Majeczko, chyba Ty się swego czasu zachwycałaś Doktorkiem
Twój zmienił ogród, a ja ze swoim zostałam. Ma tak piękne kwiaty, że nie ma mowy o wyrzuceniu.
Nad Baronem drugi raz mocno bym się zastanawiała. Mączniak w jego wykonaniu jest nie do zniesienia.
Hippolyte do zastanowienia. Zobaczę jak u Ciebie będzie się spisywał.
Asiu, róże potrzebują trochę czasu, zwłaszcza na mniej urodzajnej glebie. Co prawda nachodzić się koło nich trzeba, ale końcowy efekt się opłaca.
Gosiu, źle cięłam Barona od samego początku. Tej wiosny potraktuję go delikatniej.
LO też jest historyczna i większość osób jest zachwycona.
Jestem ciekawa tegorocznego kwitnienia Comte. Zbudowała w tym roku mały zgrabny krzaczek. Ciekawe jak z jej odpornością na deszcz.
Jolu, drugi raz bym jej nie kupiła, mimo przepięknych kwiatów.
Też mocno ograniczyłam zakupy, a w wiosennych idą same byliny.
Wiosna się zbliża szybkimi krokami. W prognozach pogody odwołali cały tydzień deszczu i większych mrozów też nie widać na horyzoncie. Do omówienia pozostało mi jeszcze kilka róż, każda innego hodowcy, a że ustawione mam datami powstania, tak więc przyszła pora na:
Queen Elizabeth hodowca Dr. Walter E. Lammerts 1954. Mieszaniec herbatni.
Zakupiona w 2012 .
Ta róża nie należy do moich ulubienic. Po pierwsze kwiaty w kolorze różowych majtek. Po drugie uwielbia ją bruzdownica pędówka, w 2013 pierwsze kwiaty oglądałam dopiero w lipcu.
Po przeglądzie zdjęć z ubiegłego sezonu, wygląda na to,że jednak kwitła przyzwoicie, od końca czerwca do października.
Zdaję sobie sprawę z miejscówki jaką dostała, na wydmie pod sosną, co nie ułatwia jej życia i podbicia mojego serca. Jest, bo jeszcze nie wyrzucam róż.
