
Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Podczytuję tą dyskusję i wybaczcie, że wtrącę swoje trzy grosze. Róże nie są łatwe do ukorzeniania i po latach obserwacji doszłam o smutnych (przynajmniej dla mnie) wniosków. Nie wystarczy postępować według instrukcji - potrzebny jest jeszcze specjalny dar w rękach sadzącego, a nie każdy go ma. Dziesiątki razy na rozmaite sposoby próbowałam ukorzenić różę - nigdy nic mi z tego nie wyszło. Prędzej czy później sadzonka zczerniała i padła. Natomiast mój ojciec potrafi ukorzenić wszystko. I to bez żadnych specjalnych zabiegów, ukorzeniacza (chyba nawet nie wie, że istnieje coś takiego), specjalnego podłoża, odwracania sadzonki itp. Nie musi nawet robić kilkunastu sadzonek licząc, że przyjmie się tylko część z nich. cokolwiek posadzi to mu się przyjmuje i rośnie. Dlatego po moich niepowodzeniach już dawno temu "spasowałam" i jeśli chcę mieć z czegoś sadzonkę to proszę o to ojca. On obrywa dolne liście, wtyka do małej doniczki ze zwykłą ziemią nabraną z ogrodu, nakrywa uciętą plastikową butelką i gotowe! Jemu się przyjmuje i rośnie - a mnie niestety nie. Nawet ostatnio, pod koniec lata dałam mu łodygę róży od sąsiadki, bo prosiłam żeby zrobił mi z niej sadzonkę. Pociął ją na 3 części i wsadził do 3 malutkich doniczek. Po chyba ok 2 miesiącach powiedział że musiał przesadzić te 3 sadzonki do większych doniczek bo w tych malutkich już dołem wychodziły korzenie. Ponieważ chciałam tylko 1 sadzonkę, to 1 doniczkę zostawił na parapecie okna, a dwie pozostałe zakopał razem z doniczkami w ogrodzie (nie wiem czy przetrzymają tam zimę). Ktoś tu pytał o ukorzenianie róż kupionych w kwiaciarni - mój ojciec też kiedyś chciał się przekonać i oczywiście mu się udało. Jakieś 8-9 lat temu mama dostała "pokazowy" bukiet kwiaciarnianych, czerwonych róż, na bardzo długich łodygach. Jak bukiet zaczął więdnąć to ojciec zrobił sobie z łodyżki sadzoneczkę. Jak się przyjęła i podrosła to wsadził ją u mnie na działce w rogu szklarni. Mówił, że bał się posadzić ją na dworzu, bo to jednak róża florystyczna i mogłaby zmarznąć. No i rośnie stare już krzaczysko do dnia dzisiejszego - jako towarzyszka sezonowych pomidorów. Kwiaty z niej ścinam do domu, bo ponad 2 tygodnie stoją w wazonie, a sam krzak kwitnie od maja do grudnia. Jednak wracając do tematu - uważam, że do ukorzeniania trzeba mieć "szczęśliwą rękę". Mój ojciec najwidoczniej ją ma - ja niestety tego daru nie posiadam 

- Jolek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3054
- Od: 12 maja 2013, o 21:24
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
I w tym temacie też się z Tobą zgodzę
Sama się przekonałam że, nie do wszystkiego mam rękę. Antypatię czuję tylko do fikusów. O ile bez specjalnych zabiegów róże mi pięknie rosną i kwitną tak z pozyskaniem ich sadzonek mam problem
Cały czas próbuję z ,,kwiaciarnianych" i klęska. Szczególnie upodobałam sobie białą o dużych kwiatach wywijające płatki jak stare odmiany.
Z tego co zauważyłam , najczęściej uda mi się z róż ogrodowych doprowadzić do rozwinięcia się pąka liściowego w deszczówce. Po posadzeniu jednak zamiera.


