Lucynko - niestety masz rację.
Nigdy nie jest aż tak dobrze, żebyśmy mogli się tylko cieszyć.
Aniu - na szczęście u mnie się ochłodziło.
Ale deszczu nadal nie było.
Krysiu - aż do teraz podlewałam co drugi dzień cały ogród.
Ale woda się skończyła i nawet całe oczko wylałam, żeby ratować rośliny.
Teraz czekam na deszcz jak na zbawienie.
Aguś - czasem płakać się chce, jak człowiek patrzy na swoją pracę, która w oczach niknie.
Też wycięłam część floksów, ale nie wiem czy odbiją, pozostała tylko nadzieja i wiara w siłę natury.
Geniu - mam podobne odczucie patrząc na ogród.
Liliowce nie drobnieją kiedy kępa jest dobrze odżywiona i im większa tym mocniejsza w okresie kwitnienia.
Kiedy jest duża i ma w każdej rozecie pęd kwiatowy, należałoby ją kilku pędów pozbawić, wtedy uwolnione rozety pracują na rzecz tych z pędami.
Wtedy kwiaty też zachowują swoja wielkość.
Zauważyłam to kiedy w poprzednich latach wichura wyłamała kilka pędów.
Ewka - niestety mam ten widok codziennie.
Może nocą popada i będzie roślinom lżej.
Aniu - sweety - a jak u Ciebie po tej gradowej burzy ?
Aż boję się pytać.
Majeczko - mączniaka mam tylko na jednej róży, ale już opanowany.
Dwie dostały plam i też jakoś poradziłam sobie, wylewając bakterie żerujące i namnażające się na tym grzybie.
Jak na razie nie plamy nie rozwijają się dalej.
Ewka w - no to jesteśmy dwie.
Mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej.
Aneczko - pewnie ze dobre i tyle.
U mnie spadło ledwo kilka kropli i nadal susza.
Druga fotka to budleja.
Dorotko - nawet nie mów.
Już nawet nie chce mi się wychodzić do ogrodu i patrzeć na takie widoki.
Wszędzie grzmi dookoła i pada a u mnie nie.
Ale jak miałby być grad to lepiej niech nie pada, bo dobiłby wszystko na amen.
Fraszko - dziękuję.
Mam nadzieję, że siła życia natury zwycięży.
A tak zaczynały drugi raz kwitnąć róże.
