Witajcie!
Robi się gorąco, więc mam nadzieję na choć kilka noclegów na działce, tylko M musi się zgodzić, bo sama umarłabym ze strachu.
Tylko jedna działka dzieli naszą od skarpy nad rzeczką Brzeźnicą, która to skarpa porośnięta jest wielkimi starymi drzewami i chaszczami rozmaitych krzewów, nie mówiąc o wysokich trawach i rozmaitych chwastach. Były takie zimy, że sarenki po zamarzniętych zaspach śnieżnych przechodziły na działki, a człowiek spokojnie o każdej porze roku przejść może przez siatkę ogrodzeniową.
Gdyby był piesek.... Ale nie ma.

Kota nie ostrzeże ani nie obroni, sama jest dość tchórzliwa.
A! Właśnie! Przypomniało mi się, że moje płockie dziecię wraz z małżonką nabyli sobie pieska. Malutkiego yorka i gdy we wrześniu wyjadą do Bułgarii, Cziko przez dwa tygodnie będzie nasz.

Może im nie oddamy.... Tia! Marzenie ściętej głowy.
A na działce dzisiaj ruszyłam swoje cztery litery i pomagałam M przy rozbiórce starej altanki. Nadźwigałam się i definitywnie oświadczyłam, że się do takiej roboty nie nadaję, już wolę ten bajzel, który ciągle króluje na działce. Postawić nowy domek łatwo, tym bardziej że zrobili to inni, a zlikwidować stare truchło to już wyższa szkoła jazdy, zwłaszcza że strasznie dużo tam betonu.
No dobrze, dosyć marudzenia. Działka ciągle kwitnie, pachnie, bałagan z lekka schowany, trzeba cieszyć się tym, co jest i póki jest. Nawet jeśli tylko jedna jabłoneczka obdaruje nas owocami.
Na moreli wszystkie owoce zgniły zanim dojrzały, ale brzoskwinie jak zawsze niezawodne. Zarówno wczesna, jak i późna (obie NN) nie zawiodły.
Wszystkie gałęzie obsypane owocami.

Ta późna ma mniejsze owoce i o zupełnie innym smaku. Bardzo dobra.
Kwitną jeszcze lilie, w tym trzy - czerwona i żółte - pachnące.
Aniu - strasznie wyrywne te jesienne kwiaty, a podobno jesień będzie ciepła, długa i sucha. To dokąd one się tak śpieszą?
Na pierwszym zdjęciu jest szałwia NN od Gosi Margo2. Nie znała jej odmiany, wydaje mi się, że jest to szałwia 'Plumosa'.
Co do nachyłka, to cieszę się, że mi się ostał, a to dzięki temu, że go jesienią przesadziłam. Wcześniej trzy różne nachyłki rosły obok siebie, po zimie okazało się, że dwa
wyparowały, został tylko ten, któremu zmieniłam miejsce. Zastanawiam się, czy znowu go przesadzić, by i on
nie wyparował.
Dziękuję ślicznie za dobre słowa dobrej Kobiety.
Kasiu - i ja lubię żółte kwiaty, ale nie u lilii. Najbardziej lubię lilie białe i wszystkie odcienie różu.
Naturalnie każda z nas ma swoje własne gusta, o których podobno się nie dyskutuje.
Marysiu - rozumiem, że żeleźniaki są humorzaste.

Moje takie piękne rozety zbudowały, i na tym skończyły swój popis. Jeżeli za rok nie zakwitną, to pójdą do piachu, nie będą zajmowały miejsca.
Żałuj, że nie kupiłaś sobie lelijek po jeden zeta, teraz by Ci kwitły i pachniały. Ja zawsze w maju sadzę choć kilka na późniejsze kwitnienie.
O nachyłku pisałam Ani, nie będę powtarzała, bo aż mnie skręca, gdy mi się przypomną tamte dwa wyparowane.
Dzieci cieszą się i słoiczkami, i owocami, i warzywami , którymi dzielimy się na bieżąco, szczególnie z tymi płockimi. Dzisiaj też dostarczyliśmy im siatę pomidorków i ogórasów.
Mam nadzieję na krótką wyprowadzkę do działkowego domku, ale raczej po niedzieli, bo wiadomo: niedziela jest nie tylko dla nas.
Za życzenia serdeczne dzięki z wzajemnością.
Ewuniu - w tym roku kobee mnie samą zaskoczyły swoim wigorem. Wszystkie wzeszły i rosły jak na drożdżach, dzięki czemu mam i ja, i synowa, dla której je wysiałam. Dwie obrosły pergolę, dwie inne pień po ściętej śliwie i wszystkie mają mnóstwo pąków, które stopniowo rozwijają.
Ta różyczka to 'Speelwark', pod taką nazwą ją kupiłam w jednej ze szkółek. Delikatnie pachnie.
Dziękuję i wzajemnie pozdrawiam.
Dobrej nocy. 
Jutro zajrzę do Waszych ogrodów.
