Obraziłam się na mojego Falka. Staram się jak mogę mu dogodzić, nawet dla niego wyeksmitowałam zamioculcasa z jego stałego miejsca bo uznałam ze tam Falkowi będzie najjaśniej. Zraszam korzonki, kupiłam keramzyt, nawet postawiłam koło niego termometr żeby wiedzieć czy mu czasem nie za zimno, albo nie za ciepło.
No ok, przyznaję, popełniłam błąd-zanim jeszcze nadeszły te mrozy uchylałam troszkę okno wieczorem, żeby mu zapewnić nocne obniżenie temperatury i cyrkulację powietrza. Stał wtedy 2m od okna, które szczelnie zasłaniałam grubą zasłoną, żeby go czasem nie przewiało. Jednak mu się to nie spodobało i ukarał mnie zrzucając 2 pączki z jednego pędu. (Dodam, że w tym samym czasie kiedy zrzucał pierwszego pączka otwierał drugiego z tych które u mnie otworzył) Na drugim pędzie pączek rozwijał się prawidłowo więc liczyłam że kara się skończy na tamtych 2. A tu co? ten paskud powiększał pączka, powiększał a jak już myślałam, że zacznie dziś otwierać to on co zrobił?? postanowił go ususzyć! Już nie będę nawet wspominać o tym rzekomym odgałęzieniu które ani drgnie od 2 tygodni.
Koniec tego dobrego, za dobra byłam dla niego. Od dziś będe go IGNOROWAŁA.
(może otworzy nowego pączka albo wypuści odgałęzienie żeby mnie przebłagać?

)
Mam nadzieję że Wsze roślinki mają milszy charakter
pozdrawiam,
Basia