Dzisiaj zapraszam do poznania moich kolejnych róż.
Róże pnące - klimbery
Pierwszą pnącą tego typu różą jaką kupiłam do ogrodu było coś , co nazwane zostało przez sprzedającego jako Flammentanz/Sympatia.
Takie coś sprzedawali w kapersach w OBI.
Wymyśliłam, że to może być Flammentanz, bo sąsiad ma Sympathie i wygląda podobnie ale inaczej niż moja.
Flammentanz, to róża Kordesa sprzed 1952 roku.
Rośnie silnie, kwitnie za pierwszym razem obficie i dość długo i powtarza słabo (u mnie) w późniejszym czasie.
Przez jakieś dwie zimy mi wymarzała, a może widząc te zbrązowiałe pędy niepotrzebnie je wycinałam ?
Teraz nawet te srogie zimy nie robiły jej specjalnie szkody. A może coś nie tak wychodziło mi z jej pielęgnacją?
Wciąż się uczę , niestety na własnych błędach.
Szukałam w pobliskich szkółkach Rosarium ale jak już na nią trafiłam , to miałam do wyboru ją i Lagunę.
I tak jednak to Laguna do mnie trafiła.
Laguna to też róża ze szkółki Kordesa ale już z 1995 r.
Już się nauczyłam z nią obchodzić. Po pierwszym obfitym kwitnieniu zasilam ja porządnie i za chwilę powtarza kwitnienie.
Jej kwiaty są trwałe i odporne ma deszcz i słońce, bardzo wypełnione i mają wspaniały kolor a liście błyszczące.
Trzeba uważać na kolce. Ponieważ u mnie jest raczej zimniejszy klimat , mimo bliskości Gdańska, i róża przemarzała mi czasami, to teraz układam ją na zimę na ziemi i okrywam gałązkami świerka. To wystarcza a ja jestem spokojna o jej pędy.
Następnie , o dziwo w naszej lokalnej szkółce trafiłam na różę
Eden Rose inaczej Pierre de Ronsard Meillanda z 1985 roku.
Piękne egzemplarze pokazywała Wiesia pszczółka na forum ale z Francji.
U mnie niestety, niedoczekanie, by to była róża pnąca, albo chociaż większy krzak.
Może też powodem jest, że rośnie w dość słonecznym miejscu i słońce wiosną podgrzewa jej pędy a mroźne noce dokonują zniszczenia. I nawet osłanianie przed słońcem włókniną nie pomagało. Bo najwięcej szkody robiły własnie wiosenne przymrozki.
Jednak, jak nawet róża odrasta od kopczyka, to i tak z roku na rok przez sezon potrafi wyskoczyć do 1,8 metra.
Piękne ma kwiaty, takie muśnięte różem, trwałe i dość odporne na słońce i deszcz. Ale potrzebuje ciepła więcej niż oferuje jej nasz klimat. Szczęśliwe było dla niej ostatnie gorące lato.
Po jakimś czasie pokazała się nowa róża z tej serii,
Red Eden Rose Meillanda z 2002 roku.
Tą kupiłam chyba w LM w takich kartonikach, gdzie były całe serie róż tego hodowcy.
Posadziłam ją wydawałoby się, w dobrym miejscu ale coś jej chyba nie pasowało. Słabo rosła i jeszcze gorzej było z kwitnieniem.
Przesadziłam ją w teoretycznie gorsze miejsce, dałam ostatnią szansę.
Zobaczymy, jak się spisze. Kształt kwiatów jak u Eden Rose ale kolor ciemno czerwony.
Razem z czerwonym Edenem trafiła do mnie wspaniała róża,
Polka Meillanda z 1991 roku.
Kiedy wyjęłam ją z tego kartonika i zobaczyłam
uciachane , nędzne korzenie zwątpiłam , czy się przyjmie.
Jednak posadziłam ją gdzieś wciskając, bez wiary, że coś z niej wyrośnie.
I tak trwała tam pod tym jałowcem ogromnym przez dwa sezony, z każdym rokiem budując większy krzaczek.
Nawet nie wysilała się na zawiązywanie kwiatów. Aż tu pewnego razu zakwitła.
Zakochałam się w tej róży , chyba właśnie dlatego, że pozwoliła się ocalić.
Nie tylko ja , kocha ją również bruzdownica i zjada jej pierwsze pąki.
Ale ona daje następne i następne i tak do późnej jesieni.
Kolejna wyprawa do LM zaowocowała kupieniem
Pirouette, Olesen z 2002 roku
Jak pięknie mi kwitła przez całe lato w doniczce, w której była kupiona.
Jednak jesienią znalazłam jej w końcu miejsce i powędrowała do ziemi.
Nie powiem, żeby to się jej spodobało, b o w następnym sezonie nie chciało się jej tak bujnie kwitnąć.
Ale już humory jej minęły i znowu cieszy mnie swoimi pięknymi i trwałymi kwiatami.
I jeszcze wspomnę o
Elmshorn Kordesa z 1951 roku.
Na HMF podają, że jest to Hybrid Musk, Lambertiana, krzaczasta. Chyba powinnam ją podać w innej grupie, ale trudno.
Nie wiem , dlaczego, ale dość leniwie się adaptuje.
Jesienią posadziłam zamówione w szkółce R.Ć.
Uetersens Rosenprinzessin Kordesa z 2009 roku.
Z oczywistych względów jeszcze zdjęć nie mam.
Tyle na dzisiaj.
Miłych snów 