w stanie lubić z wielu względów: jest pięknie, rośliny są chronione, koty szaleją, a ja mam darmową gimnastykę artystyczną z przyrządami (szuflą i miotłą

). Mimo że nie powinnam, zostawiam w ogrodzie meble, bo lubię ich widok pod śniegiem.
Ale zdaje mi się, że takie zimy na Wybrzeżu to już przeszłość, niestety...
Za wnukami bardzo tęsknię, kocham je, bo są urocze, ale muszę też przyznać, że czwórka potrafi być dość męcząca...
A Tobie należą się brawa za opiekę nad działkowymi kotami. Jak daleko leży Twoja działka od domu?
Moje pasibrzuchy nawet nie wiedzą, co to jest walka o byt, a jeśli już coś upolują, to dla czystej fanaberii, nie z głodu.
Z wymienionych przez Ciebie moje są tylko dwa,
Ibrakadabra i
Szuwarek.
Rosołek i jego liczni bracia to wiejskie koty na Kaszubach. Ale głaskać mogę wszystkie koty świata!
PS. Dalię
Creme de Cassis zamówiłam

. A na "bzówkę" zapraszam.
Elwi 
, nie bój nic, przecież to szranki intelektualne, nie straszne dla Ciebie

.
Jeśli zaś idzie o literaturę kryminalną, to stanowczo odradzam wytwory polskich autorów

.
Wyjątkiem jest tylko Marek Krajewski. Jego czytać trzeba, choć to książki ponure, a czasem okrutne. Inni autorzy brak umiejętności budowy misternej akcji i bogatych sylwetek bohaterów skwapliwie zastępują wykorzystując cały nieprzyzwoity alfabet, czyli słowa na c, d, j, h, k oraz p

. Nie da się tego czytać

.
Young Lycidas zauroczył mnie swoim dymno - srebrnym odcieniem różu. Trochę nudzą mnie pastelowe czy cukierkowe kolory róż...

. Muszę go poszukać u
Dorotki, a u siebie poszukać mu godnego miejsca.
Korzystając z wolnego (zimowego) czasu naoglądałam się archiwalnych odcinków "Mai w ogrodzie" z taka ilością ślicznych, ciekawych, bujnych ogrodów z fantastycznymi zakamarkami, zazdrość mnie sparła i zaczyna mnie nosić chęć modernizowania zielonych pokoi w kierunku większej tajemniczości... Co to będzie

?
Ciekawe jaki medal i w jakiej dyscyplinie dostałaby moja śliczna
Parky? Dla ścisłości: to jeden niewielki krzaczek...
Marysiu Ambo, Herkules Poirot jest raczej moim ulubionym bohaterem. Czy
Lisicy? No, nie wiem... Może sama Ci odpowie.
Mam kłopot z
Szuwarkiem. Praktycznie codziennie wraca z wypraw mniej lub bardziej poharatany. I, co gorsza, ciągle w tym samym miejscu, nad prawym okiem. Już prawie nie ma tam sierści, jak nie czyrak, to strup... i tak w kółko.
Koniec odcinka pierwszego...