Witajcie.

Za dużo sobie ostatnio biorę na głowę. Fakt, pogoda sprzyjała różnym pracom w domu i w kuchni, ale czuję się zmęczona, działka niedopieszczona jeszcze, a poza tym jutro mam gości i planuję menu. Zrobię szaszłyki z mielonego mięsa drobiowego ze śliwką w boczku (takie coś a'la kofty), szaszłyki klasyczne z warzywami, sałatkę tabbouleh, z bulgurem, do której dodam kurczaka zamarynowanego w kiszonej cytrynie i harrisie i upieczonego w folii, sałatkę z selerem, kukuryczą i ananasem z wędzonym kurczakiem, włoskie ciasto z cukinią i kopertki z jabłkami, a oprócz tego na grilla klasyczne kiełbaski.
Dziś jeszcze walczę z jabłkami. Smażę klasyczny mus z cytryną, zrobiłam też rondelek z malinami.
Tyle zerwaliśmy jeszcze w środę. Ostatecznie wszystkich było 3 razy tyle z niewielkiego drzewka.
No i zrobiłam jeszcze 4 słoiczki galaretki z czarnej porzeczki. Wczoraj byłam u teściowej na działce i nie mogłam patrzeć jak te biedne porzeczki wiszą jeszcze na krzaku takie dojrzałe i słodkie.
Padało dwa dni, zasiliło rośliny i studnię; dziś już ma być 26 stopni. Współczuję mieszkańcom południa Polski
Paula niektóre różyczki zaczynają ponowne kwitnienie, np Boscobel. Wiele jest już w pączkach. Podlałam je nawozem gołębim w środę.
Robienie przetworów mam we krwi. Robiło się i robi u mnie w domu, i uczestniczyłam w tym już jako dziecko. Od ponad pół roku nie jem chleba, ograniczyłam do minimum makarony i inne takie ciężkie potrawy, warzywa i owoce są podstawą mojej diety. Chcę też, by moja rodzina jadła zdrowe jedzenie, robię różności do słoików- nie tylko dżemy i kompoty, soki (gdzie ograniczam cukier- białego nie stosuję wcale), ale i galaretki, sosy, przeciery, salsy, ajvary wszelakie kiszonki. I mrożę dużo, suszę.
Lato jest bardzo pracowitym okresem. Zawodowo mam wtedy urlop, ale i tak mało odpoczywam no i syn jest cały czas ze mną.
Pomimo wszystko nie chciałabym inaczej żyć. To jest świadomy wybór drogi życia. Szkoda tylko, że nie mieszkam na wsi i nie mam własnego warzywnika. Wtedy byłabym sobą w 100%
Mam za to takie wiejskie impresje na swojej działce...
Iwonko ja się nawet z tego cieszę, że tak szybko wszystko jest. Fakt, roboty mam na maksa, ale pod koniec sierpnia wracam do pracy i z grubej rury od razu będzie, więc chciałabym do tej pory włożyć przetwory pomidorowe do słoików, a robię tego ogromne ilości. Mam więc nadzieję, że wszystko dojrzeje do tej pory i uda się już kupić pomidory w rozsądnej cenie.
Ja też nie tnę kwiatów do domu. Robię tylko czasem bukiety do szkoły dziecku lub znajomym. W domu mam zdjęcia.
Wiolu mam nadzieję, że dogadasz się w sprawie pysznogłówki- ładną odmianę Scorpion kupiłam też na forum od Marty koziorożec. Zaczyna kwitnąć, kolor taki fioletowy biskupi.
Skansen boski, widać ogrom pracy w niego włożony, do tego stopnia, że traci się poczucie, że to miejsce zbudowane ręką człowieka na potrzeby zwiedzania. Wygląda jak autentyczne miejsce przeniesione w czasie. Myślałam o ludziach, którzy mieszkali w tych chatach, dotykali tych przedmiotów. Czuło się ich obecność.
Jeszcze kilka ogrodowych migawek, lilie zostawię na kolejny raz, nie wiem czy nie na po weekendzie. Wasze wątki odwiedzę dopiero po niedzieli, nie dam rady wcześniej.
Aniu pysznogłówka mocno się rozrasta. Powinnam ją już chyba w zasadzie dzielić jesienią, ale nie wiem czy będę miała czas.
To prawda, kwitnie sporo roślin, ale ja trochę już czuję powiew jesieni... nic na to nie poradzę.
Na koniec takie kwiatuszki. Następnym razem będzie więcej nowych lilii.
