Rozeta - mam ją dwa lata, w pierwszym wypuściła długie pędy, w tym zakwitła. Sama dziwię się taką obfitością kwitnienia, poza tym ten zapach. Róża nie była planowana bo ktoś mi jej nie odebrał ale zapłaciłam i został się. Mogę powiedzieć - nie żałuje, dla tych kwiatów warto ją mieć. U mnie rośnie na polu z tyłu ogrodu na pełnym słońcu. Kwiaty nie palą się, są bardzo duże, silnie pachnące - róża ma dobry wigor, wytrzymałość na choroby i mróz. Popryskam ją jak tylko przestanie kwitnąć i nagnę nowe pędy.
Halinko - z moją Sophią miałam drobny problem, była zakupiona w pierwszej grupie w jednej z niemieckich szkółek. Kupiłam wtedy dwie nie znane róże Meillanda. W pierwszym roku róża miała niesamowity skok - pędy 120 cm i ponad 30 kwiatów. Kosztowało ją to bo po kwitnieniu zaczęła zamierać. Przesadziłam ją do donicy i jesienią dostała nowe miejsce. Mam zdjęcie krzaczka:
w tej chwili bodziszek jest większy od niej, musi jeszcze podrosnąć ale jesteśmy na dobrej drodze. Nie chcesz swojej mieć z donicy? Może rzeczywiście w gruncie lepiej sobie poradzi, ja z reguły róże mam w donicy tylko wtedy gdy je ratuje, wtedy mam nad nimi lepszą kontrolę. Co do Giardiny - ta odmiana zawsze podobała mi się bardziej od Edena - bo obie odmiany do siebie porównuje. Wczoraj mieliśmy burzę i gałąź osunęła mi się z płotu, ratowaliśmy ją - za dużo kwiatów zakwitło. Moim zdaniem ona ma lepszą odporność kwiatów na wodę, taka perłowo-różowa, dla mnie mogła by jeszcze wybić kilka takich dużych pędów:
Halinko - fakt, u mnie sezon zaczyna się wcześniej i wcześniej kończy, niektóre róże już przekwitły, niektóre dopiero zaczną kwitnienie - czyli wszystko w normie. Na dodatek ja przedłużam sobie sezon, kończymy pakowanie i jedziemy do Europa Rosarium -mam nadzieję na piękną pogodę i dużą ilość zdjęć, zabieram dwie karty pamięci - chyba wystarczy na dwa dni?