Mimo wielu wątpliwości wstawię pierwszy kawałek dziennika oraz zdjątka z mojej jeszcze zimnej do ubiegłego tygodnia przestrzeni.
Z pamiętnika Zośki Bobrówny ……… chciało by się chciało! A to tylko zapiski kozy !!!
28.02.08 – 07.03.08
W ostatni czwartek lutego przybyłam na ranczo. Wraz ze mną pół mysłowickiego mieszkania ( i tak co chwila żałuję, że czegoś nie zabrałam). Pierwsze kilka dni to porządki, porządki, porządki i …strach przed Emmą. Strach miał wielkie oczy !!!!! Na szczęście!!!
Potem euforia!!!! Napawam się widokiem budzących się do życia roślinek.
Kwitną przebiśniegi i krokusy. Tulipanki i żonkile w pełnej gotowości !!!
Mam pewność , ze wszystko zimę przetrwało!!!!! Wnioskuję po pączuszkach, po małych kiełkach lub listeczkach (piwonie, liliowce, róże i inne z nazwami których na bakier jestem(:- ). Cesarskiej korony nic nie zjadło!!!!! Rośnie w oczach!!!!!!!!!
Koty szaleją. Codziennie znoszą swe trofea na próg !!! Brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Rywalizacja jakaś czy co ???? Mąż się złości bo to on musi mysie zwłoki eksmitować….Jednocześnie duma go rozpiera , ze „dziewczynki” takie sprytne !!!
8-smy marca.
Na piętrze praca wre ! Zakładamy panele ścienne. Horror dla mnie ! Panele są kładzione w poziomie. Te na górze mocujemy stojąc na krzesłach, te dolne leżąc na podłodze. Trzeba to robić w duecie bo mają długość 2,60 m.
W wolnej chwili podchodzę do okna. Tam panorama na okolicę spora .
„Antek przyjechał ! I śmieci chyba pali.” – mówię.
Mąż zerknął : „Fakt !Antek przyjechał ale chyba za rzeką ktoś coś pali”.
Nasza technika panelowania pozwalała mi na dłuższe chwile przerwy gdy Andrzej uzupełniał umocnienia w wielu miejscach. Zajęłam więc się rozsadami.
Nagle słyszę : „ To nie pali się za rzeką !! To po naszej stronie!!!! „
Wybiegam za zewnątrz. Około 200 m od mojego domu widzę dym i ogień idący w naszym kierunku prawie 100 metrową ławą (tak wiał wiatr ). Przerażenie ! Panika!!! Andrzej dzwoni do straży!! Uruchamiamy wodę na zewnątrz . Straż przyjeżdża w ciągu kilku minut (wcześniej Antek zaalarmował ). Cztery wozy strażackie skutecznie gaszą pożar. Na szczęście ogień nie przedarł się przez drogę za którą jeszcze jakieś 100m cudzego nieużytku, potem droga , a potem to już My!!! Widzieliście kiedyś kozę z łopatą gaszącą trawy ? Zapewniam widok przedni !!! Nawet strażacy mieli lekkie uśmieszki na twarzach!!!
No dobra! To nie mój dom był najbardziej zagrożony. To sadyby Antka i Franków (tych ostatnich nie było). Nie robiłam zdjęć!!!! Najpierw dlatego że zbyt przerażona byłam , później bo pogorzelisko dla mnie ohydnym widokiem….. "
A teraz wstawiam troche zdjęc. Lojalnie uprzedzam , wiosna dopiero do mnie przybywa....




Na początek niezawodny barwinek, białe na skalniaku, carska korona (u mnie koronka), aronia która chce zakwitnąć.




Teraz miodunki, szafirki, wiciokrzew i narcyze.




Nazw tych kwiatków nie pamietam



No i nowe nabytki :



Te pierwsze to rosa hybrid tea - zółta - dwie sztuki po obu stronach ganku posadzone , a następnie peonie japońskie.
No i jeszcze w tym wejściu pokażę wierzbę mandżurską , tawułki i kalinę (minimalna cząsteczka darów Kryski) .i.



Na koniec tej części Niunia okupująca nową wersalkę



No i teraz pozostaje mieć nadzieję, że Was nie zanudziłam
