Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o rododendronach: otóż wiele lat temu trafiłam absolutnie przypadkiem do Wojsławic, akurat kwitły różaneczniki i azalie. Trafiłam i zostałam trafiona, takich cudowności nigdy wcześniej nie oglądała. Owszem, pojedyńcze krzewy, zazwyczaj fioletowe, widziałam, ale w takiej masie. Stałam jak wmurowana, z rozdziawioną paszczą. Spędziłam tam kilka godzin i wizytę w tym ogrodzie pamietam jakby była wczoraj. Wtedy nawet mi przez myśl nie przeszło, że moglabym mieć ogród i własne krzewy.
Jednak los prześmiewca niemal siłą wcisnął mi dom z ogrodem i to jeszcze z kawałkiem jakby specjalnie przygotowanym dla różaneczników. Ale to odkryłam dużo później. W poszukiwaniu pomocy w urządzeniu ogrodu trafiłam na forum i w wielu ogrodach zobaczyłam krzewy, które tak mnie kiedyś zachwyciły, szczególnie ogród Eweliny. Postanowiłam, że będę je mieć i mam, ale... Kupiłam, wsadziłam i nie bardzo chciały rosnąć. Tak przetrwały zimę, niestety ze stratami, mimo troskliwego okrycia. Zaczęłam ponownie czytać i odkryłam, że zupełnie źle zinterpretowałam pewne informacje. Czytając, że mają delikatny system korzeniowy, korzenią się płytko i trzeba uważać, żeby nie uszkodzić, posadziłam swoje rh źle, ponieważ po wyjęciu z doniczki, a były w czymś w rodzaju zbitego torfu, nie rozluźniłam korzeni, nie pogmerałam łapką żeby trochę tę bryłkę rozkruszyć. Wsadziłam i trwały, bez przyrostów, mizerotki nieszczęsne. Wiosną w Waszych ogrodach rh ruszyły, a u mnie marniały. Dopiero relacja + fotki w wątku Bogusi2 otworzyła mi oczy i natychmiast odgrzebałam swoje rh i zobaczyłam, że bryła korzeniowa ma kształt doniczki, dokładnie taki sam jak w chwili wsadzania. Delikatnie je wyciągnęłam, rozbiłam, ile się dało "doniczkę" i posadziłam na nowo obficie podlewając. I jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam nowe przyrosty. Co prawda kwiatów już się w tym roku nie doczekałam, ale najważniejsze, że krzewiki rosną.
Po co to piszę? Ku przestrodze dla innych początkujących: nadmierna troska nie zawsze wychodzi na dobre i dlatego, żeby pytać, czytać i pytać. Czasem takie pytania dla doświadczonych są naiwne, bzdurne nawet, ale dla kogoś kto zaczyna jak najbardziej zasadne.
A to moje różaneczniki, już z nowymi przyrostami. Nie mam fotek korzeni, szkoda, ale byłam taka zatroskana i przejeta, że nawet nie pomyślałam o fotografowaniu.
To jest mój tegoroczny, już pokazywany w pełnym kwitnieniu, teraz przekwita, powinnam wyłamać kwiaty, tylko nie wiem, czy już pora, czy jeszcze trochę poczekać.

Na koniec pieris, którego połowa uschła, ale już się zaczyna zbierać.
