Miłeczko - No to już przesadziłaś

Jak można zabić pelargonie? Przecież one potrzebują wody, odżywki, słoneczka i oderwania zbędnych, przekwitłych kwiatów. I rosną bujnie do mrozów. A jest tyle pięknych odmian, że nie wiadomo co złapać do koszyczka. Moje będą różowe, bo chyba w takim kolorze je lubię najbardziej. Są takie wesołe. Jeszcze białe mi się podobają, ale białych nie było pod ręką, a mama zawsze mi mówiła, że biały to nie kolor
Smagliczki też nie miałam w donicach, nie pomogę. Jestem ciekawa Twoich aranżacji i gorąco namawiam na pelaśki albo surfinie.
Mateusz - Tulipanami nie można się znudzić, prawda? Ja je podziwiam codziennie i wiem, że jeszcze góra dwa tygodnie i będę musiała się z nimi na cały rok pożegnać. Ale zawsze warto czekać.
Martuś - Dziękuję. Moja Zuza w konwaliach i mnie się bardzo spodobała. Mój kwiatuszek.
Soniu - A ja mam separację z babciowaniem

Młodzi muszą się nacieszyć teraz byciem ze sobą na swoim. Byłam wczoraj u Kubunia, ale nie chcę się za mocno narzucać, bo wiadomo co sobie pomyślą. Ale mam taki ból, że potrzeba mi czasu na oswojenie się z myślą, że wiecznie Kubuś z babcią nie będzie mieszkał i ma rodziców. Ale brakuje mi tych naszych wspólnych chwil. Taki pusty nasz dom się zrobił
Marysiu - Sasanki kochana masz jak w banku, tylko zerknę które to nasionka są z nich. Bo nie wiem
Tulipany, które Ci się spodobały Marysiu i mnie przypadły najbardziej do gustu. I Sonia je nawet nazwała. Mają na imię Shirley. A żywokost masz rację, sieje się niemiłosiernie, ale jak na razie chętnych mam sporo. Na szczęście
Justynko - Konwalie zerwane w ogrodzie koleżanki, ma ich całe hektary.
Joluś - Ależ kochana wpadaj do mnie, zapraszam.

Miło mi, że Ci się podoba w moich skromnych progach. Uwielbiam naturę, podpatruję ją i bardzo często korzystam z jej urody przy komponowaniu moich rabat. A dodać do tego moje zamiłowanie do tworzenia bałaganu....wychodzi naturalnie
Jacku - Bardzo mi miło, że moje widzenie mojego świata tak miło oceniasz. Cykam to, co widzę i czuję, że chciałabym się tym widokiem z Wami podzielić. Ojej no nie wiem co napisać, ale cieszę się, że Ci się podoba
Dzisiejszy dzień był cudowny. Słoneczko przygrzewało od samego rana. Dlatego skoro świt wyruszyliśmy w ogród. Mój M dokończył w końcu prace nad paleniskiem/ogniskiem, ja utknęłam na dobre w warzywniaczku. Posadziłam 37 pomidorów, 27 papryk, potem popikowałam werbenę, żeniszka i lobelię na rabatach i posprzątałam taras. Szklarenka poszła do garażu.
Oczywiście znowu dałam ciała i moje pomidory posadziłam nie oznaczając ich. Zgadałam się z moją mamcią, która przyjechała i zajmowała mnie rozmową podczas tych prac...No cóż, pomidor to pomidor.
Pierwszy pączek różany

Na Tom Tom...którą posadziłam miesiąc temu.
