
Moje roślinki domowe - mommy_b
A tu coś na poprawę humoru. wiem, że to nie kwiatek doniczkowy, ale ziemia moich doniczkowców wygląda podobnie jak ten puder kiedy dorwie się do niej moje maleństwo (córcia), które jak mamusia próbuje przesadzać kwiatki. Ale rękę do kwiatów ma dobrą, bo nawet jak wyrwie pozostawiając w doniczce połowę korzeni te o dziwo rosną dalej.



Łucyjka 2 latka (fotka sprzed pół roku do roku) a synuś 23 grudnia 5 lat, zabrakło mu 1 dzień do wigilii. Norbert to dosłownie anioł, a ta mała to piorunica, diabeł wcielony i gaduła (a pyskata jaka, wtedy to nawet czystego polskiego użyje czasem i po łacinie wtrąci słówko, aż boję się pomyśleć co to będzie za parę lat), dzisiaj znowu zbierałam ziemię, tym razem zaatakowała cytrynę, ale na szczęście w porę ją zauważyłam, to tylko wierzchnia warstwa poszła
.

To powiem Ci że mój syn ma teraz rok i dziewięć miesięcy i moje doniczki ani ziemia wcale go nie interesują mam mnóstwo doniczek poustawianych na podłodze i na parapetach do których już sięga i nie zdarzyło się by coś powywalał albo zciągnął z parapetu na podłogę po prostu wie że mu nie wolno, tak jest nauczony od czasu jak zaczął rozumieć co mu wolno a co nie i raczkować a potem chodzić wkoło doniczek. 

Mój synek jest taki jak piszesz, od maleńkiego rozumiał co wolno a czego nie, mało tego sam po sobie sprząta odkąd skończył roczek, roślin po pierwszych próbach nie rusza a ten piorun nikogo nie słucha, możesz mówić a jednym uchem wlatuje a drugim wylatuje. Doniczek nie wywala, tylko zdejmuje, ziemia ląduje poza doniczką kiedy ta w niej zaczyna grzebać.
Łucja to mała nieposłuszna diablica (niestety zupełnie jak jej mamusia), no i nie można jej spuścić z oka nawet na pół minuty (tyle jej zajęło wdrapanie się na sam czubek ponad dwumetrowej drabiny), a takiego słowa jak nie wolno to w jej słowniku chyba nie ma. pociesza mnie tylko fakt, że ostatnio coraz mniej interesują ją rośliny i ziemia, niestety na rzecz dręczenia starszego brata.

Łucja to mała nieposłuszna diablica (niestety zupełnie jak jej mamusia), no i nie można jej spuścić z oka nawet na pół minuty (tyle jej zajęło wdrapanie się na sam czubek ponad dwumetrowej drabiny), a takiego słowa jak nie wolno to w jej słowniku chyba nie ma. pociesza mnie tylko fakt, że ostatnio coraz mniej interesują ją rośliny i ziemia, niestety na rzecz dręczenia starszego brata.

To masz też ciekawie, ta diablica to na razie nie zamierza przestać, szuka tylko co by tu na diabła zrobić, a jaka szybka jest, dosłownie pędziwiatr. Chodzić nie umie, tylko biegać i to odkąd skończyła 8 m-cy (i to sama, każdego kto chciał ją chociaż za rączkę wziąć to odganiała).
A propos kwiatków, dzisiaj właśnie dzięki mojej małej zobaczyłam, że kalanchoe (chyba) po niespełna tygodniu siedzenia w ziemi wypuściło korzenie.
A propos kwiatków, dzisiaj właśnie dzięki mojej małej zobaczyłam, że kalanchoe (chyba) po niespełna tygodniu siedzenia w ziemi wypuściło korzenie.

To fakt, dziecię nie daje mamusi się nudzić, dba też o mamy figurę (teraz troszkę mniej ale na wiosnę na pewno pomoże mamusi zrzucić parę dodatkowych kilo )
Dzisiaj zakupiłam, a raczej mąż dobre serce żonie zakupił w biedronce cyprysik, w sumie nie dla samej rośliny a dla osłonki z mikołajem, bo ja taka rupieciara jestem, lubię ładne pierdołki. Osłonka oczywiście powędrowała już do innego kwiatka a cyprysik do szklarni bo szkoda mi go w domu katować a tak może na wiosnę gdzieś go posadzę jak przetrwa biedaczek.
Jutro postaram się zamieścić fotki swojej kompozycji sukulentowej z mikołajkiem w tle.
No i nowego nabytku, kalamondynki (że też nje mogę się powstrzymać jak widzę cytrusy), jest szczepiona, owocek ma jeden, ale koronę ładnie zagęszczoną no i nie była droga, wręcz tania. No i jak tu jej nie kupić.
Zbankrutuję kiedyś na nich.

Dzisiaj zakupiłam, a raczej mąż dobre serce żonie zakupił w biedronce cyprysik, w sumie nie dla samej rośliny a dla osłonki z mikołajem, bo ja taka rupieciara jestem, lubię ładne pierdołki. Osłonka oczywiście powędrowała już do innego kwiatka a cyprysik do szklarni bo szkoda mi go w domu katować a tak może na wiosnę gdzieś go posadzę jak przetrwa biedaczek.
Jutro postaram się zamieścić fotki swojej kompozycji sukulentowej z mikołajkiem w tle.

No i nowego nabytku, kalamondynki (że też nje mogę się powstrzymać jak widzę cytrusy), jest szczepiona, owocek ma jeden, ale koronę ładnie zagęszczoną no i nie była droga, wręcz tania. No i jak tu jej nie kupić.

Zbankrutuję kiedyś na nich.
