No więc tak... Zwichnęłam nogę! Jak nie urok to s******
Zaraz na wszystko odpowiem.
Badania są dobre, w piersiach jakaś mała torbiel na co lekarz powiedział, że nie mam sie przejmować bo w tym wieku podobno tak może być. Najważniejsze, że w węzłach chłonnych nie ma raka , a tego najbardziej się obawiałam.
Nóżkę w stopie zwichnęłam krótko przed wyjazdem do lekarza. Na całe szczęście jeszcze wtedy tak nie bolało i jakoś dojechałam.
Po przyjeździe bylo już gorzej, owijam ciasno i smaruję na opuchliznę. Ździebko też stopa zsiniała. Myślę, że złamane nie jest bo wtedy nie mogłabym nawet depnąć.
I to przed świętami.!
Nie ma wyjścia, do świąt zagoić się musi i koniec kropka, będzie ze 30 ludzisków do obskakiwania i niestety muszę być zdrowa
100krotko,dzięki, jakoś wszystko jest na dobrej drodze. Faktycznie nie jestem bez skazy, nawet powiem, że dosyć grzeszna jestem

Jakby nie patrzeć obcowanie z kimś kogo nie widać jest bardzo nieprzyjemne. Nadal się boję ale rozumiem, że Ci którzy czegoś od nas chcą muszą starać się w jakiś sposób dotrzeć do nas.
Będzie dobrze. W końcu to nie pierwszy raz i dam sobie radę.
Kasiu, ciarki to najmniejszy problem , gorsza jest świadomość

Noc była spokojna, dzięki
Stasiu, pięknie to wszystko napisałaś, sporo czasu to pewnie kosztowało, tym bardziej ukłonik. Przeczytałam w całości, zajrzę jeszcze na stronki w internecie. Zobaczę co tam jest.
W każdym razie nie mogę zaprzeczyć istnienia duchów bo sama chcę nim kiedyś być. Nie mogę skreślić w świadomości faktu, ze gdzieś tam w innym wymiarze są moi krewni, rodzina a z czasem pewnie dołączą rodzice. Dobrze wiedzieć, że nie znikną na zawsze. Duchy są i zawsze będą. Ze są wszędzie to normalne. Od początku istnienia Ludzkości muszą się wszakże gdzieś zainstalować.
Myślę, że akurat to, że się ich boimy to naturalna sprawa. Jak się na jakiś temat niezbyt dużo wie to brak tej wiedzy budzi strach.Zrozumiałe.
Wcale sie nie dziwię, że ludzie o takich sprawach mało mówią. Co niektórzy najzwyczajniej nie chcą do puścić do własnej świadomości istnienia duchów i myślę, że właśnie ze strachu tak się dzieje.
Ja to wszystko rozumiem, wiem, że sporo dzieje się wokół nas ale też żal mi tych duszyczek Może kiedyś sama będę potrzebowała pomocy żywych gdy zabraknie mi modlitwy do tego by przybliżyć się do owej cudownej i kochającej Światłości.
Rozumiem też, że co niektórzy mogą popukać się w czoło czytając takie rzeczy ale prawdę mówić niewiele na to poradzę, jest jak jest. Każdy ma swoje przekonania a ja akurat mam takie a nie inne. Nie zaprzeczę czemuś na co mam nadzieję po śmierci przecież.
Dzięki Stasiu, że tyle pracy włożyłaś w ten wykład. Bardzo było mi to potrzebne
Felu,Ciesz się, że nic takiego nie doświadczyłaś. W sumie osobiście jestem przyzwyczajona ale zawsze był to właśnie sen z prośbą o pomoc, tym razem nie spałam. Czasami mąż budził się jak pies szczekał ale ma dosyć mocny sen ten mój mężuś i nie zawsze się budzi.. Spokojny człowiek

Teraz już pies nie szczeka, jak będą mrozy to będzie spał w piwnicy.
TaroNa stronkę zerknę a jakże, tylko teraz tak na prędce to powiem, że dom ma jakieś 10 lat i zbudowany naszymi rękami

