Trzykrotki mam różne,brałam od dziewczyny która miała bardzo dużą i różnorodną kolekcję ale wtedy nie zastanawiało mnie co jest jaka odmiana tylko najważniejszym kryterium było żeby nie były chemiowane i nadawały się od razu do spożycia dla patyczaków.
Te szczepki co mam są wszystkie razem w doniczce, ciężko mi się w nich połapać ale rzeczywiście widać różnice w paskach i kolorach. Mam jeszcze kilka innych, nie wszystkie pokazuję. Np te

I oczywiście zielone ktorych znowu mam kilka donic spływających falami.
Jak widzicie mam je w zabawnej konstrukcji.
Sprawdziłam coś o czym czytałam dawno temu czyli metodą nawadniania przez sznurek. To jest ciekawe i myślę, że może mi to pomóc,bo u mnie przeważnie rośliny padają przez zasszuszenie.
Włożylam więc w doniczkę sznurek wystajacy przez dziurki i postawiłam ją na puszce wypełnionej wodą tak żeby ziemia nie miała kontaktu z wodą a jedynie sznurek ją transportował. Miały tak przetrwać 2 tygodnie, tym czasem musiały przetrwać od początku kwietnia do teraz bo mama trafiła do szpitala i nie przyjechaliśmy na wieś

i przetrwały. Dla porównaniu druga doniczka która nie miała sznurka nie przeżyła. Czyli jednak coś ten sznurek daje. Podoba mi się i jeszcze tego spróbuję.
W dodatku fajnie te roślinki wyglądają pomimo że je spisałam totalnie na straty,bo to były odpady.
Niestety gorzej się spisała figa,ale było bardzo ostre słońce i miala prawo. Liście zaschły więc je oberwałam żeby się nie męczyła. Mam nadzieję że odbije.
Granat niestety już nie istnieje...

ogromna szkoda, bo go lubiłam. Podobnie mi poszły duże cytrusy ale ich akurat mi nie szkoda.
Natomiast ten granat nie mogę odżałować. Odbuduję nowe drzewko choćny nie wiem co.
Co do liczi to też się bardzo cieszę, że odbiło. Słonce zabija mi nieskończoną ilość roślin niestety, a teraz czas jest bardzo ciężki. Szczególnie jednak mi przykro koedy zabija mi takie własnie rosliny ktore hoduję od pestek.