Z tego co zauważyłam , najczęściej uda mi się z róż ogrodowych doprowadzić do rozwinięcia się pąka liściowego w deszczówce. Po posadzeniu jednak zamiera.
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Ojtamojtam
Floresita jak będziesz u ojca to zrób 2 sadzonki tak jak on robi - jedną postaw tam gdzie on trzyma do ukorzeniania a drugą zabierz do siebie do domu. Wtedy się przekonasz czy masz rękę do ukorzeniania czy nie



Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Powiem tak: Jeśli zrobię sadzonkę ściśle pod dyktando ojca i doniczka z tą sadzonką będzie stała u niego, pod jego opieką i "duchowym wsparciem" to będzie rosła. Natomiast jeśli tak zrobioną sadzonkę zabiorę do siebie, to pomimo najstaranniejszej mojej opieki - na bank- nic z niej nie będzie! Ot i wszystko. Zabawne przy tym jest to, że mój ojciec jest wrogiem róż, a powodem tej niechęci są ich kolce. On bardzo nie lubi kłujących krzewów, a te nieszczęsne krzaki chyba lgną do niego, bo śmiejemy się już, że wystarczy że przejdzie metr obok róży, a i tak po przejściu będzie podrapany.
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów

Ojciec pewnie sadzi, odstawia doniczkę i 'zapomina', nie tyka, nie zagląda codziennie, nie podnosi doniczki żeby sprawdzić czy może już widać jakiś korzonek, nie podnosi przykrywki z uciętej butelki żeby sprawdzić czy aby nie jest za sucho, nie kręci bez przerwy doniczką jak zobaczy nabrzmiały pąk.... 'samo rośnie'Floresita pisze:pod jego opieką i "duchowym wsparciem"

WłaśnieFloresita pisze:Natomiast jeśli tak zrobioną sadzonkę zabiorę do siebie, to pomimo najstaranniejszej mojej opieki ..

Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Jest dokładnie tak jak mówisz - ojciec sadzi i dalej nie interesuje się już tym. W przypadku sadzonki róży, którą dla mnie robi ,to przynajmniej trzyma doniczkę na parapecie okna, więc chociaż raz na jakiś czas mu się przypomni żeby ją podlać. Teraz jak przypominam sobie moje próby z ukorzenieniem to wydaje mi się, że głównym powodem niepowodzenia było to ,że zawsze miałam jednak zbyt mokrą ziemię w doniczce. Naczytałam się, że sadzonka musi mieć dużą wilgotność do rozwoju, aby ją utrzymać nakrywa się ją słoikiem lub uciętą plastikową butelką. Przykrycie trzeba co jakiś czas podnosić żeby przewietrzyć sadzonkę i aby nie zapleśniała pod przykryciem. Postępowałam tak z moimi sadzonkami, zazwyczaj nawet rósł jakiś nowy pęd, sadzonka przez ok miesiąc była zielona, a potem i tak - najpierw brązowiała, potem robiła się już cała czarna. Wydaje mi się, że one po prostu zgniły w tej stale wilgotnej ziemi. Ojciec ma w doniczce suchą ziemię, podlewa mało kiedy dosłownie "kleksem" wody - może to jest właśnie klucz do sukcesu?
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Tak naprawdę nie wiadomo od czego to zależy, pędy na pewno trudno się ukorzeniają, jak poczytałem to nawet ci, którzy mają jakieś doświadczenie, mają sukces max w 50%. Te same pędy, w tym samym czasie i tak samo ukorzeniane, a jednak część pada.
No i zachęcony metodą piaskową, dzięki której forumkom utworzyły się kallusy, zrobię metodą gazetową. Niby trzeba trzymać ok 6-8 tygodni w chłodzie - temp. 7-15C, w cieple podobno zgnije. Jutro utnę tą samą różę pnącą, wymoczę w chemii, podskrobię, w ukorzeniacz i zapakuję tak jak w linku https://www.youtube.com/watch?v=EfukLgUTUmo
Moje wymoczone w chemii są już naprawdę długo zamknięte i nic nie pleśniało ani nie pleśnieje. W wodzie w zamkniętej buli stały prawie miesiąc, teraz w żwirku, butla zakręcona. Na razie żadnej pleśni, mają ciepło w nogi ale pomieszczenie jest dość chłodne, butla stoi przy oknie, na kaloryferze.Floresita pisze:Przykrycie trzeba co jakiś czas podnosić żeby przewietrzyć sadzonkę i aby nie zapleśniała pod przykryciem
No i zachęcony metodą piaskową, dzięki której forumkom utworzyły się kallusy, zrobię metodą gazetową. Niby trzeba trzymać ok 6-8 tygodni w chłodzie - temp. 7-15C, w cieple podobno zgnije. Jutro utnę tą samą różę pnącą, wymoczę w chemii, podskrobię, w ukorzeniacz i zapakuję tak jak w linku https://www.youtube.com/watch?v=EfukLgUTUmo
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Widziałam filmik, ale nie do końca wszystko rozumiem. Te zawinięte sadzonki mają leżakować 2 miesiące w temperaturze 7-15 stopni. A co potem? Na tych wymoczonych końcach wyrosną korzenie? I co to był za żółty płyn w którym były zanurzone łodyżki - jakiś ukorzeniacz?
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3067
- Od: 3 gru 2017, o 14:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Okolice Leszna,wielkopolskie
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Cześć
Mam pytanie:czy dzika róża łatwo się ukorzenia
Potrzebuję ją na podkładki
Pozdrawiam

