No kochani ja już jestem po dożynkach. Tak mi się nie chciało jechać, lenia miałam niesamowitego, ale dobrze, że pojechałam, bo było super
Atmosfera wyluzowana, władze samorządowe normalnie z ludźmi pod namiotami siedzieli, nie gdzieś pochowani po kątach jak to zwykle bywa z Vipami, grochóweczka, flaczki, lody, zabawy dla dzieci, plac zabaw i podziwianie tego, co ludzie przygotowali. Największą atrakcją jednak, co może wydawać się dziwne była msza święta, którą poprowadził nasz proboszcz w wespół z zaprzyjaźnionym misjonarzem z Kamerunu, który aktualnie przebywa w naszej parafii na wakacjach.
Proboszcz najpierw przekazał swoje kazanie i potem zapytał misjonarza jak w Kamerunie obchodzą dożynki, no i Asun - imię misjonarza - się rozkręcił na dobre

Zaczął opowiadać jak u nich się to odbywa, a tym samym pociągnął do zabawy cały kośćiół Były pląsy

,

pt. Akuman - batata - podobno tak w Kamerunie nazywają się dożynki , grał na tam-tamie, oklaski

, no po prostu totalny luzik

.Tylko poczty sztandarowe stały nieugięte na baczność Moje dziecko oszalało
Po mszy przemarsz z wieńcami na pole, gdzie do białego rana trwała zabawa.
Trochę zdjęć - ludzie odwalili kawał dobrej roboty - coś pięknego
