Witajcie jak zwykle wieczorową porą.
Najpierw odpowiem, bo później będzie poważnie.
Przemku jestem bardzo ciekawa, czy zdołałeś jakąś inwentaryzację młodych ogrodników przeprowadzić? Mam ogromny szacunek dla młodych ludzi, którzy są pasjonatami ogrodów.

Swojej młodzieży nijak nie mogę przygiąć do ziemi. Z przyjemnością odwiedzę Twój ogród.
Lawendo - ja swoich ogrodowych zupełnie nie rozumiem. Nie były szczególnie okryte na zimę i wyglądały tak jakby całkiem wymarzły. Potem oszalały. Miały, a nawet właściwie mają tyle kwiatów, że zrezygnowałam z liczenia.
Mariolko - staram się
Sangwinario - od paru dni sieję takie spustoszenie w ogrodzie, że już sama się gubię, co gdzie przesadziłam, a co wywaliłam pod płot, albo za płot
Powiedziałam, że będzie poważnie, a może raczej serio.
Moje doświadczenie z różami jest mówiąc delikatnie bardzo krótkotrwałe. Obiecałam jednak, że będę je pilnie obserwować i dzielić się swoimi spostrzeżeniami. Może się komuś przydadzą. Mam głównie róże Kordesa, Tantau, pojedyncze egzemplarze róż holenderskich i jakieś tam.
Ranking róż w moim ogrodzie ze szczególnym uwzględnieniem odporności na choroby (wg oczywiście mojej oceny):
1. Pierwsze miejsce oczywiście
Sahara. Kwitła nieprzerwanie od wiosny, nadal ma kwiaty. Nie boi się deszczu, oparła się chorobom. Pięknie się rozkrzewiła, liście sztywne, błyszczące, a kwiaty radosne.
Nie sposób się nie uśmiechnąć patrząc na nią.
2.
Ulmer Münster ? mogłabym ją określić jako żelazną różę. Krzew wysoki, pędy wyprostowane, sztywne, ulistnienie ciemnozielone, błyszczące. Nie tknęło jej nic, ani czarna plamistość ani mączniak. Kwiaty bardzo duże, ciemnoczerwone, utrzymujące się bardzo długo na krzewie.
W tym względzie pobiła wszystkie rekordy.
3.
Planten un Blomen ? najobficiej kwitnąca róża, praktycznie kwitła bez przerwy. Kwiaty średniej wielkości, czerwone z białym muśnięciem. Liście ciemnozielone, błyszczące.
Również oparła się chorobom.
4.
Rokoko ? odporna na choroby. Krzew o ładnym pokroju. Kwiaty piękne, odporne na deszcz, choć kwitnienie niezbyt obfite.
Oto i ona, po deszczu....
5. Długo się zastanawiałam nad piątym miejscem i dam je
Cinderelli przede wszystkim za zdrowotność i kształt krzewu. Nie dała się ani plamistości ani mączniakowi. Kwiaty piękne, gdyby tak jeszcze nie padał deszcz... ale od czasu do czasu pada i wtedy jej pąki robią się brzydkie. Może zrobiłam to jako swoistą rekompensatę, że dość długo uchodziła za First Lady, a później była bezimienna.
Niech ma to awansem.
Róże wielkokwiatowe w większości, wcześniej lub później, uległy czarnej plamistości (rosną na jednej rabacie). Walczyłam z nią zawzięcie, skutkiem czego, niektóre zostały pozbawione liści, często do połowy.
Dzielnie wytrwały Ingrid Bergman, Mister Lincoln i Kronenburg. Zdecydowanie palma pierwszeństwa należy się tej pierwszej. Bardzo ładne i zdrowe ulistnienie. Kwiaty bardzo duże, patrzące w niebo, długo utrzymujące się na krzewie.
Ingrid Bergman
Lincoln dostojny ale bardzo szybko przekwitał.
Wniosek ogólny: Najbardziej zdrowe okazały się róże odznaczone certyfikatem ADR. Angielek prawie nie posiadam, więc i doświadczenia w tym względzie brak.
Poza wszelką konkurencją, na wyróżnienie zasługuje
Grootendorst 