W złą godzinę wypowiedziałam,że boję się,że przejdzie przez ogród tornado i nie będzie co oglądać.Właśnie przeszło w nocy,anabelka piękna połamana,fuksja,którą mam trzeci rok i kwitła obficie cała złamana,wsadziłam do ziemi,ale przecież taki wielki zdrewniały pęd nie ukorzeni się.Jednoroczne leżą,doniczki z petuniami po całym ogrodzie,a błyskawice były takie,że po północy było widno jak w dzień.Nie widziałam jak żyję takiej burzy,psy trzęsły się jak galareta.
Nie wiem czy tamaryszek się podniesie,czy położył się pod ciężarem wody,ale na razie pochmurno,a parno,że pot leci przy stukaniu na klawiaturze.
Tego słonecznika złamanego nie żal mi.Miał byc ozdobny 40-50 cm,a wyrosła pała ponad 2 metry,muszę go obciąć.
Jednak najbardziej serce kroiło się na widok anabelki,większość wielkich kwiatów jest złamana,co mogłam to podwiązałam,ale pewnie na wiele to się nie zda i nie będzxie pięknego widoku na spotkaniu.Już nie mówie o połamanych begoniach,kremowa,która dopiero rozpoczęła swój koncert jest połamana.Najgrubszą część wsadziłam do ziemi,ale przecież nie ozyje przez to.