On jeszcze nie ma własnej historii.
Poza tym jak mieszkałam u mamy to miałam podobne harce, moze nie tak jawnie ale też mi się przytrafiały. I prawda jest tak, że jak zmawiam modlitwę za zmarłych wszystko mija.
Elżbietkoto nie był sen chociaż byłoby mi latwiej wtedy wytłumaczyć sobie to wszystko. Nasz papież kiedyś powiedział- Szukacie egzorcyzmów a przecież różaniec jest egzorcyzmem- no coś w tym stylu. Dokładnie nie pamiętam. W każdym razie pomaga
Grzesiumam podobnie

po iluś latach przyzwyczaisz się. Może też Jesteś "otwarty"
Chociaż bez przerwy myśli się o tym i jest to męczące. I jest strach. Sen i mimo wielu przebudzeń następuje snu ciąg dalszy. Wyśnij do końca, zastanów się co to może znaczyć, to pomaga. No i pomódl się za potrzebujących pomocy w czyśćcu, uwierz w to , że możesz im pomóc i powinno być dobrze. Nie wiem dlaczego ale modlitwa zawsze pomaga .
Jak znajdę chwilę czasu to kiedyś opiszę mój senny przypadek, tylko, że mnie ten sen śnił się na przestrzeni całego roku. Ale do dzisiaj mówię za nich "wieczny odpoczynek" Na razie jest spokój.
No i napiszę jeszcze jak w narzeczeństwie spotkałam z mężem ducha przy cmentarzu. Stara historia ale pamiętam każdy szczegół. Wiem, że każdy tłumaczy takie rzeczy po swojemu, ale łatwo tłumaczyć jak się nie przeżyje.
Będą to opwieści na zimowe wieczory. pewnie co niektórzy nie uwierzą ale trudno. Ważne , że ja wiem.
Zresztą teraz zbliża się powoli kolęda, mam zamiar poradzić się księdza. Bo w zasadzie zstanawiałam się już żeby dać na mszę za te nieszczęsne dusze. Może tak też im pomogę... Zobaczymy.
Basiu, chciałam to sobie wytłumaczyć ale niestety nie było wytłumaczenia
Mnie sny o lataniu skończyły się i teraz mam inne sny, trochę mniej ciekawe
No i Basiu, ja nie mam lęków, nie takich, w zasadzie niczego się nie boję dopóki coś tam się nie wydarzy. Staram się nawet duchy przyjmować do wiadomości, tzn. tego, że przyjdą z potrzebą. Tylko nie w taki sposób, nie tak jawnie. Teraz już nawet wiem, że nie przyjdzie do mnie ten co był ostatnio, nigdy jednak nie mogę mieć pewności, że przyjdzie inny. Nie wiem dlaczego tak mam ale tak jest. Pogodziłam się, tylko, że po fakcie zawsze jest strach. Z czasem mija i w zasadzie nie zastanawiam sie naprzód, że mogę bać sie później z następnego widzenia.
A ten podmuch na twarz i szyję czuję do dzisiaj. Jak pieczęć pozostawioną na swoim ciele.
Pelagionad egzorcystą się zastanawiam, będę rozmawiać z księdzem. Tylko, że egzorcystę się woła jak coś dzieje sie nagminnie, opętanie, nękania i takie podobne rzeczy. Moje wizyty są sporadyczne.
Romkopięknie dziękuję, uwierz mi, że pomimo wszystkiego jestem pogodną optymistką , inaczej chyba bym zwariowała
StasiuJuż dobrze sypiam, dziękuję. Myślę co prawda bo tak szybko nie idzie zapomnieć ale jest ok
Tak w ogóle to dowiedziałam się, że w naszym budynku gdzie śpią księża też mieli wezwane egzorcystę. Ale to już inna historia.
Idę dzisiaj na 13tą do pracy, ciekawe jak będę kuśtykać z to moją szpytą.Normalnie żeby było śmieszniej , zawsze coś musi się dziać, a mogło być tak pięknie
Dzięki za odwiedziny i podtrzymanie na duchu
Mam nadzieję, że nie myślicie sobie iż jestem nawiedzoną wariatką. Ale tak dobrze jest móc opowiedzieć , jest mi wtedy lżej.
Zaręczam też, że jest normalną, zdrową psychicznie kobietą, a że coś tam sie dzieje to już nie moja wina. Dzieje się samo po prostu i nic nie poradzę.
No dobrze, lecę jeszcze na Wasze ogrody
Tak się zastanawiam, że pewnie też powinnam opisywać te historie w osobnym wątku co by moderator nie miał pretensji. Bo o kwiatkach za wiele tu nie ma w tej chwili. Muszę pomyśleć