Mam pytanie:czy dzika róża łatwo się ukorzenia


Pozdrawiam

-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1310
- Od: 13 lis 2011, o 21:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: pomorskie
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędówni
U nas syn ma taką magiczną rękę do sadzenia. Czasem wsadzi coś moim zdaniem byle jak i to rośnie i kwitnie jak szalone.
Może rzeczywiście roślinki można " zagłaskać na smierć"
Może rzeczywiście roślinki można " zagłaskać na smierć"

Pozdrawiam. Sławka
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Floresita nie sądzę, jak nie padną/sczernieją/ to wytworzy się kallus jak tu https://www.youtube.com/watch?v=EKMfhrgLt4AFloresita pisze:Na tych wymoczonych końcach wyrosną korzenie?
Ale zasada jest taka, że łodyga do ukorzeniania powinna mieć średnicę nie mniejszą niż 0,5 cm, 3-5oczkowa w tym najniższe oczko powinno być zeskrobane i końcówka łodygi też, warto pousuwać dolne kolce, bo tam też może coś ruszyć, końcówki w ukorzeniacz. Papier nie może być mokry - wilgotny, dobrze wyciśnięty. Ja jeszcze porządnie nawadniam z chemią. Potem to dopiero jest najtrudniejsza sprawa, kallus to dopiero połowa sukcesu.
W necie są też obrazki jak niżej...Miałaś kiedyś w lodówce w woreczku korzenie chrzanu?
To mój, jeszcze z dwa tygodnie temu miał takie białe gwiazdki, teraz widać, że rosną pędy.

A w necie pokazują takie zaczątki na łodygach róży po metodzie gazetowej - no w takie cuda nie uwierzę jak nie zobaczę, w kallus tak, i w pąki które mogą ruszyć też

http://hitrostigizni.ru/razmnozhenie-ro ... -v-gazete/
Moje się teraz moczą, wieczorem owinę w wilgotne serwetki...i zapomnę


edit
--julian-- Najlepiej wysiać - zbierz owoce, wydłub nasiona i wrzuć do woreczka strunowego z wilgotnym piaskiem i do lodówki - wiosną wysiej.
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
- Ebabka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2939
- Od: 25 maja 2006, o 21:24
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: podlasie
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Moje padły, z kallusa nie rozwinęły się korzonki, listki zwiędły a patyczki w ziemi sczerniały
Ale postawię od nowa, może w samym perlicie ?

Pozdrawiam Eugenia
Re: Rozmnażanie róż przez ukorzenianie pędów
Ebabka Ty posadziłaś z kallusem do doniczki? Jeśli tak to jakie dałaś podłoże?
Moje zamknięte w butli żyją, widać że drugi pęd tuż nad żwirkiem też puścił korzonki...ale czy coś z tego będzie? Nie ruszałem, zajrzałem przez butlę.
Natomiast otworzyłem patyki zawinięte w wilgotne serwetki, nic nie gnije, nie sczerniało, żadnego kallusa ale dziwny zapaszek, więc przełożyłem paczkę z chłodnego miejsca na ciepły kaloryfer.
Moje zamknięte w butli żyją, widać że drugi pęd tuż nad żwirkiem też puścił korzonki...ale czy coś z tego będzie? Nie ruszałem, zajrzałem przez butlę.
Natomiast otworzyłem patyki zawinięte w wilgotne serwetki, nic nie gnije, nie sczerniało, żadnego kallusa ale dziwny zapaszek, więc przełożyłem paczkę z chłodnego miejsca na ciepły kaloryfer.