Co do mody na karmienie piersią... Ja uważam, że moda to była na karmienie sztucznym mlekiem a teraz nareszcie lekarze zmądrzeli i wracają do tego, co najlepsze dla dziecka. Moim zdaniem trzeba zrobić co tylko się da, żeby dziecku zapewnić naturalne mleko matki.
Pamiętam słowa mojego lekarza w Polsce, kiedy badałam się przed zajściem w ciążę - że każda kobieta jest w stanie karmić piersią swoje dziecko, tylko że czasem na początku są problemy, najczęściej wynikające z braku informacji (na przykład niewłaściwie się przystawia dziecko, źle chwyta pierś i stąd brak dostatecznej stymulacji). Mówił, żeby się zaciąć i nie poddawać, że prędzej czy później będzie ok, że zazwyczaj unormowanie się laktacji i rytmu karmień wymaga kilku tygodni i że naprawdę rzadkie są przypadki kobiet, które nie mogą karmić piersią bo ich organizm nie wytwarza mleka. Mówił, że brak mleka u większości kobiet wynika z popełnianych błędów i zbyt szybkiej rezygnacji i przejścia na sztuczne. Powtarzałam to sobie jak mantrę, kiedy mała ssała półtorej godziny i więcej wypijała mojej krwi niż mleka, a zagryzała skórą z sutka ;) Jak tak teraz popatrzę wstecz, to naprawdę początki były koszmarne. Ale warto było, bo od kilku dni właściwie nie wypija nic sztucznego mleka. Daję jej dla pewności po piersi, ale ona zwyczajnie nie chce albo wypija dosłownie 3 łyczki, jakby z przyzwyczajenia że smoczek w buzi to trzeba ssać. Gdybym tak nie napierała, nie leżała z nią po pół dnia przy piersi (bo i tak bywało - i obie wyłyśmy wtedy) to teraz wcinałaby samo sztuczne a ja bym była przekonana, że "nie mam mleka".
Z drugiej strony zgadzam się z kaisog1, że teraz, kiedy już laktacja ruszyła, nie ma potrzeby żeby mi wisiał tobołek na cycku pół dnia i wcale nie mam ochoty z nią leżakować od świtu do obiadu. No i staram się unormować te karmienia przedpołudniowe, bo przez kilka godzin jestem po prostu przykuta do małej. Wydaje mi się, że karmienie na żądanie jest najlepsze, najbardziej naturalne dla dziecka. Tylko nie wiem jak sprawić, żeby moje dziecko traktowało pierś jak jadalnię a nie jak smoczka-uspokajaczka. Jeśli będzie "żądać" cycka z głodu a nie z chęci pocmokania sobie... to by było idealnie. Tylko jak to zrobić

Po godzinie 15 właściwie sama już sobie ustawiła karmienia i przestrzega ich z dokładnością do pół godziny. Rano robię tak - daję jej cycka na żądanie i pozwalam ssać ile chce, budząc ją jeśli przyśnie. A jak skończymy, to minimum godzinę nie daję. Czasem wyje okropnie. Zauważyłam, że mąż ją wtedy skuteczniej uspokaja i jeśli on ją trzyma, to nie szuka u niego cycka na ramieniu (moje to nawet ucho ssie). Chyba od niego nie spodziewa się jedzenia. Zobaczymy jaki to da efekt. Teraz już zauważyłam, że jak poje a potem przez godzinę nie daję, to do następnego karmienia bardziej się przykłada, bardziej jest zainteresowana efektami ssania niż samym ssaniem, a po karmieniu dłużej jest spokojna. Następnie dostaje jeść na żądanie... nie wcześniej niż po godzinie od końca karmienia. No zobaczymy co to da.
Dzisiaj znowu zrobiła kupę-potwora. Później była kąpiel, jedzonko i od 14 śpi. Zobaczymy o której wstanie. W nocy przespała 5 i pół godziny
Dopisuję bo zapomniałam napisać - tutaj lekarze różnie zalecają. Mi powiedzieli w szpitalu, że mam karmić co 3 godziny piersią a potem dawać sztuczne bo nie mam mleka. Koleżance w innym szpitalu powiedzieli, że ma tak samo robić ale na żądanie a nie wg zegarka. O kąpielach też różnie mówią. W szpitalu kazali mi kąpać małą jeszcze zanim jej pępek odpadł, codziennie. Pediatra natomiast mówi, że w zupełności wystarczy 2-3 razy w tygodniu, a w dni bez kąpieli umyć buzię i rączki.
Bardzo spodobało mi się, co mówiła położna - żeby stosować jak najmniej chemii przy noworodku i że ciepła woda wystarczy do pierwszych kąpieli, bo przecież taki okruszek nie poci się ani nie brudzi.
Fotosik znowu nie chce mi przyjąć fotek

a mała nadal śpi

to już prawie 3 godziny
