Widzę, że wprowadziłam troszkę zamieszania wiosennymi fotkami

Jeżeli ktoś miałby mieć jeszcze jakieś wątpliwości, to muszę je niestety rozwiać. Z przykrością stwierdzam, że moja wiosna nie przychodzi aż tak wcześnie. Gorzej, moja wiosna w ogóle nie przychodzi wcześnie, ona przychodzi bardzo późno. U Was już dawno lato, a u mnie nieśmiało krokusiki zaczynają rozweselać ogród

Próbowałam przemówić jej do rozumu, żeby chociaż co kilka lat zawitała do mnie wcześniej, dała się sobą nacieszyć. Niestety jednak ciągle pozostaje głucha na moje prośby
Małgosiu, na szczęście zapowiedzi mroźnej i długiej zimy jak na razie się nie sprawdzają. Na takie zapowiedzi patrzę z przymrużeniem oka, zazwyczaj nie sprawdza się nawet ta na następny dzień, a co dopiero długoterminowa

Zima zawitała do mnie na jeden dzień. Sypało bardzo obficie i śniegu napadało kilkanaście centymetrów. Jak tylko skończył padać śnieg, zaczął padać deszcz i w kilkanaście godzin było po zimie. Obecnie pogoda też się nie sprawdza, ciągle zapowiadają zimno i jakieś opady, a tymczasem od kilku dni świeci słoneczko
Ewuś, czytałam u Ciebie, że różom snopki już postawiłaś. Pokaż u siebie jak to wygląda, to może będę wiedziała jak się do tego zabrać. Ja jeszcze nie opatulam, ciągle jest na plusie. Czasami tylko trafi się jakiś maleńki minusik. Róże jeszcze muszą sobie radzić.
Lucynko, to na pewno nie szafirki wyjrzały z ziemi. Te mam w znanych sobie miejscach i zielone szczypiorki są sporo większe. Mogą to być jakieś drobne czosnki, ale nie pamiętam czy takie kupowałam. Chociaż z tymi szafirkami możesz mieć rację

Może i kupowałam jakieś nowe, ale szczerze mówiąc zupełnie nie pamiętam. Mam nadzieję, że nic im się nie stanie i na wiosnę będę mogła rozwiać swoje wątpliwości.
Jadziu, wszystkie pierogi już ulepione, nawet podwójnie. Wcześniej lepiłam z mamą, a później już u siebie z Filipem. W sumie wszystkich ulepiliśmy około czterystu

O rany, na wigilijnym stole chyba w takim razie będą królować pierogi, a nie ryby

Wody w tym roku było aż nadto

Lała się z nieba beż żadnego umiaru. Ciągle jest bardzo mokro, chociaż od kilku dni nie pada, a nawet czasami zaświeci słoneczko. Nie wiem czy cebulki nie zgniją, bo że dalie mam w wyjątkowo słabej kondycji, to już wiem. Część już wywaliłam, a co będzie z resztą okaże się w kwietniu. Najwyżej wymienię kolekcję. Jak widać, zawsze znajdzie się wyjście z sytuacji, czasami nawet nie takie złe
Dorotko, miło mi Cię gościć w swoich zielonych zakątkach
Trawy zaplatam nie tylko ja. A nawet bym powiedziałam, że ja ich w ogóle nie zaplatam. Bo jedną, skromną, zaplecioną rozplenicę trudno nazwać trawami

Ale chęci na powiększenie ich ilości mam. Zawsze to jakiś początek

I czego jak czego, ale smaku na moich rabatkach nie znajdziesz. Niektórym się udaje na tak niewielkim kawalątku ziemi zaplanować nasadzenia, ja takich zdolności nie mam. Wciskam gdzie się da, a tam gdzie się nie da, też wcisnę

Ale uwielbiam swój ogródeczek i zupełnie mi nie przeszkadza, że wszystko się ze sobą miesza i, że żółty nie pasuje do różowego. U mnie pasuje. Zapraszam do zaglądania
Marysiu, oczywiście masz rację. Ale tam miejsca na różę po prostu nie ma. Mam tam niewielki ganeczek i jest to moje przejście na tył domku. Tamtędy również muszę od czasu do czasu przejechać taczką, inaczej się po prostu nie da.
Ależ Kochana doradzaj mi, zawsze się nad dobrymi radami zastanawiam, najwyżej i tak zrobię po swojemu
A pierogi z makiem smakują niebiańsko

