Należę do tych nielicznych szczęściar, których "M-wie" przepadają za doniczkową zieleniną, tak więc problemu nie było. Został mi tylko gar do szorowania...
Mój, póki co, stoi sobie i mnie denerwuje... A że to z kompletu ślubnego i solidnej firmy to z nim do kubła nie poleciałam tak odrazu Niech stoi i mocy urzędowej nabiera! O! Zatwierdziłam!
a wiecie, że mój M jakiś tydzień temu kupił kus-kus...? jakoś o tym z tej strony nie pomyslałam... nam na zmianę zdarza się przypalić garnek więc już obydwoje wykazujemy "wyrozumiałość"
Ale ta szeflerka to i dzielna pięknie się zebrała w garść i maleńkie listeczki boczkiem pokazuje a ciężko zmusić szeflerki do puszczania pędzików boczkiem...