Piękny dzień, dwanaście stopni, tylko wiatr trochę zbyt mocny. Powiązałam trawy, rozplenice i miskanty. Ostnice jeszcze wszystkie zielone, więc już zostaną naturalne.
Izo to mało niewyszukany wyrób, ale czasem dla przypomnienia trzeba zrobić.

Miałam dwóch synów, a teraz mam czworo dzieci. Lubię dla nich piec i gotować, bo nie robię tego codziennie.

Ja też jestem czasem zaskakiwana nowoczesnymi wyrobami, więc się uzupełniamy. Ja stare przepisy wykorzystuję, dzieci bardziej współczesne. Tylko moje drożdżówki przebijają wszystko.

Chyba wreszcie słońce i ciepło dotarło też do ciebie, świetna aura na sadzenie tulipanów.
Sebek miło cię gościć, jesteś bardzo miły.

Ogród tworzę zrywami, raz chcę prosty, a raz mam ochotę na różne ciekawe rośliny.

Lubię jednak sadzić większe ilości jednego gatunku, muszę widzieć duże plamy koloru z okien. Nie znaczy to, że pojedynczych nie sadzę, są jednak w mniejszości.

Wiosną mam dużo cebulowych, latem różności, jak u wszystkich. W sierpniu zaczynają kwitnąć hortensje i trawy dają pokaz. Hortensje były pierwszymi krzewami, które posadziłam. Teraz mam już ponad dwadzieścia, jeszcze sporo małych, ukorzenionych przeze mnie. Też od roku dokupuję jeżówek, na razie zastopowałam, bo zima musi zweryfikować ich rację bytu w moim ogrodzie.

Przejrzyj parę zdjęć, a jak chcesz coś wiedzieć pytaj. Szkoda czasu na czytanie.
Ewelinko może mama miała więcej możliwości kupienia słodyczy, nie musiała robić.

Dziś powiązałam trawy i w słońcu jeszcze całkiem ładnie wyglądają. Szumią pięknie, bo już suche. Pozaglądałam dziś we wszystkie zakątki i już czosnki główkowate pięknie się zielenią. M złapał na pułapki kilka gryzoni, może mniej cebul zjedzą i rzeczywiście sporo koloru będzie wiosną.
Basiu kawałek bloku jeszcze leży w lodówce, zapraszam.
Zuza też robiłam zawsze z kakao, ale synowa uczulona, więc został biały. Dobra żona powinna M taki rarytas zrobić.

Nareszcie mamy piękną jesień, więc wiązanie traw i zbieranie liści, to teraz przyjemność.
Dario słodyczy prawie nie jadam, a ze sklepu wcale. Tylko to co sama upiekę podjadam. Dzieci jednak czasem wspominają różne domowe wyroby, więc robię im niespodzianki. Kolejne będą wafle z domowym nadzieniem. Jeszcze nie wiem jakim.

Mam najgorsze wspomnienia z tamtych czasów.

Takiego upodlenia, jak wtedy przeżywaliśmy, nie życzę nikomu.
Miłko mało mam kwiatów na parapetach, bo mam obsesje otwierania okien.

Storczyki mogą też stać w innym miejscu, to je toleruję. Róże mają jeszcze wiele nierozwiniętych pąków. Zastanawiam się, czy ich nie ściąć.

Blok najczęsciej był domowy. Dawałam różne domowe przetwory, wiśnie, śliwki, dynię. Bakalie to były wtedy rarytasy niedostępne zwykłym śmiertelnikom.
Małgosiu trawy strasznie śmiecą. Powiązane zdecydowanie łatwiej utrzymać w ryzach. Wiosną tylko podchodzimy z narzędziem i ucinamy snopek. Mam szesnaście rozplenic, kilkanaście miskantów, ogród byłby zaśmiecony źdźbłami dokumentnie.
