Jeśli chodzi o mnie, to na pierwszym miejscu oczywiście jest
megagronisty, ale w moim małym foliaku, w przyszłym sezonie będzie tylko jeden. Doświadczenie tegoroczne, gdy wsadziłem dwa krzaki megagrona, nauczyły mnie, że co za dużo, to nie zdrowo. Megagron wsadzony na zewnątrz foliaka nie sprawdził się, jak dla mnie ewidentnie nadaje się tylko do szklarni/foliaka.
Drugie miejsce zajmuje pomidor nr
127. Kwintesensja pomidora jeśli chodzi o smak, a i inne zalety też posiada. Po pierwsze jest to pomidor wczesny, więc jest duża szansa, że dojrzeje zanim choróbska zaatakują. U mnie właśnie tak było,
127 rósł i w foliaku, i na zewnątrz, może nie uwierzycie, ale nie pryskałem krzaków w ogóle. Ani w foliaku, ani na zewnątrz. Tydzień temu zniszczyłem te, które rosły pod chmurką (ten rok, po tym, co się działo 3 maja nadal uważam, że jakiś pokręcony jest), pod folią (tfu, tfu...

) mają się nadal dobrze. Ale ja nie o tym chciałem...
Trzecie miejsce przypisuję numerowi
36- jak dla mnie malinówka z lat mojej młodości. Kolor, smak i wielkość owoców zaimponowała mi i mam pewność, że będę wyciągał pesteczki i w przyszłym roku na pewno będę chciał mieć tego pomidora.
I żeby była jasność, jakie kozulowe pomidorki u mnie rosły (w foliaku):
14, 125,
36, 124, 126,
127, 130, 133, 135, 137.
Wyboldowane te, które na pewno w przyszłym sezonie zagoszczą u mnie w foliaku.
Pozdrawiam.