Kochani! w kwestii mierzenia się z nieuchronnym macie rację, choć to niesamowicie trudne, przytoczę wypowiedź Sweety:
sweety pisze:Są jednak rzeczy, które trzeba przeżyć, zamknąć, móc powiedzieć sobie: "zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy", a na koniec-pogodzić się z nimi.
Dziękuję za tyle odwiedzin i tak wiele ciepłych, dodających sił słów!
Juni Beatko święte słowa, dobrze, że mam ten kawałek swojej ziemi, bo gdyby nie to, musiałabym się zatrudnić chyba w zieleni miejskiej.
Klaryso - Justynko i Wiewióreczko bardzo się cieszę, że moje "żwirkowanie" mogło też kogoś zainspirować... do tej pory to ja wiecznie u kogoś podglądałam szukając natchnienia i pomysłów

Pod żwirek zdjęłam darń bo bałam się, że jednak chwasty prędzej mogłyby się przebić, wyłożyłam agrowłókniną, ale taką najpopularniejszą, jak fliselina, żadne "mocne sploty" geowłókniny - widziałam na skwerku obok szpitala jak wyłaziły przez te sploty chwaściska... Wiem, że niektórzy nie zrywają darni, bo pod włókniną i żwirkiem trawa zachowuje się podobno jak pod namiotem - jak się go złoży zostaje goły placek. Usunięcie darni w miejscach, gdzie ma być żwirek jednak ma dodatkowy plus - nie mam tradycyjnych obrzeży, które wystają, więc jak nasypię żwirek w miejsce po darni, to mam równo. Niczym nie podsypywałam, choć pewnie dla stabilizacji można by wysypać piaskiem z cementem, a na wierzch żwirek, po deszczu spodnią warstwę pewnie by związało.
Jacku jak miło...

a sielsko musi być, w końcu mieszkam prawie na końcu świata i w tym miejscu najchętniej odpoczywam. Tylko jeszcze musi upłynąć trochę czasu żeby to wszystko porosło tak jak chcę.
Marzenka dzięki!
Danusiu piękny to on może będzie za kilka lat... na razie jest wizja i wzorce... sporo pracy jeszcze przede mną, a czasu też musi upłynąć trochę... musi obrosnąć, urosnąć, zakwitnąć... przezimować... i znów i znów... aż już będzie wszystko okazałych rozmiarów.
Aguś pomaga na chwilę, ale lepsza chwila niż nic. Jak robię, to skupiam się na tym aby trafić żwirkiem do taczki a potem wysypać we właściwym miejscu. Wysiłek fizyczny to dla mnie jedyna metoda na bóle psychiczne.
Ewciu razem było tego 16 ton. Oczywiście myślałam, że 8 wystarczy, ale w połowie brakło... w samo południe chowałam się w domu, zaczynałam przed 5 rano, bo jakoś spać nie mogłam..., żeby nie pobudzić sąsiadów włożyłam do taczki gruby ręcznik frotte, aby wytłumił uderzenia żwirku o taczkę. Inna sprawa, że spiłam hektolitry wody, ale nie dało się inaczej, w taki gorąc. Od rana niechcący pretendowałam do roli miss mokrego podkoszulka. Dobrze już się nieco schłodziło! Ewciu, a te siły to ze zwykłej złości, choć wstyd się przyznać
Pozdrawiam Was wszystkich Kochani! z Wami mi raźniej i jakoś łatwiej, dziękuję 