Świnka pisze:Wniosek: warto podpisywać swoje bulwy, nasiona etc. bo pamięć ludzka bywa zawodna.
Tak, nasiona też. Bo pół biedy, jeśli pochodzą od własnych roślin i zostały starannie zapakowane - wtedy prędzej czy później po wysiewie okaże się. co to. Ale...
1) Raz dosuszałam nasiona na karteczce papieru na parapecie. Dla oszczędnosci dwa rodzaje nasion na jednej kartce. Z czasem zapomniałam co to było. Wtedy przyszedł Pan Mąż z odkurzaczem i w trosce o nasionka przesunął kartkę, pociągając za jej róg i nasionka zmieszał. "To nie były wszystkie takie same?" - zdziwił się potem. Nie były. Co zapamiętam do końca życia, gdy pikowałam ich zbiorcze wschody. I odplątywałam wiotkie, ale czepne i usiłujące się piąć pędy asariny z cieniutkich włosków wschodzącego szczypiorku... na szczęście przeżyły.
2) Moja miła i uczynna sąsiadka podarowała mi torebeczkę tajemniczych nasion zebranych przez znajomego z Niemiec, ale nie umiała powiedzieć niczego o roślinie poz zapewnieniami, że jest ładna. Na torebeczce napis "ruża ogrodowa" (sic!), w środku kulki podobne do ziaren gorczycy. Nie wiadomo nawet, czy zimuje i kiedy kwitnie, nie mówiąc o termnie wysiewu i wymaganiach. Wbrew sobie, bo za oknem hulał już maj, obsiałam doniczki. Wschodziło przepięknie i rosło z tropikalną szybkością. Zaczynało mi już brakować doniczek, a to zielone, nie przestaje rosnąć, zamierza być drzewem i wcale nie kwitnie. W dodatku rzuciły się mączliki, bo na parapetach i na balkonie było już za gorąco dla większości roślin.
Nie zdążyłąm wysadzić do gruntu przed urlopem, bo nie wiedziałam jak duże zamierzaja urosnąć. Ale ustaliłam z 99% pewnością, że to musiał być zaślaz (roślina pokojowa lub tarasowa, nie zimuje w gruncie, nie kwitnie w roku wysiewu więc niechętnie rozmnażana z nasion, a jeśli już, to wysiewa się ją w lutym, itd.)