Aaaaa, u nas to się nazywało "Leninskij urok", czyli lekcja Lenina

, własnie na takiej lekcji, jako mała dziewczynka, pierwszy raz usłyszałam o Bogu, o tym, że to ktoś/coś czego na pewno nie ma i że wymyślili to kapitaliści/burżuje żeby zastraszyć lud proletariacki ale my (ten lud znaczy się) nie poddamy się i będziemy twardo dążyć do świetlanej przyszłości, którą może nam zapewnić tylko partia socjalistyczna

Tak było ... teraz trudno w to uwierzyć.
Teraz o teraźniejszości!
Jutro jeszcze mam wykonać kilka badań, czyli na razie do szpitala nie idę. Ale co ja dzisiaj zrobiła??!!

Aż wstyd się przyznać! Otóż, przyszłam na wizytę prywatną do lekarza, muszę powiedzieć, że lekarz/ortopeda jest bardzo dobrym lekarzem i wcale nie jest zdziercą. Po pierwsze, od razu daje skierowania na badania w ramach NFZ a po drugie, od dziesięciu lat nie podniósł opłaty za wizytę, pierwsza wizyta kosztuje 50 zł. a następne 30 zł. Ten kto leczył się prywatnie, zrozumie o czym mówię. To śmieszne ceny dla naszych czasów!! A na prawdę, pomógł, bardzo dużo ludziom, których inni lekarzy nie mogli wyleczyć.
A teraz najważniejsze! Historia "przyszła baba do lekarza"

Otóż, ta baba, czyli ja, była tak jakoś poddenerwowana tą wizytą, że wzięła od lekarza skierowania na badania, umówiła się na następną wizytę, podziękowała, pożegnała się i ... wyszła ... I NIE ZAPŁACIŁA za wizytę

Dopiero w połowie drogi do domu mnie olśniło! Było mi głupią jak diabli

Ale co robić? Zadzwoniłam do pana doktora, krzyczę do słuchawki: Przecież nie zapłaciłam za wizytę!! Przepraszam, Boga radzi! On, co prawda, spokojnie odpowiedział, że nic się nie stało i że będę mogła zapłacić przy następnej wizycie (a co miał mówić?) ale pewnie pomyślał: Jakaś nie normalna Ukrainka
Oooo matko! Tak mi wstyd! Ale trzeba było widzieć mojego męża w momencie, kiedy gorączkowo zaczęłam szukać komórki w torebce a potem przepraszać doktora za to, że nie zapłaciłam za wizytę. Dobrze, że z naprzeciwka nikt nie jechał, bo M. po usłyszeniu moich histerycznych przeprosin, zrobił taki, solidny zygzak na szosie

A ja mu na to: No co? Zestresowana byłam! To i zapomniałam

A mój ślubny na to: Aloczka, ty uważaj, bo trzeba będzie jeszcze do psychiatry jechać
Teraz nie mogę doczekać się dnia, kiedy przyjdę na kolejną wizytę i oddam DŁUG!!