Farsz taki jak do makowca. Ciasto drożdżowe ale bez cukru. I całość smaży się na głębokim tłuszczu. Tak samo robimy pierogi z kapustą. Tylko mój szwagier nie jada takich pierogów i dla niego ulepiłam kilkanaście zwykłych. I odkąd pamiętam, to właśnie takie pierogi jadało się u nas na święta. W latach kryzysu, jak brakowało oleju, mama piekła je w piekarniku. Ale wtedy nie były już takie smaczne.
Beatko, dużo wody upłynęło od mojego ostatniego wpisu. Przejrzałam co prawda kilka ostatnich stron, ale za nic nie kojarzę o jakich koronkach mówisz

jedyne jakie kojarzę, to z hortensji i mikołajka nadmorskiego, czy o nie Ci chodziło? Generalnie wszystko zostawiam na zimę i sprzątam dopiero na wiosnę. Głównie z tej przyczyny, że późną jesienią na działkę już nie jeżdżę. W tym roku było inaczej, bo Filip już się nie uczył, a jeszcze nie pracował i ze mną nie tylko jeździł, ale i pomagał. Za rok wszystko wróci do normy. Właściwie wycinam tylko to, co może mi się nadmiernie rozsiać. Resztę zostawiam ptakom do wyjedzenia. I chyba musi im smakować, bo na wiosnę niewiele znajduję nasionek.
Wandziu, do tej pory jeszcze nigdy nie reklamowałam roślin. Uznawałam, że jak coś nie rośnie to po prostu tak musi być i już. Ale teraz postanowiłam coś z tym zrobić. Uszkodzony towar mogę kupić za połowę ceny i na własne ryzyko. Ale dlaczego mam za to płacić pełną cenę? Zamówiona roślina miała być w pierwszej klasie. Mogłaby nie przeżyć pierwszej zimy, w końcu takie rzeczy się zdarzają i tutaj do nikogo nie miałabym pretensji. Ale uszkodzony korzeń już na starcie zmniejsza jej szanse. Akurat w tej szkółce zamówiłam najwięcej róż i taki przypadek miałam po raz pierwszy. Nie jestem do nich negatywnie nastawiona
Ewelinko, tak jak już pisałam wyżej, gdyby to dotyczyło przecenionych sadzonych, to siedziałabym cicho i czekała na efekty. Ale tak, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zainterweniować. Zadowolona będę dopiero wtedy, kiedy nowa różyczka trafi w moje ręce
Na wspominki już najwyższa pora

W końcu do wiosny już niewiele czasu, musimy się wyrabiać
Agnieszko, wzięłaś kawałek pnącza do ukorzenienia? Nie mam miejsca na takie eksperymenty, ale za Twoje będę trzymać kciuki

Moje nasienniki jeszcze schną, jeszcze ich nie ruszam.
Jakoś trzeba rozweselić widoki jakie mamy za oknem, a wiosenne zdjęcia nadają się do tego jak mało co
Moniko, to gusta mamy podobne, bo na ścianie domku hortensja pnąca rośnie już od kilku lat

. Tylko rośnie na bocznej ścianie, a glicynia rosła na rogu i bardziej rzucała się w oczy.
Gosiu, przez lata taki układ bardzo mi odpowiadał. Teraz jednak odczuwam już niedogodności takiej pracy

Wolnych świąt nie miałam nigdy, jedynie w tych latach, kiedy byłam w ciąży. Żadne długie weekendy mnie nie dotyczą. Sobota czy niedziela są dla mnie zwykłymi dniami, nie czekam na nie z utęsknieniem. Ale mam co chciałam i staram się nie narzekać.
Z prezentami jestem już nawet krok przed Tobą, bo mam je już wszystkie zapakowane. Ale to wyjątek, zazwyczaj latam jak kot z pęcherzem do samego końca. W dzisiejszych czasach właściwie wszystko można kupić i na pewno jest to bardzo wygodne. Na pewno lepiej jest zamówić część potraw, niż siąść do stołu padniętym. Jednak u nas jakoś nigdy nie było takiego zwyczaju i jeszcze ciągle się przed nim bronimy.
Danusiu, witaj

Widzę, że już wróciłaś z sanatorium. Naprawili Cię? Teraz uważaj, żebyś się nie zmarnowała na święta
A teraz będę pisać peany na cześć mojego eMa

Ale od początku:
W niedzielę pojechaliśmy do dużego marketu, do Mak...o. Tam wypatrzyłam cudnego, metalowego motyla do ogrodu. Jednak 60 złotych troszkę ostudziło moje zachwyty i wyszliśmy ze sklepu z niczym. Następnego dnia przyszło mi do głowy, że może jak większość ogrodowych gadżetów i ten był przeceniony? Namówiłam eMa, żeby wracając z pracy zajechał tam i sprawdził. Na miejscu okazało się, że tego motyla w ogóle nie ma w produktach do sprzedaży.Kierownik sklepu stwierdził, że prawdopodobnie został usunięty, jako uszkodzony ( rzeczywiście ma niewielkie pęknięciem, które eM bez problemu zespawa). ponieważ jednak mąż koniecznie chciał go kupić, w końcu pan sprzedawca znalazł na liście pozycję "Motyl z brokatu" za całe osiem złotych

I ten sposób w moim ogródeczku zamieszka takie cudeńko:
Już go widzę jak lata z kwiatka na kwiatek
Dzisiaj, korzystając z kolejnego słonecznego dnia, wreszcie umyłam okna. Zupełnie nie miałam tego w planach, ale zdałam sobie sprawę, że ten blask mocno tłumią brudne okna i wzięłam się do roboty. Przy okazji zawiesiłam na oknie świecące gwiazdki i od razu zrobiło się bardziej świątecznie
Pozdrawiam
