Krysiu - wklejaj u mnie zdjęcia podpór, jeśli oczywiście już je masz. Myślę, że nie tylko ja jestem ich ciekawa. Kupowałam bambusowe podpórki na giełdzie i sztuka wychodziła 90 gr., te same w Obi były po 2,40 zł. Niezła różnica, co?
Jedna z nielicznych roż, która nie potrzebuje żadnej podpory to
Nostalgie. Stoją na baczność niezależnie od tego, ile kwiatów wieńczy ich pędy.
Andrzeju - zwróciłam uwagę, że w części róż rzeczywiście się mijamy. Te co pokazujesz u siebie i mnie są nieznane. Okazuje się, że jest tyle odmian gatunkowych, że w żaden sposób wszystkich znać nie możemy. A że różanką się zaraziłeś, to wiem od jakiegoś już czasu, kiedy cichutko podglądałam Twój piękny ogród. Spotkania z Beatrix szczerze zazdroszczę, to w jej wątku zaczytywałam się kiedyś namiętnie. A u Ciebie widziałam chyba Arthura Bella, mam nadzieję, że go dobrze rozpoznałam. Abyśmy więc nie tylko się mijali, specjalnie dla Ciebie własnie
Arthur Bell, ulubieniec wszystkiego, co obżera moje róże
Aniu - z otwieranym dachem pomysł może i dobry

, ale co by sąsiedzi powiedzieli? No i mieliby ubaw, gdyby jak na słynnym meczu dach nie został zamknięty

Piano mam czerwone i białe, różowego jeszcze mi brak, ale choć bardzo lubię tę różę, na razie nie mam jej w zakupowych planach. Ponieważ wiem, że uwielbiasz róże pnące, pokażę Ci Snow Mount. Nie widziałam jej u Ciebie. Choć ma cudownie duże, białe kwiaty, chyba wieksze niż Chopin, mam względem niej mieszane uczucia. Nigdy wcześniej nie kwitła tak pięknie jak w tym roku, nigdy też tak się nie rozrosła. Ale tu własnie jest pewien problem. Od róż pnących oczekiwałabym jeszcze większego rozrostu. Ma sztywne pędy, więc przy Twoich cudownych łukach rosnąć by nie mogła, a podparta musi być, ponieważ wiatr potrafi ją połamać. Kilka dni temu dostała podporę, niezbyt szeroką, ale wystarczyła, by uchronić krzew przd połamaniem przez ostatnią wichurę. Oto
Snow Mount, na ostatnim zdjęciu u jej koan rośnie Arthur, który też do małych przecież nie należy.
Tolinko - codziennie wchodzę do Twojego wątku, ale jakoś w tym roku ociągasz się z pokazywaniem swoich panienek. Patrzyłam na Twojego Chippedelka i przypomniał mi się mój ubiegłoroczny. Też był taki malutki i już myslałam, że taki pozostanie, a tymczasem zrobił się całkiem pokaźnych rozmiarów krzewem. Tego samego Ci życzę. Za słowa uznania w imieniu Abrahama bardzo dziękuję. Jak wiesz, jestem jego wielbicielką. Wczoraj , podczas spotkania rodzinnego dowiedziałam się, że może mieć nieco inny kolor. Otóż jedna z osób zapewniła mnie, że jej Abrajam ma nieco inny odcień. A że na pewno była mowa o tej samej rózy, jestem pewna, bo sama go widziałam. Pewnie odcień będzie zależał od gleby. Mój w tym roku był mniej cięty, więc kwiaty są nieco mniejsze niż zawsze, no i jak zwykle pokłada się się lubieżnie na rosnącą pod nim Nostalgię. Grzeszą w biały dzień

