Magnolia zachwycająca, tez taką ostatnio widziałam Pewnie się domyslasz gdzie..A moja zmarzła
Ewa, to jak Ty miałaś takie inspiracje, to byłaś skazana na bycie ogrodnikiem! Może nawet geny A czemu mi się to ogrodnictwo przyplątało? Nikt w rodzinie takich upodobań nie miał...I nie mogło tak zostać? Jeździłabym sobie po swiecie, a nie tylko na działkę! O ja szczęśliwa!
hahaha... i tu się Martusiu mylisz... jak byłam nastolatka i trochę później to nie lubiłam zbytnio jeździć na działke... do dziadków, do pomocy w pracach polowych to i owszem , fajnie było, ale to grzebanie mamy w ziemi wcale mi nie pasowało... "Dopadło" mnie na zielone jak juz miałam swoje dzieci... no wiesz, wypoczynek na łonie natury i takie tam... a potem... no poszło jak burza... i kopnięta zieloną nóżką jestem do dzisiaj...
Geny mówisz... ciekawa koncepcja...
Ewulku, dotąd nie podlewałam borówki zbyt wiele i jakoś sobie radziła, ba! nawet miała trochę owocków (Ona młoda jeszcze) Tylko jakoś rosnie słabo, a zimą wymarzło jej kilka pędów
No, a Arcydzięgiel, Powojnikowo Królowo, jak 2 wiader wody nie dostanie, to wszystkie głowy do ziemi zwiesza
Dzięki, Bernadetko, tylko ze teraz to juz chyba "po ptokach", bo u ,mnie juz są owocki.
Postaram się zapamiętać i w następnych latach skorzystać z tej rady!
Ave pisze:
Ja chyba nie uniknę zbytniego zagęszczenia... jak sadzę rosliny to nie umiem zostawiac im po 0,5- 1 m przerw między sobą...
To tak jak ja
No i na przykład w ciągu ostatnich kilku dni naparstnice i ostróżki tak mi przyszalały
Dostałych takich rozmiarów, że mi róże zagłuszyły.
A to dopero koniec maja...
I nie wiem, kiedy je przesadzać bez zbytniego uszczerbku dla ich zdrowia
Aniu... to nie jest dobra wiadomość... ja też posadziłam ostróżki w różycach... oczywiście tuż-tuż...i będę się drapała po łepetynie w przyszłym roku "co z nimi zrobić"... bo w tym jeszcze małe są...
Za to naparstnica - o, takie warunki pewnie powinna mieć... - solistka, jedna...
Aniu, przesadź może w jakąś chłodniejszą pogodę... a najlepiej po porządnym deszczu, kiedy ziemia na większej głębokości porządnie wilgotna będzie.... ja tak robię praktycznie przez cały sezonz roślinami, które muszę przesadzić.
Miiriam-Bernadetto, Chatte-Izulku- u mnie też juz owocki , a co do podlewania... to borówka wodę lubi... ale ja ją podlewam raz w tygodniu, jak przyjeżdżam na działkę, więc takim totalnym wodopijcą to ona chyba nie jest skoro owocuje corocznie i to nawet nieźle.
No niestety sadzenie zbyt blisko to chyba bolączka wielu z nas.....ja też roslinki sadzę zdecydowanie za ciasno....ale właśnie nie lubie jak są pustki na rabatach i gdzie nie gdzie roślinki....zanim się rozrosną to mijają lata....no ale wtedy pojawia sie problem....trzeba ciąć i przesadzać....
Cudne widoczki ze skalniaczka
Święte słowa Agniesiu, święte słowa - w ogródku ma być OD RAZU busz... a nie po 10 latach...
w międzyczasie, cos tam sie przeniesie, albo podetnie... ale busz jest
Zresztą od razu widać, jak smutno wygląda ta posadzona, z odpowiednimi odstępami, naparstnica... (fotki powyżej)
Oj tak, ja też tak uważam...od razu busz, a potem przesadzanie Tak dla zdrowotności, żeby sie cos działo. W takim buszu z czasem pojawi sie coraz więcej ciekawych samosiewów...
"Dużo ludzi nie wie, co robić z czasem. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu. " (Magdalena Samozwaniec) Moje linki- i aktualny Wizytówka
A ja uważam inaczej, i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Zasadnicze rośliny muszą być od razu sadzone w prawidłowych odstępach, bo w innym wypadku, po tych kilkunastu latach wiele z nich trzeba po prostu usunąć, i całkowicie upada pierwotnie zaplanowane założenie. W takim przypadku, najczęściej trzeba zakładać ogród od nowa (wielu znajomych, którzy nie chcieli mnie słuchać, stracili te kilkanaście lat i musieli zaczynać od nowa). Uważam, że ogród winien stać się dojrzałym po ok. 15-20 latach, tak osiąga się najlepsze efekty. A dziury zawsze można nasadzić efektowną drobnicą. Zbyt gęste nasadzenia (oczywiście nie kwiatów), to najczęstszy i niestety najpoważniejszy błąd tych osób, które poważnie myślą o stworzeniu prawdziwego ogrodu. Wiem, że żartujecie, a ja piszę tak poważnie, ale co by nie powiedzieć, jest to sprawa zasadnicza (znam takich, którzy po latach, przeprosili mnie starego zgreda, przyznali mi rację, ale już zabrakło im motywacji, aby zaczynać praktycznie od nowa). I pasja ogrodnicza upadła, a coś co miało być ogrodem, dziś na pewno nim nie jest.
Rozetko, kochana... jaka Ty miła jesteś... że nie widzisz tego dywanika chwastów...
Jarko - masz rację, w każdym słowie. Oczywiście, że zaplanowanie i TRZYMANIE SIĘ PLANU gwarantuje stworzenie prawdziwego ogrodu.
Ale to jest takie trudne... upychanie roślinek daje taką namiastkę ogrodu-buszu JUŻ...
Ewuniu, nie widzę chwastów, bo ... ich nie widać wcale . Lub po prostu ich nie wypatruję ("pal sześć" z nimi ). Skupiłam uwagę na ogólnej kompozycji, bo warta dokładnego obejrzenia . i powtórzę się: naprawdę ciekawie skomponowana całość!!! Masz ogrodniczą wyobraźnię!!!
U mnie się jeszcze takowa nie bardzo wykształciła . Ale dzięki forum i takim fotkom jak Twoja, jestem o krok dalej