Witam,
Widzę, że na forum jest całe kompendium wiedzy w temacie uprawy różaneczników, niemniej w chwili obecnej potrzebuje skorzystać z doświadczeń pozostałych forumowiczów. Problem zdaje się jest palący i potrzebuje szybkich i konkretnych działań, na studiowanie tego
tematu przyjdzie czas później.
Spróbujmy ustalić ciąg przyczynowo-skutkowy.
Rok 2015.
- Po przeszło 2,5 roku od przesadzenia rh, w okresie letnim pojawiły się pierwsze problemy. Stosunkowo młodsze rośliny i bardziej narażone na działanie słońca (zarówno od południa jak i zachodu) zaczęły brązowieć, a konkretnie chodzi o liście. Zastosowałem wówczas po sklepowych konsultacjach oprysk Previcur Energy, później Aliette S, używałem również Magicznej Siły. Szereg podjętych działań zdaje się, że jedynie na moment zastopował brązowienie/usychanie liście i w efekcie opadanie pod krzak [w palcach taki liść można było pokruszyć na pył]. Na jesieni owo zjawisko wyhamowało, lecz liście dalej opadały z krzaków. W efekcie w sezonie 2015 1 krzak wyleciał całkowicie, dwa mocno ucierpiały, dwa nieco starsze krzaki zaczęły nosić podobne symptomy.
Rok 2016.
- 2 krzaki [z 3 ze stanowiska narażonego mocno na słońce od południa i zachodu] zostały w marcu przesadzone na inne stanowisko, nieco bardziej zacienione. W dołki została sypnięta mieszanka torfu, podkładu i ziemi (w bardzo frywolnych proporcjach), zostały również w dołki sypnięte nawozy - obornik bydlęcy, organiczny nawóz do RH i trochę jakiegoś nawozu o przedłużonym działaniu. Według mojej oceny na chwile obecną ich stan jest o wiele lepszy, widać, że odżyły aczkolwiek widać jeszcze gdzieniegdzie brązowate liście.
- W miejsce tych 2 przesadzonych i tego 1 co wyleciał wsadziłem natomiast inne RH, dwa zdaje się wyhodowane przez moją babcię, 1 kupny. Dwa z nich rosły wcześniej na bardzo nasłonecznionych stanowiskach, 1 natomiast miał nieco więcej cienia.
Przed posadzeniem starą ziemie wybrałem i przygotowałem generalnie dość obszerne dołki, które następnie wypełniłem podkładem, torfem i trochę ziemią. Podobnie jak wyżej również zasiliłem je granulowanym obornikiem krowim, organicznym nawozem do RH i tym o przedłużonym działaniu. Została również zrobiona ściółka z grubszej kory. Od początku sezonu RH były pryskane 2 razy - raz Aliette S i raz Ridomilem Gold, ostatnie pryskanie miało miejsce na długo przed kwitnięciem. Również wszystkie moje RH zostały zasilone nawozami w formie płynnej - dwa/trzy razy doglebowo Magiczna Siła RH/Iglaki i raz dolistnie sama Magiczna Siła RH.
W chwili obecnej, po ostatnich deszczach, te 3 przesadzone RH (w miejsce tych które miały problemy w zeszłym roku) same mają problemy. Liście brązowieją i robią się strasznie kruche, rzekłbym deja vu z zeszłego roku.
Nadmienię, że podłoże w tym miejscu jest dość gliniaste, glina pojawia się na różnych głębokościach, w pobliżu rosną tuje.
Wygląda to tak:
Krzak 1.

Krzak 2.

Krzak 3. Zdaje się najzdrowszy
Przesadzone po problemach w 2015.
Krzak 1.

Krzak 2.
Jeden z najstarszych krzaków narażony dość mocno na słońce zarówno od południa jak i zachodu.
Reasumując
- Przez 2,5 roku na tym stanowisku był spokój/ wszystkie RH rosły pięknie i bezproblemowo.
- W 2015 przy okazji pamiętnej fali upałów pojawiły się pierwsze problemy [były podlewane].
- Zmiana miejsca chorowitym z 2015 pomogła [takie odnoszę wrażenie].
- 2 z 3 nowych nasadzeń na tym stanowisku znów zaczynają chorować.
Proszę serdecznie forumowiczów o pomoc, nie ukrywam, że dziś jak to zobaczyłem to załamałem się. Z jednej strony mam już ochotę na to machnąć ręką i "niech się dzieje wola nieba...", z drugiej za dużo pracy już włożyłem w ogródek i w te RH żeby to tak zostawić.
[Edyta: Jeśli wybrałem zły dział to z góry przepraszam i proszę funkcyjnego o przeniesienie.]