Bea, cieszę się moje fotki przypadły Ci do gustu

Zawsze to miło, gdy ktoś docenia nawet amatorskie prace. U mnie do końca sezonu jeszcze jest szmat czau, bo wiosna przychodzi do mnie bardzo późno. Ale czegoś muszę się trzymać, czekam więc przynajmniej na Waszą
Danusiu i u mnie od rana przyświeca słonko, od razu człowiekowi humor się poprawia

Ostatnio zupełnie nie mogę narzekać na pogodę. Oczywiście deszcz również pada. W końcu wiadomo, że dzień bez deszczu, to dzień stracony, ale i pogodnych dni jest całkiem sporo. Nie wiem nawet czy teraz nie ma więcej dni słonecznych niż latem
Zuziu, to ja już wolę wiosnę

Za zimą specjalnie nie przepadam, tym bardziej, że zima w tej chwili mogłaby już wyrządzić więcej szkody, niż pożytku. A może tylko tak mi się wydaje? Może mimo wszystko rośliny sobie poradzą?
Bardzo jestem ciekawa ile z tych tulipanów zakwitnie ponownie. Nowych kupiłam niewiele, ale po kwitnieniu wykopałam prawie wszystkie i na jesieni ponownie wsadzałam. O ile w ogóle zakwitną, bo wszędzie stoi woda
Mariusz, jak na razie wszystkie moje cebulki kupowałam w miejscowym ogrodniczym. Ale nie przeczę, że i mi już ten pomysł przyszedł do głowy

Tylko nie wiem na ile mój synalek okaże się pożyteczny, bo raz: się nie zna, a dwa: przyjeżdża do domu w czasie niekorzystnym dla cebulek. Teraz co prawda ma wyjątkowo być pod koniec marca, to może wtedy się uda? Ale chyba jednak poproszę o pomoc jego dziewczynę. Nie wiadomo tylko czy te cebulki nie okażą się jednoroczne

Ale spróbować mogę. Zadam im temat wcześniej, aby mogli się przygotować
Dzisiaj, korzystając z całkiem ładnej pogody, wybrałam się z synem na działkę. Planowałam jechać we wtorek, ale zapowiadają pogorszenie pogody, więc dzisiaj, nie bacząc na to, że jestem po nocy spędzonej w pracy, zabrałam co miałam zabrać i pojechaliśmy. Oczywiście nie obyło się bez: Kochana mamusiu zatankuj autko

, ale skoro korzystam z jego pomocy, to jak na razie nie oponuję. A na działce "
wiosna panie sierżancie". Większość róż rośnie sobie jak rosła i o pójściu spać ani myślą. Nie tylko mają zielone listki, ale wręcz powypuszczały nowe, a te które zrzuciły liście, mają nabrzmiałe nosy

Chyba to źle dla nich rokuje w razie ataku zimy. Co prawda na razie na horyzoncie zupełnie jej nie widać, ale nie wiadomo, czy sobie o nas jeszcze nie przypomni. Razem porobiliśmy różom chochoły zużywając na nie półtorej kostki słomy. Na koniec sama wyglądałam jak chochoł tyle miałam na sobie różnorakich źdźbeł

Nie powiem, że wyszły nam zgrabne i że jestem zadowolona z efektu, ale staraliśmy się jak mogliśmy i jakoś są zabezpieczone. Trochę koślawe, ale są. Jeśli mówimy o jakiś staraniach, to chyba jednak tylko z mojej strony, bo Filip, żeby tylko przyspieszyć powrót do domu, za każdym razem mówił: Mamo, ale super nam to wyszło To co? Już jedziemy

?
Zawinęłam również jedną azalię( bo przypomniałam sobie, że takową posiadam

), a Filip usypał jeden kopczyk dla Rosomane Janon. Reszta róż musi sobie poradzić sama, najwyżej wymienię je na lepszy model

Oczywiście kopce mają również wszystkie młodziutkie różyczki, ale tym sypaliśmy tuż po posadzeniu. Wydawałoby się, że tak niewiele zrobiliśmy, a zajęło nam to w sumie ponad trzy godziny. Trochę przemarzłam, więc po powrocie do domu zawinęłam się w kołderkę i teraz się wygrzewam. Ciągła wilgoć spowodowała, że większość moich rabatek kwiatowych pokryła się mchem. Aż się boję pomyśleć, jak sobie dam z nim radę na wiosnę. Preparaty na mech niby działają, ale spalone resztki i tak trzeba usunąć ręcznie. Będzie roboty, a roboty
Na działce rosną nie tylko róże i wszelkiej maści cebulowe, ale również swoje kapustki pokazał rozchodnik okazały
Przebiśniegi troszkę niewyraźne, ale wierzcie mi, że to one
Przywiozłam sobie jeszcze kilka garści piasku, bo mam do wysiania nasiona powojnika, a gdzieś czytałam, że w ich przypadku, bez piasku ani rusz
Pozdrawiam
