A węgorze to ogólnie wędrowniczki. Dla tarła potrafią ocean przemierzyć

Święte słowa. W całości potwierdzam.gienia1230 pisze:Łomatko!!! Co Wy wypisujecie ! Dla mnie żaden wąż nie jest przystojny!!! Żeby nie wiem jak był wygolony, wypachniony (nawet pod pachami) i pod krawatem! Oślizgła ohyda !!! W życiu nie wezmę np węgorza do ust, bo mi węża przypomina i na dodatek żywi się padliną!
Przepraszam, że niezbyt precyzyjnie wyjaśniłem.Nalewka pisze:Nic nie rozumiemTo węgorze wyłażą z wody, żeby robić "duszno i porno"? Na popiele? W popiele? Tzn. na wierzchu czy pod spodem? Bez wody? I dlaczego staruszek klasnął w dłonie? Cuda jakieś wyczyniał? A może to kolejny "miejski mit"?
Ale co by to było (lub nie było0, (...)
Dokładnie może nie mit, a bajka i to ... wędkarska bajka. Jak każda bajka ma gdzieś ociupinę prawdy. Owszem zdarza się ze węgorze opuszczają wodę w której do tej pory żyły, jeśli ta woda nie ma połączenia z rzeką, a w efekcie z morzem, lub brak w tej wodzie pokarmu, a w pobliżu jest jakaś inna woda. Zdarza się to czasami, jak dorosłe węgorze a dokładniej samice, bo tylko one żyją w słodkich wodach śródlądowych, wychodzą na brzeg aby dojść do pobliskiej rzeki, i nią dostać się do morza, skąd w towarzystwie oczekujących w wodach przybrzeżnych samców, przez Duńskie cieśniny przepływają na Atlantyk i tam ok. 6000 km od Bałtyku w Morzu Sargassowym dochodzi do tarła. Dorosłe osobniki giną z wyczerpania, a do powrotu który będzie trwał ok 3 lat, przygotowują się larwy węgorza, podobne di listków wierzbowych tyle że przeźroczyste i wielkości kilkunastu mm.Nalewka pisze: A może to kolejny "miejski mit"?
Fakt, opowieść świetnie napisana, a szczególnie te wstawki z Kaszubsciej godkiAle co by to było (lub nie było, opowieść boska!
Cudów nie ma, musiał je tam ktoś wpuścić, może jakiś wędkarz po załapaniu kilku "sznurówek", dał im wolność co by podrosły. Tak jak do oczka chłopaki z podwórka wpuszczali mi złapane w okolicznych stawach karaski.bishop pisze: I co najdziwniejsze - były tam małe węgorze, choć nikt od lat nie zarybiał węgorzami. Skąd się wzięły, skoro podobno jedynie morze Sargassowe pomaga węgorzom w tarle?
Rybacy i wędkarze nie stosują dekapitacji, bo nie ma za co powiesić węgorza w wędzarni. Zabijam węgorza odcinając mu 2 cm odcinek "ogona", przecinając w ten sposób rdzeń kręgowy. Lub używam TAKI przyrządzik. A że się wije po zabiciu, to jedynie odruchy mięśni.I z tego co pamiętam to nie ma humanitarnych metod zabicia węgorza. Dekapitowany, wypatroszony, bez skóry a jeszcze się wije...
Z pewną taką nieśmiałością….Pawel Woynowski pisze: Fakt, opowieść świetnie napisana, a szczególnie te wstawki z Kaszubsciej godki
I bateriaMozi pisze:(...) I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
Mozi nikt nie "podaje w nieuzasadnioną wątpliwość Twoich doniesień", tyle tylko, a myślę że żyję nie wiele krócej niż Ortwin, i z wędką nad wodą spędziłem może 1/5 tego czasu, to o masowej migracji po lądzie, w ciągu jednej nocy całej populacji węgorzy nie słyszałem, i żadne opracowanie dotyczące węgorzy o tym nie wspomina. Owszem spotkałem się z opowieściami o sporadycznej wędrówce pojedynczych sztuk, z czego niektóre pewnie były zaskrońcami. Dlatego zakwalifikowałem ten tekst jako wędkarską opowieść. Bo jak zapewne wiesz w większości przypadków, ilość i wielkość złapanych ryb przez wędkarza, nie wiadomo jak, ale rośnie w miarę upływu czasu i jest wprost proporcjonalna do ilości osób z którymi ten wędkarz rozmawia. To taka moja teoriaMozi pisze: A po piąte, przez dziesiąte, jak będziecie poddawać w nieuzasadnioną wątpliwość moje doniesienia, to się zapętlę w sobie, i nie podam wam innego patentu Ortwina, jak bez kopania wydobywać z ziemi rosówki. Same wychodzą! Gwarantowane! I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
No, nie, nie ma letko. Najpierw dokończę temat węgorzy. Ostatecznie jakaś kara być musi.Pawel Woynowski pisze: Nie"zapętlaj się w sobie"tylko podrzucaj ten patent patykowy na rosówki. Znam ich kilka, lecz o trzech patykach nie słyszałem. Mam cichą nadzieję, że nie trzeba będzie między nimi latać, tak jak z tymi grabiami, bo wiekowy facet jestem i z lataniem u mnie krucho, preferuję raczej patenty dla leniwców
Kpią z Moziego bywalcy, od kraja do kraja,gienia1230 pisze:Mozi, do tego patentu, jakbyś jeszcze jakiś wierszyk dorzucił.........