Aniu, jak te pomidorki zechcą dojrzeć w ilości jaka się zapowiada, to będę miała nie lada kłopot z ich przerobieniem na przetwory.
To jeszcze nie wszystkie doniczkowce. Właściwie miałam ograniczyć ich liczbę, bo wieczorne bieganie z konewką jest czasochłonne, ale jakoś tak samo wyszło.. Oj na działce nie da rady zagwarantować przetrwania doniczkowcom, szczególnie w takie upały.
Moniu, napiszę nieskromnie, że i ja ciągle jestem pod urokiem liliowych piękności. Już się pogubiłam w ich nazwach. Cebul lili kupiłam chyba z 50 szt. Nie wszystkie w tym roku udało się doprowadzić do szczęśliwego kwitnienia. Jest nadzieja w przyszłym sezonie. Pewnie mnie znowu zaskoczą swą urodą.
Nad tarasem ciągle pracuję. Choć po kilku latach użytkowania zaczęły odłazić płytki na jego krawędziach. Nie ma komu się zabrać za tą małą reperację. Marzy mi się jeszcze markiza?
Jolu, to ja jestem pełna podziwu nad Twoimi liliami i nie tylko. W zasadzie masz u siebie już tyle różności, że niejeden ogród botaniczny mógłby pozazdrościć.
Maciejka w szafie?.nie będzie pachniała tak jak w ogrodzie, oj nie
Jadziu, pierwszy rok u mnie pomidorki pod folią. Te, które się nie zmieściły posadziłam do gruntu. Z folii są dwa, może trzy razy wyższe, ale w jednakowym stadium rozwoju. I tu kwiaty z niewielką liczbą zawiązanych pomidorów i w gruncie tak samo. Zupełnie nie rozumiem. Myślałam, że z pod folii będę miała plony znacznie przyspieszone
Stasiu, w tym roku z dwóch pelargonii jestem szczególnie zadowolona. Z miniaturki o czerwonych kwiatach i chyba także miniaturowych kwiatach, różowej. Pierwszy raz na nie trafiłam i spróbuję je przetrzymać przez zimę.
Avokado (pestkę jeszcze wilgotną) wsadziłam do doniczki w styczniu tego roku (zaraz znajdę fotkę z lutego) i stała sobie na oknie poł-zach strona. Wystawiłam je na taras, ale tylko na jeden dzień, bo jednak słońce było za mocne i poparzyło liścia. Wróciło z powrotem na parapet. Ziemia w doniczce była taka zwykła do kwiatów doniczkowych. Teraz dodatkowo wsadziłam pałeczkę nawozową do kwiatów zielonych (nie kwitnących).
Aleksandrze, nasionka rezedy wonnej kupiłam w ogrodniczym. Siałam bezpośrednio do gruntu, bez szczególnych oczekiwań, że coś wyrośnie. Czytałam, że jest trudna do pozyskania rozsady i były drogie wczesną wiosną. Posiałam i ..wyrosła bez żadnych problemów. Niestety trochę mnie rozczarowała, bo spodziewałam się z racji nazwy, jakiejś szczególnie silnej woni. Nic nie czuję, ale może dlatego, że rośnie na brzegu rabatki liliowej i jej zapach nie może się przebić nad liliowy. Raczej rezeda nie jest byliną. Całkiem prawdopodobne, że wysieje się sama.
Juka przyciąga mój wzrok za każdym razem gdy jestem w pobliżu.
Dzidziu, lilie jeszcze nie wszystkie się pootwierały. Jeszcze będę nimi was męczyć.
Różyczka (w doniczce) wylądowała w pękniętej misce tymczasowo, bo nie było rabaty pod róże i tak została ( na razie) dosadziłam do niej moją własnoręcznie wyhodowaną lobelię i kupną pelargonie. Taki dziwaczny zestaw ? Różyczka ma wysokości gdzieś z 30cm.Raczej taka średnia miniaturka. Prawdziwe miniaturki posadziłam do gruntu i nieźle się trzymają.
Stasiu (mamo Ani) witam Cię serdecznie. I mnie się wydaje , że ciut przesadziłam z ilością krzaczków tunelu. Trzymałam się zasadu : 50 cm odległości pomiędzy pomidorkami. Zdaje się, że i tak dałam im poszaleć. Obrywam wilki i niektóre dolne liście , ale to mój debiut tunelowy. W przyszłym roku się poprawię (podszkolę). Ciągle podglądam, czy są już jakieś oznaki czerwieni, ale jest niezmiennie zielono. Tylko ten pomidorowy zapach pod folią daje obietnicę przyszłych zbiorów?
Dzisiaj musiałam dać osłonę nad żurawkami. Takiego słońca by nie przeżyły.
Nasturcja wreszcie zakwitła a kobea obiecuje niebawem nowe kwiatki
