Dziś pognałam na działkę z solennym postanowieniem - zero pielenia, zero gapienia się bezrozumnie przed siebie
Zadanie na dziś - skończyć wreszcie mój nieszczęsny grill.
Zaczęłam od kupienia 2 worków zaprawy ( to już trzeci rodzaj a więc trzeci odcień szarości

)
Przytargałam na działkę 150 kg Atlasa i mój sprzęt podręczny
Dla przypomnienia - grill od roku wyglądał tak
Zrobiłam rusztowanie dla łuku, który miał być śliczny, zgrabny i w ogóle tra la la
No i w połowie murowania okazało się, że stelaż sobie a cegły sobie. Zaczęło się podkładanie podkładek pod stelaż
Coraz więcej, więcej, więcej ...
a piękny łuk rósł, wydłużał się aż zrobił się .......... wysoki, brzydki i do d...... grillowania. No ale gadało się, chwaliło się, kombinowało się jak koń pod górę - trzeba było dokończyć robotę. No i mam w efekcie mini wejście łukowe

Krzywe jak sto pięćdziesiąt, brzydkie a jeżeli jeszcze nie będzie działało albo się zawali
Chylę czoło przed murarzami

- zrobić coś z ciężką cegłą i zaprawą - wyższa szkoła pilotażu.