Aniu 13 - tak, ona jest niesamowita.
Żadna inna róża jej nie dorównuje kolorystyką.
Jeśli raz do Ciebie zawita, zostanie już na zawsze.
Jadziu - bardzo się z nich cieszę, jedynie koty mogą im zaszkodzić.
Niestety moja starsza kotka upodobała sobie polowanie na żaby wszelkiego kalibru.
Ważki też nie maja lekko.
Chyba brakuje im myszy......
Aniu tara - wiem, wiem, Danusia bardzo się cieszyła na ta wyprawę.
Nawet choroba jej w tym nie przeszkodziła.
Fakt.....starej gwardii coraz mniej, ale znowu dochodzą następni i się kręci......
Spróbuję oczęta sama wyhodować, może mi się uda.
Sama widzisz jaka Nevada cudowna, nie potrzebuje nawet reklamy bo sama się obroni konkurencji.
U mnie też robi się coraz bardziej sucho.
Jacku - cieszę się, że moje starocie Ci się podobały.
Moja amsonia rośnie pomiędzy liliowcami i je dokarmiam.
A ona chyba im podbiera jedzonko, bo jej z kolei nie zasilam.
Jedynie podlewam w okresach suszy.
Ale niestety wiosną podgryzają ją ślimaki i może dlatego u Ciebie zmarniała, bo zjadły jej świeże pędy.
Marysiu - Mufeczko kochana jak miło Cię widzieć.
Łąka była nie moja, ale u mnie wysiałam kwiaty łąkowe zamiast trawnika.
Widzę już pierwsze wschody

i strasznie się cieszę z tego, że jeśli pogoda pozwoli to może doczekam się własnej łąki kwiatowej.
Straty w różach......och, jak mi przykro, były takie piękne.
Ale może poradzą sobie i znowu będziesz miała wielkie krzaczory.
Trzymam za nie kciuki.
Czosnki już przekwitły w tym upale jaki był i zostały jeszcze orliki.
Ale róże wchodzą teraz na arenę i niedługo przyćmią wszystko.
Cieszę się, że wpadłaś.
Mateusz - tak robiłam, ale te o których piszę są na prawdę nieudane i złej reklamy sobie robić nie będę.
A te lepsze roślinki, które kiedyś wysadzałam i wysadzam za płotem znikają każdego roku wykopane przez ludzi.
Ale cieszę się ze rosną w innych ogrodach, gdyby ich u mnie zabrakło będą w innych miejscach.
Elwiś - możesz zajrzeć do naszej Ewci - Gloriadei, ma w sprzedaży sporo róż w donicach już ukorzenionych.
Mój Chipek taki właśnie jest, też nie wiem czemu, może to kwestia odżywiania lub pH gleby.
Chociaż można się w nim dopatrzeć i pomarańczu, ale tylko w pąkach.
Elizo - mszyce.....to temat rzeka.
Atakują prawie wszystkie róże.
Jedyne na których ich u siebie nie widziałam to Eden i Eyes For You .
Historyczne róże a w tym Comte są w menu mszyc i te lubią niestety najbardziej.
Rosea - witaj.
CHEwizz nie jest różą bardziej skomplikowaną od innych w uprawie.
Na pewno sobie z nią poradzisz.
Ja dostałam ją w prezencie, więc niestety nie powiem Ci skąd jest.
Podobnie "krzyczący" kolor u mnie ma Westerland.
Na pewno są takie, jeszcze inne odmiany, ale trudno mi tak od razu je podać.
Wrzuć może w gogle hasło róże pomarańczowe, na pewno coś znajdziesz.
No to dalej jedziemy z opisami róż.
Blossomtime ma przepiękny zapach, trochę kaprysi, ale można ją opanować.
Rośnie dość wysoko więc jeśli chce się mieć ładny krzew trzeba ciąć dość mocno.
Ładnie wywija na zewnątrz płatki kwiatu, które z czasem bieleją na krawędziach.
Dr Eckener, niedawno zagościła w moich progach.
I kiedy pokazała pierwszy kwiat bardzo mi przypadła do gustu.
Niestety niewiele mogę powiedzieć jeśli chodzi o zdrowotność.
Na razie jest zdrowa, ale to jej druga wiosna u mnie a pierwsza w gruncie.
Ta jest z wiosny tego roku.
Już mi się podoba ze względu na żywotność.
Zrobiła kilka pąków a przecież ledwo co się ukorzeniła.
Pachnie a w dodatku przesadzona ze względu na mrówki, które zrobiły sobie w doniczce gniazdo.
Tym bardziej podziwiam jej wigorność, że mimo to zrobiła pączki i kwitnie.
Póki co zdrowa i dobrze rokująca na przyszłość
Duchesse de Montebello.
Tą zna chyba całe forum.
Ochrzczona mianem gożdzikowej ze względu na kwiaty jak gożdziki.
Oryginał sam w sobie i to pod każdym względem.
U mnie jest magnesem dla mszyc, żadna nie ma jej tyle co gożdzikowa.
Ale kwitnie za to nieprzerwanie aż do przymrozków.
Zdrowie ma dobre, jeśli trochę o nią zadbać i powalczyć

z mszycą.
Jest absolutnie mrozoodporna, od kilkunastu a nawet więcej lat zdarzyło się jej u mnie raz podmarznąć, ale tylko do połowy pędów.
Jej prawidłowa nazwa to
J. P. Grootendorst.
No i róża, która ma być
Louise Odier.
Martwią mnie jednak jej małe kwiatki, bo moim zdaniem powinny być większe.
Niech się wypowiedzą ich posiadaczki, czy ten kwiat im tę odmianę przypomina.
Staram się trzymać ją nisko ziemi, ale ona i tak strzela baty w niebo.
Plamy łapie dopiero pod sam koniec sezonu, ale nie zostaje łysa.
Kwitnie bardzo obficie, powtarza u mnie tylko raz.
Cudowna, pachnąca róża bez kolców -
Madam Plantier.
Można się do niej przytulać bez obaw.
Kwitnie bardzo obficie chociaż tylko raz.
Zdrowa aż do końca sezonu, łapie plamy dopiero kiedy przyjdą chłody.
Nie przemarza i ładnie się krzewi.
Dość giętkie pędy łatwo się dają przywiązywać do podpór czy kulkować.
Rose de Resch - pachnie, kwitnie cały sezon z małymi przerwami.
Jest bezproblemowa, plamy łapie pod koniec jesieni, ale wtedy nie ma to już znaczenia.
Nie przemarza i tworzy ładny kompaktowy krzew.
Wystarczy tylko wiosną skrócić pędy i wyciąć słabe a szybko odbuduje całą strukturę na nowo.
Jedna z prawie bezobsługowych, idealna dla początkujących w tym temacie.
