mateo pisze:Dopóki samorządy nie dbają o zieleń miejską, Lasy Państwowe tną na potęgę (same sobie ustalając przepisy co, gdzie i ile wytną), duże inwestycje np. drogowe przyczyniają się też do destrukcji sporych terenów (ledwo udało się ochronić przed takim działaniem dolinę Rospudy), to nie powinno się wymagać i egzekwować od "przeciętnego Kowalskiego" tego, czego się nie wymaga i nie egzekwuje od dużych podmiotów, które mają odpowiednio większe oddziaływanie na środowisko. Tak jakby ten "Kowalski" miał zbawić świat, czytaj uchronić całe środowisko przed zniszczeniem.
A ja nie rozumiem po co chronić Rospudę skoro w każdej sekundzie ginie bezpowrotnie na skutek wycinki hektar lasów równikowych, a razem z tym ginie bezpowrotnie mnóstwo gatunków, w tym nigdy nieodkrytych przez naukę.
Nie wiem jak można usprawiedliwiać jakieś działanie tym, że gdzieś jest gorzej, ktoś jest gorszy, robi gorzej itd. Tak samo ważne jest ocalenie Rospudy, jak i lasów równikowych, jak i przydrożnych, starych alei. Jedno nie wyklucza drugiego i jedno nie powinno umniejszać roli drugiego.
System zezwoleń (załatwianie spraw w drodze decyzji administracyjnej) jest chyba dosyc skutecznym i powszechnym sposobem regulowania praw i obowiązków obywateli. Nie wiem o co chodzi co niektórym. Chcecie obalać Konstytucję? To trochę dziecinne.. Ktoś wyżej napisał, że ta dyskusja jest jałowa i trochę się z tym zgadzam, dlatego wyłączyłam się z rozmowy. Ciężko rozmawiać z kimś, kto uważa że przepisy są do pupy i koniec, jaki to ja jestem wyzwolony. A gdzie merytoryczne argumenty?
A chciałam jeszcze nawiązać do pomysłu, że na działkach budowlanych nie powinno być konieczności uzyskania zezwolenia na wycinkę. Na terenie miast nie obowiązują przepisy o ochronie gruntów rolnych i leśnych, tzn., (generalizując) działki w granicach miast można uznać za budowlane. W miastach mogłoby się zrobić pustawo.. Ale w ustawie dla takich działek jest pewne ustępstwo - nie pobiera się opłat (jeśli drzewo wyrosło na terenie po zakwalifikowaniu tego terenu w miejscowym planie na cele budowlane).
Ustawodawca nie miał zamiaru zrobić na złość Kowalskiemu, robic z niego durnia, który nie potrafi podjąć decyzji, co faktycznie może być tak odbierane. Niestety obowiązuje chyba coś takiego jak zasada ograniczonego zaufania do obywatela ;) albo inaczej - przyjmuje się, że zrealizuje się najgorszy scenariusz. I tutaj chyba jest odrobina racji, któż nie wykorzysta furtki w przepisach, naciągnie przepisy na swoją stronę? Kombinowanie jest naszą mocną stroną ;) I proszę nie odbierać tego osobiście jako zarzut. To jest uzasadnione, że każdy chce dla siebie jak najlepiej. Wydawanie zezwoleń ma być pewnego rodzaju sitem. Zdecydowana większość wniosków o wycinkę jest uzasadniona i pozytywna, więc w czym problem ? Korona komuś z głowy spadnie, że musi napisać do urzędu?
Padł też pomysł, żeby na prywatnych posesjach można było wycinać bez zezwoleń. Nie ma ziemi niczyjej - zawsze ziemia należy do kogoś. Tereny publiczne - co to znaczy? Ziemia to dobro zbywalne, zmienia właściciela. Raz jest to teren gminy, zaraz jest sprzedane inwestorowi który stawia halę i zabiera część zieleni miejskiej.
Należałoby zdefiniować co to znaczy prywatna posesja, ogród przydomowy itd. No bo już wycinka pod wielkopowierzchniową chlewnię przy zabudowie zagrodowej będzie wycinką ogrodu przydomowego czy nie? A czy wycinka drzew rosnących przy domu w sytuacji, gdy drzewa były pierwsze będzie wycinką przydomowego ogrodu czy nie? Jak wyznaczyć granice takiego ogrodu? Czy mając domek i wykupując działkę sąsiednią zadrzewioną można podciągnąć pod ogród przydomowy i wyciąć w pień?
To są dylematy, których nie da się rozwiązać w jednej ustawie/rozporządzeniu. Nie wierzę w mądrość naszych rządzących, żeby napisali tak obszerne i tak precyzyjne przepisy, które regulowały by sprawę wycinki bez zezwoleń. A kto by zajrzał do takiej knigi? Już to widzę, że taki Kowalski studiuje przepisy i sprawdza, czy się łapie pod wycinkę bez zezwolenia, czy nie. Oj w sądach by mieli tłoczno. A tak - składa do urzędu wniosek i już tam główkują, czy konieczne jest zezwolenie, urząd bierze odpowiedzialność za swoją decyzję, Kowalski może się odwołać, jeśli nie zgadza się z rozstrzygnięciem. Prościej się nie da.
W naszym kraju najlepiej nie mieć i nie robić nic - wtedy żaden urzędas ci krzywdy nie zrobi. Żyjemy w kraju gdzie tylko się szuka jak dołożyć obywatelowi, a ochrona środowiska to służy tylko do wyciągania od nich pieniędzy.

bo każdy urzędas siedzi za biurkiem i zaciera ręce jak się innym źle dzieje.

Na tablicy korkowej wieszają zdjęcia swoich ofiar i cały dzień rozmyślają jak im dokopać

A potem po godzinach jadą pod dom ofiary i obserwują, czy aby na pewno dzieło się ziściło
Drugie zdanie pominę, bo zagrzęźniemy w mule dennym. A może Gizela trolluje..? ;)