Grażynko witam, dzięki,

już Fragola się odezwała. Siostra z rodziną ze stolicy przyjeżdża, muszę być w domu. Na pewno jeszcze się spotkamy.
Martuś trzy koty sąsiadów podobnie, spacerują, a nornice się panoszą w ogrodzie.

Muszę zlikwidować połowę truskawek, usychają bo korytarze pod nimi. Sypałam granulki do nor, to te paskudy wypychają na zewnątrz i muszę zbierać, żeby ptaki się nie zatruły.

Kot nawet jak myszy nie łowi, to miłe stworzenie w domu. Ostatecznie można go głodzić trochę, może wtedy złapie coś.
Anitko każdy przechodził w życiu przez łapanie żab. Ja też, szczególnie, że zawsze miałam samych chłopaków wokół.

Ogrodnictwo, to jeszcze norma, ale rozmnażanie i ciągłe przesadzanie na rabatach, to już choroba.

Lubię na nią chorować.
Upalny dzień, trochę wiatr wieje. Zaczęłam wykopywanie dwuletnich tulipanów. Nornice się niektórymi pożywiły.

Wiele roślin szykuje się do kwitnienia. Poza pieleniem, niewiele robię w ogrodzie. Oczywiście szkółkę zaliczyłam i dla małej turzycy brązowej muszę szukać miejsca.
Zakwitły rysy cebulowe, które miały być czosnkiem.

Białe kłączowe i syberyjskie nadal kwitną.
Dziwna werbena płożąca zaczyna rozwijać pąki.
Patagońska z ubiegłego roku ma trzy kwiatki.
Barberys Admiration i Harlequin nabierają barw.
Borówki się postarały, będziemy smakować.
