Witajcie po krótkiej przerwie!
Dom pełen gości odłączył mnie od komputera. A wczoraj wieczorem udało mi się zaledwie zajrzeć na forum, niestety tylko zajrzeć.
Mój komputer fiksował, pracując na leniwych obrotach,
jak żółw ociężale. Zabrakło mi cierpliwości i odłożyłam kontakt z Wami do dzisiaj. Niewiele lepiej, ale jednak, więc spróbuję coś napisać.
Przede wszystkim dziękuję za tak liczne odwiedziny.
Krótko o pogodzie, bo jest godna uwagi, jako że mam prawdziwą zimę: mroźną z -8*, ale bez śniegu, co już wcale nie jest miłe.
Wprawdzie w prognozie widzę zapowiedź opadów tego białego puchu, jednak jakoś nie jestem przekonana co do powstania ciepłej pierzynki dla moich roślinek. Już bowiem było cudnie bielutko i puchowo, ale tylko pół dnia, po czym deszcz zmył śniegową okrywę i mróz skuł gołą ziemię. Nawet słonko, które w całej okazałości pokazało swoje jasne oblicze po wschodzie, teraz przysypia za chmurami. Zapowiada się dzień nie tylko mroźny, ale też ponury.
Marysiu [Maska] - zapewne jeszcze jakiś czas będziesz miała temat w tyle głowy, mam jednak nadzieję, że krótko i wszystko się ustabilizuje. Tak więc masz rację: zdrówko najważniejsze.
Kochana, w tym roku karnawał długi, do postu jeszcze daleko, nie ma się co umartwiać na zapas.
Co do kondycji, to wystarczy wyjść do ogrodu wiosną, by wszystko wróciło do normy. Hortiterapia czyni cuda.
Zdrówko bardzo się przydaje, dziękuję więc i odwzajemniam.

A o mojej zimie zamilknę, bo musiałabym się wyrażać.
Danusiu [danuta z] - też mi sypało białym puchem, tylko że zaraz tę biel zmiotło deszczem i choć mrozi, to widoki nieciekawe, zwłaszcza przed moim blokiem.
Kotuś, z jarzmianki nasion nie zbierałam, bo ona najlepiej gdy sama się wysieje zaraz po dojrzeniu nasionek. Zawsze mam sporo siewek, które pokazują się późną wiosną, więc jeśli mi przypomnisz, to wyślę Ci kilka.
Beatko [Bazyla] - dziękuję ślicznie za dobre życzenia.

Niech one i Tobie sprzyjają.
Wiosna coraz bliżej, zima zesłała mi mróz, za dwa dni zaczynam siewy - jest dobrze!
Pozdrawiam wzajemnie.
Dorotko [korzo_m] - szkoda, że nie da się tego śniegu wysłać pocztą, przydałaby mi się choć ze trzy centymetrowa warstewka.
Karczownika miałam tylko raz ( już odpukuję w niemalowane )i oby tak zostało. Sąsiadka ma kilkunastoletnią wierzbę, którą już dwa razy przesadzała i ciągle mówi, że jej przeszkadza, ale wyrzucić nie może, bo to prezent od teściowej i nie chce jej zrobić przykrości. Do niej karczownik nie polazł, tylko moją hołubioną z pietyzmem zniszczył, łobuz jeden.
Zuziu111 - wygląda na to, że zarówno "Twój" i "mój" karczownik nie zdążyły założyć rodziny, w przeciwnym razie nie dałybyśmy sobie z nimi rady.
Moja sąsiadka ma tę wierzbę już kilkanaście lat, przenosi ją z miejsca na miejsce, w ogóle nie przycina, marzy o tym, by padła martwym trupem i nic, wierzba ma to gdzieś, rośnie i żyje sobie w najlepsze.
Pozdrawiam wzajemnie.
Mireczko - jak już pisałam Zuzi, wierzba mojej sąsiadki żyje sobie w najlepsze pomimo fatalnego jej traktowania. Istniała już, gdy my kupiliśmy działkę, a minęło kilkanaście lat od tego czasu. Może to tylko potwierdzenie tego, że nie ma reguły bez wyjątku....
Ziemię do siewu będę kupowała, dopiero przy pikowaniu mieszam kupną z własną pobraną z kretowisk.
Ewuniu [ewarost] - witaj, kochana.

Cieszę się, że zrobiłam Ci troszkę przyjemności.
Mam nadzieje, że uda Ci się coś wyhodować z tych niewielu nasionek floksów. Niestety, tylko tyle udało mi się zebrać, za późno zaczęłam to robić.
Aksamitki uprawiam, bazylię też, czosnku sadzę multum jako ochronę cebulek przed nornicami, to może dlatego więcej karczowników się nie ujawniło.
Pozdrawiam wzajemnie i zdrówka życzę.
Natalko - powiem Ci w sekrecie, że na początku po zagospodarowaniu działki, po każdej zniszczonej roślince płakałam jak po stracie kogoś bliskiego. Z czasem mi to przeszło i teraz wychodzę z założenia, że wolne miejsce zajmie inna roślina i będzie coś nowego na rabacie.
Piękne dzięki za życzenia

, niech nam wszystkim wszystko się darzy jak najlepiej.
Aniu [aniap56] - za życzenia ślicznie dziękuję i z całego serca odwzajemniam.
Asiu [iwwa] - bardzo proszę.
Sąsiadka ma taką wierzbę od kilkunastu lat i chciałaby się jej pozbyć, bo jej się nie podoba. Może dlatego, że nie chce się jej przycinać, ale wyrzucić nie może, bo to prezent od teściowej, której nie chce zrobić przykrości. Ot, dylemat.

Niechciana wierzba rośnie i żyje w najlepsze.
Alu [Alicja125] - mnie zmusiły okoliczności do ponowienia wypieków, ponieważ mocno się u mnie wydłużyły świąteczne nasiadówki, a poprzednie wypieki jakoś szybko znikły w przepastnych żołądkach rodzinki.
Pozdrawiam wzajemnie.
Beatko [Beaby] - dziękuję kochana.
Zraziłam się i już takiej wierzby nie wsadzę na mojej działce. Zresztą podobnie jak hortensji bukietowej. Jest tyle innych ładnych roślinek, puste miejsca na rabatach mi nie grożą.
Gosiu [Margo2] - przyznaję, że i ja dawno takich orzechów nie piekłam, a to dlatego że zapomniałam o tym, iż mam taką formę. Podczas przedświątecznych porządków zdecydowałam te wcale i bardzo rzadko używane rzeczy po prostu wyrzucić. Tak zrobiłam, tylko tej formy było mi żal się pozbyć i przy najbliższej okazji ją wykorzystałam.
Rodzina miała frajdę, przy okazji spora porcja wspomnień z dzieciństwa płynęła ponad stołem. Chwilami było bardzo ciekawie, jako że nie o wszystkim ja i M wiedzieliśmy .
Niestety, nie mogę urozmaicić żadnym zdjątkiem, fotosik coś mi fika albo mój komp niereformowalny i nie chce mu się popracować na pełnych obrotach.
Miłego dnia.