Witam prawie w nocy

zamiast iść spać to ja wpadam na forum.
Irena, Ewa, Magda, Agata, Henia, Asia, Kasiek, Jula miło mi że mnie odwiedzacie, dzięki Wam za poświęcony czas.
W ten upał trzeba było brać łopaty i grabie, taczki i ostrówka, i zakończyć no prawie zakończyć wykopaliska. Ogród wygląda teraz jak kawałek pustyni z zielonymi szlakami, wszędzie żółto od piasku

i kiedy mi wyrośnie jakaś trawka na tym żółtym

Ale już mniej więcej wiem gdzie będzie przebiegać granica nasadzeń żeby moje chabazie nie przeszkadzały w zawracaniu pojazdom. Jeszcze trzeba naszykować miejsce pod naziemny zbiornik na wodę, wyszykować słupy z kratkami na powojniki i róże i mogę sadzić. Tyle tylko że w taką Saharę to byłoby morderstwo dla roślinek, musi dobrze popadać i zdecydowanie się ochłodzić.
Łączę podlewanie z plewieniem i oglądaniem stanu roślinności bo niż naleci woda pod krzaczek to sobie różyczkę dobrze pooglądam - znowu znalazłam kolejne pączusie, powyrywam chwasty i do następnej różyczki. Dobry sposób bo pompa ma zdecydowanie za małą moc na taki długi wąż ale mnie to nie przeszkadza, robię 3 rzeczy jednocześnie i zajmuje mi to przeszło 2 godziny.
Przy tej okazji znalazłam kolejne róże które koniecznie chcą odejść ode mnie: Souvenir du President Lincoln od Schultheisa i kolejne róże od Bogdana. Na miejsca bogdanowych znajdą się chętne czekające w donicach ale żal mi kolejnego Souvenira.
To może troszkę kolorowego majowego ogrodu na poprawę humoru.