Widok
Abrahama oplatającego Nostalgię jest niezapomniany
Małgosiu - sposób na to, by wyjść z ogrodu jest bardzo prozaiczny: praca zawodowa. Na szczęście ten niespokojny dla szkół i nauczycieli rok szkolny się kończy ( jeszcze gorszy zacznie się we wrześniu), ale zbliżające się wakacje sprawią, że na ogrodku będę mogła spędzać znacznie więcej czasu. Oczyma wyobraźni widzę już siebie jedzącą śniadanka wśród roż! A dziś przyglądałam się swojemu Novalisowi, rozrósł się, zmężniał i ... nic. Nie mogę się przekonać do niego. Podoba mi się tylko na zdjęciach i chyba trzymam go właśnie dla zdjęć

Pewnie gdybym miała fioletowo-niebieską rabatę jaką Ty masz, wyglądałby lepiej, ale wśród różu, pomarańczu i kremu jego kolor mi nie pasuje. Kiedy patrzę na rosnącą obok niego Golelse, serce zaczyna mi bić mocniej i sama do siebie się uśmiecham pod wpływem emocji kojarzonych z jego kolorem. Ale ja już taka jestem, kiedyś w domu wszystkie ściany miałam w kolorach pomarańczu, czerwieni, a kuchnię nawet teraz mam w ostrym niebieskim. Nie lubię stonowanych kolorów, co widać przede wszystkim w ogrodzie. Dla Ciebie
Goldelse
Basiu - moi goście najwięcej zdjęć robią sobie przy Westerlandzie! Teraz już przekwita, więc trzeba będzie czekać na kolejne kwitnienie, ale to jedna z tych roż, które gdyby mi zmarniały, na pewno bym je dokupiła. Miejmy nadzieję, że Twoje egzemplarze się odrodzą, w co nie wątpię, bo to chyba silna roża, ale i słoneczna, potrzebuje dużo słońca. Tak mi się wydaje. Jakość u nikogo nie widziałam jej rosnącej w cieniu. Może to jest powód, że nie chce rosnąć tak jak powinna?
Zaczęła kwitnąć Camille Pissarro. Ciągle nie wiem, czy mi się podoba. Z nią jest tak, jak z Pappageno - naciapana i tyle. U Ciebie też jedna "naciapana" ( nie obraź się

), to chyba Variegata di Bologna, czy się mylę? Podobno świetnie kwitnie, ale ja jakoś nie mogę się do naciapanych przekonać, choć Vdi B wydaje mi się najładniejsza z tego typu róż. No oceń sama
Camille Pissarro:
Ewko - lista o której mówisz jest przednia! Wiesz, co dobre i pewne! Czasem podobają mi się u kogoś róże, kupuję je albo i nie, a dopiero potem czytam, że są chorowite, kiepsko się krzewią czy słabo kwitną. Ty wskazujesz na róże, które są zwyczajnie rewelacyjne, choć każda jest inna. I Abraham , i Maria C., i Leonardo ( Queen of Sweden nie mam, ale dużo dobrego o niej czytałam) mają rożny pokrój, różny kwiat, ale wszystkie doskonale kwitną pięknymi kwiatami! O Westerlandzie nie wspomnę. Podpowiem jeszcze jedną, bo wydaje mi się, że jej nie masz - to
Ghita renessanse. Wysoka, szeroka z morzem kwiatów! Coś pięknego!
Wandeczko - skoro córcia chce Ci stawiać altankę, to jej pozwól! A może zimowy ogród różany? Co się będziemy rozdrabniać

? Moje dzieciaki mówią, że mama ( znaczy się : ja) zwariowała, bo tylko - róże i róże! Ale ja życie pokazuje, chętnie zapraszają gości i pokazują z dumą maminy różany ogród! A tak naprawdę, to zazdroszczę Ci, że Westerland dopiero zacznie Ci kwitnąć, bo przed Tobą to, co najlepsze! Mój już powoli przekwita

Ja czekam na
First Lady, to jej pierwsze kwitnienie u mnie, pewnie dlatego jeszcze nienajlepsze. Zastanawiam się czy ta różyczka rozkwita? W tym swym dużym pączku jest urocza, ale na pełen zachwyt muszę poczekać jeszcze rok. Masz tę rózę?
