Na razie na szybko, bo jeszcze żadnego zlecenia nie dostałam, to nadrabiam na 4 ręce wszystkie zaległości...w końcu wysiałam dyniowate, wysadziłam seler korzeniowy. Naciowy chyba pójdzie do koleżanki, bo mam 10 krzaczków przezimowanych i nie przerobię tego...
Pomidory ocalałe w domu dosadziłam do ocalałych na dworze, jutro chyba na targ skoczę dokupię jakieś normalne sadzonki
Na przyszły rok, oprócz powiększenia jagodnika, który na razie wygląda tak:
chyba zrobię kopiec i grządki podwyższone/lub tunel...przy moim braku perfekcjonizmu i/lub braku czasu muszę wymyślić jakieś upraszczacze uprawowe.... no i muszę rozeznać rynek komercyjny odbioru ogórecznika, który obecnie wygląda tak....
Wysiałam też dziwaczka, wsadziłam ostatnie dalie, wysiałam trochę jednorocznych i musiałam wrócić do domu, bo dziecko młodsze zrobiło sobie piaskownicę z dziury niwelowanej po wyrwanych korzeniach i się trochę czarne zrobiło....
W ogrodzie na razie zmiana warty, przekwitły wiosenne (oprócz różowej cebulicy, której zapomniałam zdjęcie zrobić

), letnie jeszcze nie kwitną, oprócz orlików:
ale sporo będzie na dniach:
łubin (będzie różowy sądząc po dzisiejszym kolorze pąka)
naparstnice
irysy od Ewy
Liliowiec od Małgosi
Piwonia od Marysi albo mojej mamy (nie pamiętam, które gdzie wsadzałam...)
I moje królowe - Lykkefund (z rurą w tle

):
i Himalayki:
Marysiu a ten czosnek (sprawdziłam, rzeczywiście nie wygląda jak niedźwiedzi...), co od Ciebie mam (z tego co pamiętam to były ząbki albo cebulki), wygląda tak:
Kasiu, ja do Szczytnicy się wybieram, bo to niedaleko, ale chyba jesienią, bo na razie wobec możliwych postępów remontowych, trzeba by w końcu przestać pieniądze w ziemię ładować, a zacząć w dom...
Miłego dnia, gnam dalej:)