Od razu chciałabym zaznaczyć, że wszystko, co napiszę to moje własne spostrzeżenia i wiedza z obserwacji i zasłyszana od trenerów. Więc proszę mnie nie hejtować za wyrażanie swojego zdania, bo wiem po prostu jak niektóre osoby może zaboleć to, że pies nosi na szyi kolczatkę. I wdziałam już tutaj, że niestety można wsadzić kij w mrowisko.
Tak więc, kochana!
Wg mnie genetyka jak i zachowanie matki/ojca/właścicieli/otoczenie odgrywa bardzo dużą rolę. Właściwie już od ciąży suki wiele zależy jakie urodzą się szczeniaki. Mogą być tak jak matka zestresowane i lękliwe. Uczą się od niej przecież wszystkiego i to ona przekazuje im informacje - te dobre i złe. Wiele rzeczy jest także zapisanych w kodzie genetycznym min. dominacja itd. Tak jak napisałam wcześniej - odgrywa to dużą rolę, ale nie prawdą jest, że nie możemy zmienić swojego psa. Przeważnie jest tak, że kupujemy szczeniaka, którego to już my kształtujemy. W większości od nas zależy czy będziemy mieli psa do przytulania czy rozwścieczoną rządną krwi bestię. Gdybyśmy mieli dwa identyczne szczeniaki i trafiły by one do dwóch różnych rodzin wykazywałyby one odmienne cechy charakteru.
Jeżeli chodzi o tresurę, ćwiczenia itd. to mój Vuko jest bardzo ze mną emocjonalnie związany i ciężko było mi go nauczyć zostawania w miejscu, gdy ja odchodziłam. Ale z resztą nie było zbytniego problemu (siad, waruj itd.). Gdy przyszedł moment ćwiczeń na odległość to trochę się buntował i to on mnie ćwiczył (jesteś daleko, to mnie nie szarpniesz, a zanim do mnie dojdziesz to ja już zrobię, co chcesz dla świętego spokoju). Przede wszystkim musiał wiedzieć, że może mi zaufać. Nadszedł też moment toru przeszkód. Nie miałam żadnych oporów w przenoszeniu go przez płotki. Jak był większy to z nim wchodziłam na te przeszkody, by pokazać mu, że nie ma się czego bać, i że jest to fajna rozrywka dla nas obojga. Dziś biega po nic sam jak szalony. Nie można podchodzić do psa agresywnie czy z nerwami. Najlepszym rozwiązaniem jest asertywność i to od Ciebie zależy jaki będzie Twój pies. Miał też problem z przechodzeniem przez ścianę z plastikowych butelek. Udało się dzięki ulubionej zabawce

Chodziła na szkolenie też taka Pani z rottweilerem, ale od razu było widać kto ciągnie za lejce. Pies nią rządził, bo nigdy tak naprawdę nie pokazała mu, gdzie jest jego miejsce.
Tak samo było z zakładaniem kagańca. Mój Vuko przyjął go ze spokojem, bo jest mi uległy. Natomiast jeden z owczarków niemieckich wyrwał sobie aż pazura, bo tak bardzo chciał się pozbyć z pyska klatki. Zaczynałam od kagańca materiałowego i też było mi przez to łatwiej.
Nie miałam styczności na szkoleniu z pieskami bull i w ich typie. W sumie tylko z Morisem. Podobno jeden pitbull był szkolony przez 8 letniego chłopca! Wracając do Morisa to przyszedł on z właścicielem na szkolenie w wieku 4 lat. Zachowywał się grzecznie i szybko nauczył się komend. W ogóle nie wykazywał agresji. A i przypomniało mi się, że była jeszcze jedna młoda dziewucha z kilkumiesięcznym rottweilerem, który już na początku wejścia na teren szkolenia chciał nas wszystkich porozstawiać po kątach. Później dowiedzieliśmy się, że byl on prezentem na komunie, który urósł i się znudził... Pies po prostu w nieodpowiednich rękach, zero jakiejkolwiek wiedzy na temat rasy, zwierze pozostawione samo sobie. Każdy pies musi nauczyć się posłuszeństwa!
Miłość nie wystarczy, trzeba być także konsekwentnym. Nigdy nie uwierzę w to, że pies rodzi się zły. To my, ludzie robimy z nich niestabilne emocjonalnie zwierzęta. Kiedyś zasłyszałam jak jedna dziewucha powiedziała tak: "no kur... to jest pitbull, taka rasa, co trzeba ją kur... bić, bo inaczej debil będzie". W tym wypadku to wiadomo kto jest debilem. Z opinii właścicieli i miłośników rasy wie, że pieski w typie bull mają mocne charaktery, ale jak się je dobrze wychowa to są do rany przyłóż i podobno to najlepsze niańki dla dzieci!
Proszę tylko nie popełniać mojego błędu. Wmówiono mi, że powinien chodzić na kolczatce. Od zawsze chciałam by chodził na szelkach, bo kolczatka to nie rozwiązanie agresji np. do innych psów, która czasem się u Vukusia pojawia (został kiedyś kilkukrotnie poturbowany na szkoleniu przez większe psy). Ćwiczymy chodzenie na szeklach, ale w przypadku obroży niesamowicie ciągnie, bo wie, że nic nie ukłuje go w szyje
Przede wszystkim podejście asertywne, przejęcie roli przewodnika stada i pozytywne bodźce oraz nauka przez zabawę
Bardzo mi przykro z powodu Twojego psa...

Wiem jak boli strata i wiem też, co znaczy uczucie pustki. Nigdy o nim nie zapomnisz, ale wspominaj tylko te dobre chwile, bo to jest piękna rzecz. Teraz ofiaruj swoją miłość nowej 4 łapkiej kulce. O ile jesteś na to gotowa.
Faworyt, cudowne pieski. A ta mała istotka jest przewspaniała
Mogłabym napisać całą książkę o moim Vukusiu

W razie czego proszę pytać. Nie wiem czy pomogłam, mam nadzieję, że chociaż troszkę. A to mój Fafkulec (tak czasem mówi mój narzeczony

) podczas zabawy.
